Wstecz

"Rzeczy ostatnie" - dawne pieśni żałobne w nowych opracowaniach

Współczesne wersje starych ludowych pieśni żałobnych, śpiewanych podczas czuwania przy zmarłych oraz na pogrzebach, złożyły się na płytę "Rzeczy ostatnie" zespołu "Polskie znaki". - W tych pieśniach zafascynowały nas przede wszystkim komunikatywne dla dzisiejszego odbiorcy teksty - mówi Radek Łukasiewicz.

'Polskie Znaki'
fot. Kobas Laksa

Powiązane artykuły

Trzej muzycy - Radek Łukasiewicz, Jarek Ważny i Janusz Zdunek - założyli zespół "Polskie znaki", w ramach którego nagrali płytę "Rzeczy ostatnie". Wydawnictwo wypełniły utwory oparte na kanwie starych ludowych pieśni żałobnych, śpiewanych podczas czuwania przy zmarłych oraz na pogrzebach.

Żałoba, śmierć, przemijanie. Skąd pomysł, aby zmierzyć się właśnie z takimi tematami?

Radek Łukasiewicz: - Pierwszym impulsem były poszukiwania Jarka, który przez lata zbierał pieśni ludowe. Kolekcjonował teksty, nagrywał utwory na dyktafon w telefonie, między innymi w kołach gospodyń wiejskich. A pewnego dnia opowiedział mi o tych swoich znaleziskach. Kiedy je poznałem, zaskoczyło mnie, jak dojrzale dawni polscy twórcy ludowi "przerobili" temat odchodzenia.

Co to są za utwory? Skąd pochodzą?

- One się wywodzą głównie z Lubelszczyzny i Polesia, bo tam Jarek ma rodzinę. Trochę jest też z Mazowsza, z Zamojszczyzny. Ale materiał do „Rzeczy ostatnich" to też wynik wielu godzin rozmów i spotkań z pasjonatami tematu z całego kraju.

Co was zaciekawiło w tych pieśniach? Co przesądziło o wyborze właśnie tych, które ostatecznie złożyły się na płytę?

- W tych pieśniach zafascynowały nas przede wszystkim teksty. Spośród 30-40 wybraliśmy naszym zdaniem te najlepsze. Były niezwykle celne, zwięzłe i przede wszystkim komunikatywne dla współczesnego odbiorcy.

Połączenie dawnego, tradycyjnego tekstu z nowoczesną formą muzyczną musiało być sztuką niełatwą. Gdzie natrafiliście na trudności w tworzeniu utworów?

- Kiedy postanowiliśmy stworzyć tę płytę, namawiałem kolegów, żebyśmy brzmieli współcześnie. Nie chcieliśmy kopiować artystów ludowych, śpiewać in crudo. I osadzenie tych starych tekstów we współczesnych realiach tak, aby były zrozumiałe, okazało się moim najważniejszym zadaniem. A z drugiej strony rozumieliśmy, że nowoczesna produkcja nie powinna pozbawić tych pieśni ich właściwego ducha i sensu. Tym bardziej, że tradycyjnie były one wykonywane „a capella" przez płaczków pogrzebowych do rożnych, zmiennych melodii.

Do udziału w nagraniu zaprosiliście twórców kojarzonych raczej z lżejszą formą rozrywki, jak Sanah, Michał Szpak, Vito Bambino. Dlaczego?

- Postanowiliśmy nagrać te pieśni z wokalistami, uprawiającymi na co dzień różne style, wierząc, że ich barwy głosu i emocjonalność pozwolą odnaleźć się w tej osobliwej materii. Nie zgodzę się, że Matylda Damięcka, Vito czy „Bart" Sosnowski to lżejsza rozrywka. To charakterystyczni wokaliści o wrażliwości pasującej do tego albumu.

Na płycie znalazły się dwie piosenki śpiewane przez artystów, których już nie ma między nami: Barta Sosnowskiego, który odszedł we wrześniu 2021 roku, oraz zmarłego w marcu 2022 Marka Lanegana, który śpiewał m.in. w Queens of the Stone Age. Jak doszło do współpracy z tym drugim?

- Głos Marka Lanegana jak żaden inny kojarzy mi się ze śmiercią, dlatego pomyślałem o zaproszeniu go do współpracy. Poza tym jestem jego fanem i to było spełnienie moich marzeń. Zachwycił się projektem, stwierdził, że temat płyty i nasze myślenie o śmierci są mu bliskie. I zaśpiewał dla nas "Oh Angel", utwór inspirowany pieśnią "Aniele".

Współcześnie w życiu mało miejsca poświęca się śmierci, dominuje raczej radosne przeżywanie teraźniejszości.

- Faktycznie, odchodzenie z tego świata jest dziś tematem trudnym, twórcy piosenek za niego się prawie nie biorą. O emocjach związanych ze śmiercią się prawie nie mówi wcale, a sama śmierć w przestrzeni publicznej zostaje sprowadzona do formy komiksowej i pasków oraz liczb w wiadomościach.

Jaka może być tego przyczyna?

- Myślę, że brakuje nam doświadczenia. No bo jak bez tego opowiedzieć o przemijaniu, żeby to było ważne dla słuchającego? Na co dzień sobie nie zajmujemy głowy tym tematem, nie rozmyślamy o takich ostatecznych sprawach. Chociaż śmierć jest nieuchronną częścią codzienności, to w naszym kraju jest tematem tabu. A jeszcze niedawno było inaczej. Sam czegoś takiego doświadczałem na początku XXI wieku. Kiedy bliski umierał, jego ciało przez trzy dni leżało w domu. Rodzina się przy nim spotykała, był czas, żeby się skonfrontować z taką sytuacją, z ostatecznością. Oswajaliśmy lęk rutynowo. To miało funkcję terapeutyczną, przynosiło ulgę, ułatwiało pożegnanie. Teraz tego nie ma. Usługodawca - dom pogrzebowy - zdejmuje z nas ten rytuał. Nie widzimy śmierci. Myślę, że gdybyśmy o tym mówili, konfrontowali te emocje, wszystkim byłoby lżej.

A te stare teksty to doświadczenie w sobie mają. One pewnie kształtowały się przez całe pokolenia. W wielu czuje się dużą sprawność literacką, jest celność, łatwość opowiadania o śmierci jako części życia.

Płytę zatytułowaliście "Rzeczy ostatnie". Dlaczego?

- Piosenki składające się na wydawnictwo przypominają o sprawach, które na co dzień odsuwamy na nieokreśloną przyszłość, jak najdalej od nas. Jakby dzięki temu nas nie dotyczyły. A tymczasem powinny być naszą codziennością. Bo zanim odejdziemy z tego świata powinniśmy pamiętać o załatwieniu wszystkich naszych spraw tu na Ziemi , jak na przykład spisanie testamentu , wyjaśnienie nieporozumień z rodziną i znajomymi, aby się rozstać w spokoju i zgodzie. Mam nadzieję, że ta płyta o tym przypomina.

'Polskie Znaki', 'Rzeczy ostatnie' Agora Muzyka

Płytę "Rzeczy ostatnie" grupy Polskie Znaki wydała Agora Muzyka