Wstecz

Znane od wieków łacińskie powiedzenie „Memento mori", karzące nam „pamiętać, że musimy umrzeć", że nie mamy szans, aby uniknąć wyznaczonego przez czas końca, wcale nie uspokaja. Świadomość niechybnego kresu istnienia w większości z nas wywołuje strach. Czy jest na to rada?

Kultura i dobra samoocena lekiem na strach

O tym, jak możemy sobie radzić z tym największym z egzystencjalnych lęków, ciekawie mówi popularna teoria opanowywania trwogi (ang. „Terror management theory") sformułowana (m.in. w publikacji „The Worm at the Core", 2015) przez trzech amerykańskich psychologów z The University of Arizona. Według Jeffa Greenberga, Sheldona Solomona i Thomasa Pyszczynskiego ratujemy się przed bolesną świadomością o umieraniu, włączając się w kulturę, która jest trwalsza niż nasze jednostkowe życie i oferuje nam dosłowną bądź symboliczną nieśmiertelność. Lekiem na śmiertelną trwogę jest też - prócz, na przykład, zaangażowania religijnego - wysoka samoocena.

Według Helen Bee, autorki „Psychologii rozwoju człowieka" (I wyd. pol. 2004), poziom lęku przed odchodzeniem zależy od osobowości, szczególnie od tego, jak bardzo jesteśmy neurotyczni. Z kolei Joanna Mesjasz w książce „Klątwa czy dar przemijania?" (2010) przekonuje, że nasz lęk przed odejściem z tego świata zmienia się wraz z wiekiem: najwyższy jest w czasie dorastania (to okres rozchwiania emocjonalnego, poszukiwania sensu życia i swojej tożsamości) oraz w wieku średnim, kiedy człowieka nachodzi refleksja, że „jest już bliżej niż dalej".

Śmierć. Kiedy dziecko rozumie, co to znaczy?

Dziecięce rozumienie śmierci zależy od etapu rozwoju. Dla maluchów do piątego roku życia śmierć bywa odwracalna, jak sen. Przedszkolaki często uważają, że człowieka da się przywrócić do życia za pomocą modlitwy, albo siły woli. Są przekonane, że zmarła osoba czuje, oddycha, „mieszka na cmentarzu". Małe dziecko może myśleć, że zmarły śpi, jest w niebie z aniołami albo sam jest aniołem i czuwa nad żywymi.

Około siódmego roku życia dzieci zaczynają rozróżniać sen i śmierć. Powoli przyjmują do wiadomości nieodwracalność i powszechność śmierci. Wiedzą, że każdy umrze, ale nie boją się, bo wierzą, że to się wydarzy, jak dożyją stu lat. Bo przecież „umierają tylko starzy ludzie".

Niektórzy próbują chronić pociechy przed tematem śmierci, nie rozmawiają z nimi o tym, że ktoś bliski nie żyje. Psychologowie uważają takie podejście za błędne - unikanie tej kwestii może tylko potęgować w dziecku lęk.

Jak rozmawiać o śmierci? 4 rady

Bez względu na to, czy rozmawiamy z dorosłym czy z dzieckiem, umierającym czy zdrowym, spróbujmy pamiętać o kilku wskazówkach, które pomogą w tak trudnym zadaniu.

1. Miejsce i czas . Rozmowy o przemijaniu wymagają spokoju, ciszy i skupienia. Najlepiej, by telewizor i komputer były wyłączone i nikt nie zaglądał do pokoju. Jeśli rozmawiamy z dzieckiem, róbmy to w miejscu, w którym będzie się czuło bezpiecznie.

2. Nie bójmy się umierających lub osób w żałobie. Często żałobnicy skarżą się na samotność. Mówią, że w obliczu choroby i śmierci bliscy odsuwają się od nich, jak gdyby mogli ich zarazić. Nie bójmy się zapytać umierającego o życzenia. On może się bać poprosić nas o przysługę. Przygotujmy kartkę, na której będziemy mogli spisać jego wolę.

3. Nie oceniajmy. Powstrzymajmy się przed ocenianiem uczuć lub wypowiedzi innych na temat śmierci. Jeśli nie wiemy, co powiedzieć, gdy ktoś porusza ten temat, nie ucinajmy rozmowy. Lepiej powiedzmy, że się boimy, smucimy, jesteśmy zakłopotani. Bądźmy szczerzy i mówmy o naszych uczuciach.

4. Nie obawiajmy się, że nie będziemy wiedzieli, co powiedzieć. Najważniejsza jest obecność przy osobie umierającej albo będącej w żałobie. Nieważne, co powiemy, ważne, że jesteśmy. Pamiętajmy o tym, gdy przyjdzie nam rozmawiać z dzieckiem. Nie bójmy się, że nie będziemy znali wielu odpowiedzi. Przyznajmy się do niewiedzy i zaproponujmy, że poszukamy informacji w książkach, w sieci albo znajdziemy kogoś, kto nam pomoże.