Telefon na wietrze - sposób na kontakt z tymi, których nam brakuje
NIecodzienna budka telefoniczna - "do rozmów z tymi, których brakuje" - stanęła na warszawskim osiedlu Jazdów.
NIecodzienna budka telefoniczna - "do rozmów z tymi, których brakuje" - stanęła na warszawskim osiedlu Jazdów.
Biała, przeszklona budka stanęła na niewielkim skwerku na tyłach ambasady Francji, kilkanaście metrów od ul. Jazdów. Prowadzi do niej drewniana ścieżka - pomost oraz kierunkowskaz: "Wietrzny telefon do rozmów z tymi, których brakuje".
Do budki może wejść każdy. W środku na niewielkiej półce znajdzie żółty, niepodłączony do sieci telefon. Kto zechce, może podnieść słuchawkę i porozmawiać, pożegnać się. Obok znajdzie pokaźnych rozmiarów księgę pamiątkową, w której chętni mogą zwrócić się do zmarłych na piśmie. Na jednej ze stron księgi ktoś napisał: "Hej dziadku", a pod spodem narysował dwa serca - mniejsze wewnątrz większego.
Na pomysł postawienia budki wpadła pisarka Katarzyna Boni. Organizując zbiórkę w jednym z serwisów crowdfundingowych napisała: "Telefon na wietrze ma pomóc wszystkim tym, którzy chcieliby ze zmarłymi bliskimi porozmawiać, ale nie znają sposobu ani formy na takie rozmowy. Jest dla tych, którzy nie zdążyli się pożegnać - nie tylko z powodu pandemii."
Pierwowzorem budki na Jazdowie była podobna konstrukcja, o której pisarka dowiedziała się, kiedy zbierała materiały o życiu Japończyków po tragicznym w skutkach trzęsieniu ziemi i tsunami z 2011 roku. Na pomysł "Kaze-no denwa" - "Telefonu na wietrze", wpadł jeden z mieszkańców miasta Otsuchi w północnej Japonii, pierwotnie do rozmów ze zmarłym kuzynem. Jednak po tsunami, które zabiło ponad 15 tysięcy osób, udostępnił telefon wszystkim chętnym. Z oferty skorzystało wtedy ponad 10 tysięcy osób. "Podnosili słuchawkę i zaczynali rozmowę", pisała Boni na stronie zbiórki. "Czasem tylko milczeli, czasem słuchali, czasem mówili nieprzerwanie. Wypowiadali wszystko to, co leżało im na sercu. Żegnali się."
Od pomysłowego Japończyka Katarzyna Boni dostała zgodę na realizację podobnego projektu w Warszawie. Zbiórkę wsparło finansowo ponad 230 osób.
Budka i prowadząca do niej ścieżka powstała w Stolarni Warszawskiej na ul. Różanej, w której na co dzień budowane są m.in. dekoracje dla stołecznych teatrów Guliwer i Baj. - To nie było łatwe zadanie, bo budka jest zrobiona z dużej ilości elementów, które musiały być precyzyjnie spasowane ze sobą - wspomina Adam Lamirowski, właściciel stolarni. - Sam pomysł jest bardzo interesujący i chętnie się podjęliśmy tego zadania. W zeszłym roku straciłem ojca, który zmarł z powodu COVID-19. To stało się tak nagle, że nie zdążyłem się pożegnać. Taka budka jest dobrym sposobem na rozmowę nie tylko z tymi, którzy już odeszli, ale też na dialog z samym sobą.
Pomysł wsparło Stowarzyszenie Otwarty Jazdów, a matronat nad inicjatywą objął Instytut Dobrej Śmierci. - Kiedy Kasia Boni, która działa w naszym kolektywie, opowiedziała o telefonie z Japonii, zaczęłyśmy się zastanawiać, czy w Polsce ten pomysł też spotka się z podobnym zainteresowaniem - mówi Anja Franczak z IDŚ. - Okazało się, że tak właśnie może być, bo spotkałyśmy się z wieloma pozytywnymi reakcjami. Kiedy podczas otwarcia budki ustawiła się do niej kolejka ponad 20 osób, zdałyśmy sobie sprawę, że "telefon na wietrze" jest ludziom potrzebny, że może wypełnić istotną lukę w ich życiu.
"Telefon na wietrze" ma stać na Jazdowie co najmniej do maja 2023 roku.