Wstecz

Ludowe wizje śmierci i umierania - Kostucha, Prusaczka i Zosia

W polskiej kulturze tradycyjnej śmierć zdecydowanie nie była traktowana wyłącznie w kategoriach procesu biologicznego. Miała fizyczną postać, zapowiadających ją posłów, własne cechy osobowe. Można było widywać ją jakiś czas przed śmiercią, usiłować ją oszukać albo przynajmniej się targować.

Kazimierz Stabrowski (1869-1929), Szept śmierci
Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie

Powiązane artykuły

Nie była też taka sama dla wszystkich. Inaczej przyjmowała tych, którzy umierali w domu, w otoczeniu rodziny, a inaczej ofiary śmierci nagłej czy samobójczej. Przyjrzyjmy się temu, jak ją postrzegano i jaki to miało wpływ na podejście do niej.

Zwiastuny śmierci

Dziś często w sytuacji straty bliskiej osoby czujemy się zaskoczeni – a więc to już? Przecież nie zdążyliśmy jeszcze czegoś jej powiedzieć, czegoś zrobić albo wyjaśnić nim odeszła. Nasi przodkowie wiedzieli, jak wielkie znaczenie ma właściwe przygotowanie się do śmierci, zarówno na poziomie duchowym, jak i społecznym i symbolicznym. Dotyczyło to między innymi rozliczenia się z krewnymi i sąsiadami ze swoich przewin, uzyskania ich wybaczenia, wsparcia w postaci modlitwy, zaopatrzenia w gromnicę albo okadzania czy otwierania okien w razie trudnego umierania. Dlatego dużą wagę przywiązywano do oznak świadczących o tym, że śmierć nadchodzi i w związku z tym warto zadbać o gotowość na jej pojawienie się.

W pierwszej kolejności należało obserwować otoczenie przyrodnicze. Szczególne znaczenie miały tu zwierzęta, zwłaszcza te kojarzone w jakimś stopniu ze sferą chtoniczną. Śmierć mogło więc zapowiadać krakanie kruków albo ich uporczywe pojawianie się w obejściu. Podobnie było z sowami, a w szczególności z pójdźką, której głos interpretowano jako wypowiadanie przez nią słowa: "Pójdź, pójdź w dołek pod kościołek".

Pojawieniu się śmierci w obejściu miało towarzyszyć także wycie psa, zwłaszcza w połączeniu ze zwieszoną w dół głową zwierzęcia. Wierzono także, że kto w godzinie umierania bliskiej osoby popatrzy między uszami psa do wnętrza izby, ten będzie miał okazję zobaczyć kostuchę na własne oczy.

Z kolei koń przepowiadał jej rychłą obecność grzebaniem nogą w ziemi, które miało odpowiadać czynnościom związanym z kopaniem grobu (i znalazło nawet odzwierciedlenie w piosence o zmarłym na wojnie żołnierzu, wedle którego jego konik "nóżką grzebie"). Z kolei historia o dwóch koniach podsłuchanych przez gospodarza w Wigilię i zwiastujących mu śmierć pokazuje, że o ile warto było na te znaki być wyczulonym, o tyle zaglądanie pod podszewkę losu mogło skończyć się dla człowieka tragicznie.

Znaki śmierci rozciągały się również na znajdujące się w domu przedmioty (pękanie wag zegara, tłukące się naczynia), a nawet na ciała niebieskie. Każdy człowiek miał swoją gwiazdę, pod którą się rodził i która kończyła żywot wraz z jego śmiercią. Stąd obserwowana na niebie spadająca gwiazda oznaczała, że czyjeś życie dobiegło kresu i widząc ją, należało zmówić modlitwę w intencji tej osoby.

Kobieta z naręczem narzędzi

Kiedy operujemy pojęciem upostaciowionej śmierci, zwykle myślimy o szkielecie zaopatrzonym w kosę. Na wsi ta wizja również zdobyła pewną popularność. Nazywana Kostuchą czy pieszczotliwie Kostusią postać zdobyła pewną popularność, którą zawdzięczała głównie znanym z kościołów przedstawieniom danse macabre.

Dancing skeletons, Dance of Death Fot. Wellcome Images

Co ciekawe, poza kosą (albo zamiast niej) śmierć bywała w ludowych wierzeniach uzbrojona również w szereg innych narzędzi: sierp i młotek (do odbierania życia), łopatę (do kopania grobów), grabie (do rozbijania brył ziemi lub zgrabiania ludzi ze świata), a nawet piłę (do piłowania desek na trumnę).

Znacznie częściej śmierć przybierała w wiejskich wyobrażeniach postać nie kościotrupa, a kobiety – czasem trochę chudszej lub przewyższającej ludzi wzrostem, ale zasadniczo zbliżonej wyglądem do człowieka. Ubierać miała się w białą szatę, czasem także w rańtuch (specjalną chustę) na głowie. Imiona, które jej nadawano, również świadczą o podobieństwie do wiejskich kobiet. Bywała więc śmierć nazywana Zośką, Baśką czy Jagusią, choć używanie tych imion może świadczyć nie tylko o jej oswojeniu, ale też o niechęci do nazywania jej prawdziwym mianem. Miała jednak chłopska śmierć i inne cechy ludzkie. W bajkach zdarzało jej się zostać kumą chłopskich dzieci albo ulitować nad niedolą sierot (za co Najwyższy miał pokarać śmierć głuchotą). Z drugiej zaś strony, mimo tej swojskości, miała w sobie niedającą się zażegnać obcość. Stąd w niektórych regionach była też utożsamiana z nielubianymi sąsiadami i nazywana Prusaczką.

Znacznie większą grozę budziła w naszych przodkach śmierć masowa, której źródłem były zarazy. Jej posłanniczką była już nie Zośka ani nawet Kostucha, ale straszliwa morowa dziewica. Ta chuda, przerażająca z wyglądu kobieta miała się snuć między domami (tak jak rozchodziło się tzw. morowe powietrze) z zakrwawioną chustką w ręku. Kiedy wetknęła do chałupy chustkę, domownikom sądzona była śmierć.

Umrzeć "jak pan Bóg przykazał" albo zostać strzygą

Przykład morowej dziewicy pokazuje, że w ludowej wizji świata rozróżniano śmierć naturalną od nadnaturalnej. O ile tej pierwszej raczej się nie sprzeciwiano ("Bo jak kto na śmierć chory, temu nie pomogą dochtory." – powiadają bohaterowie "Chłopów" Reymonta), o tyle w drugiej dopatrywano się ingerencji sił demonicznych i usiłowano na różne sposoby przepędzać (na przykład odprawiając nabożeństwa, opasując całą wieś obrzędowym ręcznikiem czy niestety, szukając kozła ofiarnego w postaci rzekomych "czarownic").

Nietypową śmiercią była również ta, która przychodziła w sposób nagły czy samobójczy, bez dopełnienia właściwych przechodzeniu na drugą stronę praktyk religijno-magicznych. Dotyczyła ona również osób uznanych przez społeczność za obce, które od początku miały odznaczać się nietypowymi cechami (np. posiadaniem dwóch serc czy dusz) albo takie, które za życia przewiniły przeciwko wiejskiej wspólnocie. Namiastkę tego, co się z nimi działo, dają nam "Dziady" Mickiewicza.

Rycina do wiersza Upiór (Adam Mickiewicz, Dziady) Fot. Biblioteka Narodowa

Zmarli tacy mogli więc błąkać się po świecie jako duchy, nie znajdując spokoju. Znacznie bardziej niebezpieczne z punktu widzenia całej społeczności były jednak wszelkiego rodzaju upiory, strzygi czy wąpierze. Te istoty demoniczne miały w zwyczaju nie tylko straszyć zbłąkanych nocą przechodniów, ale mogły także napadać na nich lub na swoich członków rodziny, wysysać z nich krew lub ciągnąć ich ze sobą na drugą stronę. Aby temu zapobiec, podejmowano więc szereg działań magicznych, mających osobniki niebezpieczne unieszkodliwić. Część z nich odnosiła się do odwróconego rytuału pogrzebowego – wynoszono ich z domu inną drogą niż zmarłych naturalną śmiercią, na miejsce pochówku niesiono nie zwykłą drogą, a granicami pól, a przez długi czas sam pogrzeb odbywał się w poza cmentarzem – w lesie lub na nieużytkach. Również sam sposób pochowania ciała różnił się w ich przypadku, począwszy od metod mniej niepokojących jak odwrócenie go głową do dołu aż po praktyki dość okrutne, jak ucięcie głowy i schowanie jej między nogami zmarłego.

Podejście do śmierci w tradycyjnej społeczności wiejskiej cechowała więc nieustanna ambiwalencja: między swoim a obcym, oswojonym a niebezpiecznym, ludzkim a demonicznym. Choć z perspektywy humanitarnej wiele z tych wierzeń i praktyk nie mogłoby ostać się krytyce, były wśród nich i takie, które pomagały pogodzić się z tym, co nieuchronne i widzieć w śmierci część życia.

Monika Stasiak

* * *

Załóż Miejsce Pamięci dla bliskiego zmarłego na Odeszli.pl - dokładna instrukcja, jak to zrobić

Wspominaj bliskich na Odeszli.pl. Podpowiadamy krok po kroku, jak napisać wspomnienie o osobie zmarłej