Wstecz

O śmierci dla dzieci (i nie tylko) - wybór literacki

Nie bójmy się podejmować w rozmowie z dziećmi trudnego tematu, jakim jest śmierć. Z pomocą mogą przyjść nam książki podnoszące tę tematykę, dostosowane do ich wieku i emocji. Ich wspólna lektura może stać się wsparciem w żałobie lub punktem wyjścia do rozmów o przemijaniu i stracie.

Temat śmierci jest bardzo trudny do poruszenia w codziennej rozmowie z dziećmi. Z pomocą mogą przyjść książki podnoszące tę tematykę, dostosowane do ich wieku i emocji.
Fot. Shutterstock

Powiązane artykuły

Dzieci a śmierć. Przez długie stulecia wątki splecione bardzo blisko, bo śmiertelność dzieci, a zwłaszcza niemowląt, była jeszcze w pierwszej połowie XX wieku powszechna. Na tyle powszechna, że nasi przodkowie często nadawali kolejnym potomkom imiona po zmarłym rodzeństwie w nadziei, że w końcu którejś z pociech uda się "wykorzystać" imię dłużej niż przez kilka lat. Dzieci były też stałymi uczestnikami obrzędów pogrzebowych – uczestniczyły wraz z dorosłymi w czuwaniach przy ciele, a nawet – jak w międzywojennej Łodzi – to starsze rodzeństwo niosło trumnę w trakcie pogrzebu młodszego.  

Dziś, na szczęście, sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Śmiertelność wśród najmłodszych mamy o wiele niższą niż w międzywojniu i wcześniejszych epokach. Widmo przedwczesnej śmierci usunęło się ze szczęśliwego horyzontu dzieciństwa. A ponieważ zniknęło, próbujemy wymazać je z doświadczenia naszych dzieci także w odniesieniu do umierania babć, dziadków czy zwierzęcych członków rodziny. Nie zliczę, ile razy jako celebrantka słyszałam, że ktoś nie będzie zabierał dzieci na pogrzeb bliskich, bo będzie im przykro. Albo o ukrywanym w tajemnicy przed najmłodszymi odejściu ukochanego kota i szukaniu podobnie wyglądającego "zastępcy". Albo o półprawdach w rodzaju: "Wujek/dziadek… wyjechał w daleką podróż". 

I choć nie ma nic złego w stosowaniu w rozmowie o śmierci eufemizmów dostosowanych do wrażliwości dziecka czy światopoglądu, który mu przekazujemy, to próby zatuszowania umierania kogoś bliskiego poprzez określenia, które nie dają żadnego wyobrażenia, że ta osoba znika z naszego życia na zawsze, mają zwykle chronić przede wszystkim dorosłych przed rozmową o trudnych tematach, a nie same dzieci. 

Na szczęście w pomocy naszym dzieciom w mierzeniu się ze śmiercią kogoś bliskiego nie jesteśmy osamotnieni. Mamy specjalistki i specjalistów wspierających dzieci po stracie. Mamy też na rynku czytelniczym coraz więcej książek podejmujących to zagadnienie – ze strony fabularnej lub metaforyczno-poetyckiej. Poniżej przegląd kilku spośród nich. 

 "Jestem Śmierć" – o tej, która współwystępuje z Życiem 

Ta zachwycająca ilustrowana książka autorstwa Norweżki Elisabeth Helland Larsen to mój numer jeden w kategorii książek o śmierci dla dzieci... które okazują się służyć także dorosłym. Śmierć jest jej główną bohaterką i narratorką zarazem. Opowiada czytelnikom o tym, że może przyjść niespodziewanie "zanim zbudzą się ptaki albo gdy słońce wyrośnie na niebie". Że odwiedza zarówno tych, którzy nasycili się życiem jak dobrym jedzeniem, oraz tych "o mięciutkich włosach i ciepłych rączkach", którzy trzymają ją za ręce. Bywa, że przeprowadza osoby odchodzące indywidualnie, ale też całe wsie i miasteczka. Nie można jej odwlec, nie można się przed nią ukryć. Jest nieodłączna od Życia, z którym wspólnie zamieszkuje w każdej istocie. 

Pięknemu, niedopowiedzianemu, a zarazem przejmującemu i wyrazistemu monologowi towarzyszą rysunki autorstwa Marine Schneider, na których śmierć jest ciemno ubraną dziewczyną z kwiatem we włosach, jeżdżącą na rowerze. Niesamowite zestawienie, tylko pozornie sprzeczne, bo podobnie jak tekst pomagają one przywrócić śmierć życiu, pradawnym cyklom, na które nic nie możemy poradzić, ale które możemy się nauczyć na nowo rozumieć. A wszystko to oddane w sposób prosty i magiczny zarazem lub może raczej magiczny właśnie przez swoją prostotę. Zrozumiałe dla dzieci, a zarazem dostarczające dorosłym języka, którym oni także mogą uczyć się nazywać to, co nienazwane. 

Ilekroć wracam do książki Larsen, jestem nią zachwycona. Często zdarza mi się zatrzymywać na poszczególnych fragmentach i oddychać głęboko ze szklącymi się oczami. Korzystałam z niej już  parokrotnie w czasie prowadzonych przez siebie ceremonii pożegnania. Czuję bowiem, że zarówno jej język, jak i grafika, które trochę odkrywają, a trochę zakrywają, które wyjaśniają i zarazem pozostawiają przestrzeń na to, co między wierszami, potrafią wspierać tych, którzy zawieszeni są w trudnym czasie pomiędzy śmiercią a dalszym życiem, pomiędzy stratą a miłością. Warto dzielić się nią z dziećmi i warto także ofiarować ją sobie. W Polsce ukazała się nakładem wydawnictwa Kultura Gniewu, które niedawno wznowiło nakład, więc możemy ponownie po nią sięgnąć. 

"Czy umiesz gwizdać, Joanno?"  – o bliskości z wyboru 

Nieco inaczej podchodzi do zagadnienia straty szwedzki pisarz Ulf Stark w książce "Czy umiesz gwizdać, Joanno?", z barwnymi, a zarazem prostymi ilustracjami Anny Höglund. Tytuł nawiązuje do starej, znanej także w Polsce piosenki, o której wspomina pewnemu chłopcu dziadek. To znaczy przyszywany dziadek, bo główny bohater tak bardzo chciał mieć prawdziwego dziadka, że wraz z kolegą udał się na jego poszukiwania do domu opieki dla osób starszych. Jedna samotność spotyka się z drugą samotnością, dając pewien wgląd w trudności w utrzymywaniu społecznych więzi w świecie, w którym jako społeczeństwo nie mamy czasu na starość ani na chorobę. Ale to nie jest książka o samotności, tylko o jej przełamywaniu. O tym, jak niewiele potrzeba, by dać sobie ciepło i bliskość na każdym etapie życia. I o tym, że umieranie to nie tylko leżenie w łóżku, ale także żartowanie, a czasem nawet chodzenie po drzewach. I jeszcze, że intuicja może nam czasem lepiej podpowiadać, jak kogoś pożegnać niż najlepiej wypracowane procedury. 

Tu także, bo język historii jest prosty, kształtowany z perspektywy dziecięcego bohatera, który sam musi nazywać sprawy związane ze starością i umieraniem, właśnie ta prostota staje się kluczem do tajemnicy. Nie do tajemnicy życia po śmierci, bo tej autor przed nami nie zdradza. Chodzi raczej o sekret relacji między jednym człowiekiem a drugim, którą można budować w każdym momencie i która nie potrzebuje ani szumnych deklaracji, ani więzów krwi. Czas na bliskość jest teraz. 

"Tkaczka chmur" – wyprawa po złote jabłuszko 

Katarzyna Jackowska-Enemuo, podobnie jak Elisabeth Larsen, odchodzi od języka jednoznacznego i opisowego na rzecz metaforycznego, baśniowego sposobu opisania świata. Bo choć nauczyliśmy się baśnie spychać do domeny dzieci, a także ze względu na dzieci cenzurować, to wiele z nich opowiada o trwającym bez przerwy cyklu życia-śmierci-życia w sposób, który jest czytelny i zrozumiały dla odbiorcy w każdym wieku. 

W takiej właśnie baśniowej formule autorka bierze na warsztat żałobę po stracie bliskiej osoby. Bohaterami są dzieci, siostra i brat, którzy muszą się mierzyć ze słabnięciem i umieraniem jednego z nich. Aby ocalić siostrę, chłopiec wyrusza w daleką drogę do ogrodu złego czarnoksiężnika i mierzy się ze zsyłanymi przez niego czarami: ognistym lasem gniewu, rzeką smutku i otchłanią rozpaczy. I choć to, po co wyruszył, nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, przecież jego droga nie będzie całkiem stracona. 

"Tkaczka chmur" to baśń, która pomaga nazwać i poukładać na nowo to, co po śmierci bliskiej osoby wydaje się być nie do poukładania. Mądrym, dostosowanym do dziecięcego odbiorcy językiem opisuje emocje, z którymi często mierzymy się po śmierci bliskiej osoby. Polecam ją zarówno jako punkt wyjścia do rozmów o stracie z naszymi własnymi dziećmi, narzędzie pracy z żałobą z uczniami, jak i wartościową, kojącą i poruszającą zarazem opowieść dla dorosłych. 

Ten krótki wybór oczywiście nie wyczerpuje nawet w niewielkim stopniu oferty książek dla dzieci poświęconych śmierci i żałobie. Raczej zaznacza kilka ścieżek, kilka możliwych sposobów przemawiania, z jakich mogą one korzystać. Warto za każdym razem szukać takiego sposobu, który będzie najlepiej dostosowany do naszych dzieci, ich wieku i rozumienia świata. Może się okazać, że lektura stanie się wsparciem w żałobie lub punktem wyjścia do rozmów o przemijaniu i stracie. 

Monika Stasiak