Wstecz

Opowiedzieć niewysłowione - śmierć w baśniach

Są przeżycia, które z trudem mieszczą się w tym, co racjonalne, co dające się objąć wyłącznie intelektem. Jednym z nich jest śmierć - ta, która rozpościera się na styku racjonalnego i nieracjonalnego, swojego i obcego, nieuniknionego.

'Matka'
Rys. Domena publiczna

Powiązane artykuły

Nic dziwnego, że jako doświadczenie graniczne śmierć wymaga również dostosowanego do siebie języka, że odnajduje się w przestrzeni metafory; tego, co oniryczne, symboliczne, co pasujące bardziej do baśni lub poezji niż do dokumentu lub powieści.

I choć baśnie czasem kojarzą nam się z moralizatorstwem, z dostarczaniem wzorców tego, co dobre i złe, to jak wskazuje Bruno Bettelheim:

Nierealistyczny charakter baśni (...) to jej ogromnie doniosła właściwość, bo wskazuje w jasny sposób, że w baśni nie chodzi o to, aby dostarczać praktycznych pouczeń o świecie zewnętrznym, ale o przedstawianie procesów zachodzących we wnętrzu człowieka.*

Jak więc manifestuje się śmierć w baśniowych narracjach? Jakie obrazy i wartości się z nią łączą? I czy opowieści mogą wspierać naszą drogę przez żałobę?

Niekoniecznie ponury żniwiarz – "Kuma Śmierć" braci Grimm

Dziś przyzwyczajeni jesteśmy myśleć o śmierci głównie w kategorii opozycji do życia, jako o czymś destrukcyjnym i jednoznacznie negatywnym. Już we wcześniejszym tekście o dawnych wyobrażeniach kostuchy pokazywałam, że ludowa wyobraźnia traktowała ją nie tylko jako coś jednoznacznie złego i często przypisywała jej cechy ludzkie.

Jednym z ciekawszych motywów wykorzystujących jej człowieczy charakter jest zebrana przez braci Grimm, ale obecna także w wielu lokalnych wariantach tej historii, opowieść o Śmierci, która zostaje matką chrzestną pewnego ubogiego chłopa.

Bohater tej historii, ojciec wielu dzieci, z chwilą narodzin kolejnego jest już tak zdesperowany, że wybiega na ulicę i zaczyna szukać dla swego syna ojca chrzestnego, który weźmie na siebie część ciężaru ekonomicznej opieki nad chłopcem. Po drodze spotyka Diabła i Boga, którzy oferują mu swe usługi, ale on jednoznacznie je odrzuca. Godzi się dopiero, gdy Śmierć oferuje się przyjść mu w kumotry, bo uważa ją ze wszystkich istot za najbardziej sprawiedliwą.

'Kuma śmierć' Rys. Domena publiczna

Ta ostatnia jest rzeczywiście dobrą matką chrzestną. Wskazuje swemu chrześniakowi magiczne zioła, z pomocą których będzie mógł leczyć różne choroby. Chłopak wyrasta na wielkiego uzdrowiciela, bogatego i powszechnie szanowanego. Jest jednak pewien warunek: będzie mógł uleczyć zgłaszających się do niego po pomoc ludzi tylko wówczas, gdy Śmierć będzie stała w nogach łóżka. Gdy stanie u jego wezgłowia, doktor ma oddać swej chrzestnej należną jej dolę.

Wszystko pozostaje w normie do momentu, gdy mężczyzna postanawia złamać reguły gry i oszukać swą protektorkę, obracając łóżko uzdrawianego przez siebie króla o 180 stopni. O ile za pierwszym razem ta sztuka zostaje mu wybaczona, o tyle za kolejnym (gdy próbuje ją powtórzyć z chorą królewną) ceną jest jego własne życie.

Jak założyć Miejsce Pamięci w serwisie Odeszli.pl? (instrukcja tutaj )

Surowa ogrodniczka – "Matka" Andersena

Baśnie mogą być także próbą opowiedzenia o tym, co niemożliwe. A gdyby tak wybrać się za śmiercią w pogoń i spróbować odebrać jej życie naszych bliskich, które ze sobą wzięła?

To pytanie podejmuje Andersen w "Matce". Śmierć występuje tu początkowo pod postacią zziębniętego staruszka, który zdobywa zaufanie tytułowej bohaterki i gdy ta na chwilę przysypia nad kołyską chorego dzieciątka, mężczyzna zabiera maleństwo ze sobą.

Pościg za Śmiercią i zadania, jakie musi spełnić po drodze matka, by znaleźć swego synka, składają się na niezwykły, mocny i bolesny obraz drogi przez żałobę. Noc, by podzielić się informacjami, każe kobiecie wyśpiewać sobie wszystkie piosenki, które śpiewała wcześniej choremu chłopcu. Ciernisty krzak prosi o przytulenie i ogrzanie go w zimową noc, w wyniku czego matka kaleczy się i krwawi. Jezioro, by przewieźć ją do celu podróży, żąda by bohaterka oddała mu swe podobne do gwiazd oczy.

Na miejscu okazuje się, że każde życie, które istnieje na ziemi, rośnie pod opieką Śmierci w jej cieplarni – jako drzewo, krzew albo maleńka trawka. Śmierć nie jest jednak właścicielką ogrodu, a zaledwie jego "administratorką", tą, która dogląda rosnących tam roślin, ale nie decyduje, jak długo będą żyły. Rozpacz matki zderza się z wielką niewiadomą, rozpływa się w niej. Nie znajduje odpowiedzi ani chyba nawet pocieszenia. Dopiero czas pokaże, co wzięła dla siebie z tej najtrudniejszej w życiu podróży.

Ta, którą można przechytrzyć

Mimo że śmierć w baśniach zwykle jawi się jako ta, której nie sposób uniknąć, zdarzają się opowieści o częściowo udanej próbie jej oszukania, pochwycenia i uwięzienia.

Kostucha znowu zyskuje w takich sytuacjach cechy ludzkie, a do zguby prowadzi ją zwykle łatwowierność i ufność w czystość cudzych intencji. Bywa więc, że bohater prosi ją, by wzięła coś dla niego z dziupli w drzewie, skrzyni albo innego pojemnika, z którego Śmierć nie będzie mogła szybko wyjść. Kiedy tylko ona znajduje się w żądanym miejscu, niedoszła ofiara zamyka szczelnie wylot i więzi Śmierć, uniemożliwiając jej wykonywanie obowiązków. Skutki są łatwe do przewidzenia: na całym świecie ludzie przestają umierać, a ziemia zaludnia się coraz bardziej. Czasem sam bohater jest też już słaby i zmęczony, chciałby zejść ze świata, ale dopóki Śmierć jest uwięziona, nie ma na to szansy. Zwykle więc albo on sam decyduje się na uwolnienie swego więźnia, albo prosi go o to ziemia, która nie może już utrzymać ciężaru ludzi, jakich musi nosić na swych barkach.

Uwolniona Śmierć natychmiast przywraca światu harmonię i od tego czasu jest już nieczuła na wszelkie prośby czy próby pertraktacji ze strony ludzi.

W każdym z powyższych obrazów śmierć jest nie tyle tą, która może rozporządzać życiem ludzkim, jak jej się podoba, ile raczej reprezentantką praw znacznie bardziej potężnych od niej samej. Jest bezstronną strażniczką równowagi – niezbędną nie tylko do tego, by sprowadzać życie ze świata, ale też by pozostające na nim życie mogło się rozwijać. Nie daje pewności odnośnie tego, co jest później. Daje tajemnicę, wyrażoną językiem baśni pięknie i boleśnie zarazem.

Jej przedstawienia z pewnością nie są tanim moralizatorstwem konserwatywnych społeczności. Jest w nich otwarcie się na to, że kontrola jest tylko naszym ludzkim złudzeniem, że są zjawiska i sytuacje, wobec których stajemy bezbronni, a zmierzenie się z nimi czyni nas ludźmi bardziej niż cokolwiek innego.

Czy również współcześnie baśnie mogą być dla nas wsparciem po stracie bliskiej osoby? To zależy od nas samych i od tego, co potrafimy wziąć z nich dla siebie. W czasie jednej z ceremonii pożegnania, którą prowadziłam, opowiedziałam jej uczestnikom współczesną (choć korzystającą ze starych, mocnych metafor) opowieść – "Tkaczkę chmur" Katarzyny Jackowskiej-Enemuo. Rozmawiając potem z bliskimi i słuchając tego, co oni usłyszeli z kolei od osób uczestniczących w ceremonii, poczułam, że niewiele tekstów było wówczas tak potrzebnych jak baśń – poza granicą racjonalności, z otwarciem się na to, co pomiędzy wierszami, co daje się zabrać nawet tam, gdzie trzeba budować swój świat na nowo.

Monika Stasiak

* Bruno Bettelheim, "Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni", przeł. Danuta Danek, wyd. WAB i Agencja Wydawnicza Jacek Santorski & Co, Warszawa 1996.