Wstecz

Ubranie "do trumny" - zapobiegliwość, przeżytek, zgoda na nieuniknione?

Czy do śmierci można się przygotować? Czy na pragmatyzm starszych osób, które w szafie trzymają ubranie do trumny, należy patrzeć tylko jak na dziwactwo wynikające z nadmiernej zapobiegliwości? Może powinniśmy spojrzeć na nie raczej jako na chęć uporządkowania i zorganizowania we własnym zakresie tego, o czym krewni nie chcą nawet słuchać?

Fot. Shutterstock

Powiązane artykuły

Czy do śmierci można się przygotować? Taki pragmatyzm bywa przedmiotem rodzinnych anegdot o ciociach lub babciach, które mają już wykupiony plac na cmentarzu, a czasem także postawiony pomnik z imieniem i nazwiskiem bez daty śmierci, w szafie trzymają ubranie do trumny, a w piwnicy urnę na prochy. Często te przygotowania są traktowane jako rodzaj wynikającego z nadmiernej zapobiegliwości dziwactwa starszych osób. Czy słusznie? Może powinniśmy spojrzeć na nie raczej jako na chęć uporządkowania i zorganizowania we własnym zakresie tego, o czym krewni nie chcą nawet słuchać? Zanim jednak przejdę do współczesnych kontekstów szykowania sobie ubrania do trumny, spójrzmy na tę kwestię z szerszej, historycznej perspektywy. 

Śmiertelnica dla wszystkich, wianki dla panien 

Jaki kolor powinien mieć strój kojarzony ze śmiercią? Dziś powiedzielibyśmy, że czarny. Jednak czerń i inne ciemne barwy w odniesieniu do ubrania zakładanego do trumny, to w Polsce stosunkowo późny, bo XX-wieczny wynalazek. Najbardziej powszechnym odzieniem dla zmarłych była przez całe wieki długa biała koszula śmiertelna, zwana też śmiertelnicą, czechłem czy zgłem. Jej znaczenie było nie tylko praktyczne, ale także obrzędowe. Prawidłowo uszyta koszula nie miała żadnych węzłów ani supełków, ponieważ wierzono, że mogła się w nich zaplątać dusza zmarłego. Szyto ją z nowego kawałka płótna już po śmierci, a wszystko, co miało z nią związek (np. igła, którą fastrygowano brzegi) musiało potem być w odpowiedni sposób zniszczone lub pochowane razem z trumną, by nie zaszkodzić ludziom oraz wegetacji roślin i zwierząt. 

Jakkolwiek zgło było początkowo prawdopodobnie jedynym odzieniem do trumny, z czasem zaczęło pełnić funkcję szaty wierzchniej, pod którą zakładano zwykłe ubranie. Zazwyczaj było ono mniej strojne od tego odświętnego, ale zdarzało się też, że było inaczej. W szczególności młode kobiety i mężczyźni, którzy nie zdążyli wejść w stan małżeński, byli ubierani na pogrzeb "jak na wesele" – z wiankami, wstążkami, w eleganckich butach. Tym samym próbowano dopełnić cykl rytualny, który w ich przypadku skończył się przedwcześnie, bez szansy na ożenek bądź zamążpójście. 

Ubiór do trumny był jednak w dawnej Polsce kwestią klasową. Choć barokowe pieśni doby kontrreformacji mówią o znikomości wszystkiego co materialne w obliczu śmierci, stroje trumienne z XVI-XVII w. dla osób wyższych stanem zdają się iść na przekór tym ponurym konstatacjom. Mężczyzn chowano w żupanach i kontuszach lub strojach na modę zagraniczną, kobiety – w bogato zdobionych sukniach. Podobnie jak na wsiach praktykowano tu natomiast przystrajanie głów osób stanu wolnego, panien i kawalerów, ale też dzieci i zakonnic, kwietnymi wiankami. 

Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie

Wszystko dobrze przygotować 

Po pierwszej wojnie światowej, wraz z coraz większą dostępnością tkanin fabrycznych, popularne stało się  zakładanie zmarłym ubioru zbliżonego do miejskiego. Zamiast śmiertelnej koszuli i stroju ludowego pod nią, pojawiły się garnitury i inne współczesne warianty odzieży. Zmieniła się też tonacja kolorystyczna. Dominującą barwą ubrań dla zmarłych stała się czerń. Ponieważ nie musieli być zdani tylko i wyłącznie na obrzędową konwencję, ludzie coraz częściej wybierali, w co chcieli być ubrani do trumny. 

O tym niknącym już dzisiaj świecie opowiada "Soroczka" Angeliki Kuźniak. Jej bohaterki i bohaterowie – w większości osoby przesiedlone po wojnie na Ziemie Odzyskane – zachowali pamięć dawnych tradycji pogrzebowych, starych pieśni i właściwych sposobów postępowania z ciałem. Wszyscy też mają mniej lub bardziej skrupulatnie przygotowane ubranie, w którym chcą na koniec spocząć. Czasem to tylko kilka drobiazgów, innym razem kompletny strój wraz z pończochami i bielizną oraz przedmiotami, które pragną zabrać ze sobą, jak książeczka do nabożeństwa albo różaniec. Wszystko schowane w odpowiednim miejscu w szafie, wyprasowane i oznaczone, by bliscy wiedzieli, gdzie szukać. 

W tych przygotowaniach wybrzmiewa jednak coś więcej niż zwykła skrupulatność. Bohaterki i bohaterowie reportażu to często osoby samotne, których współmałżonkowie umarli, a dzieci (jeśli jeszcze żyją) rozjechały się po świecie. Często nie ma już wokół nich tych, którzy mogliby stać na straży rytuału związanego z przygotowaniem ciała do pochówku.
Z podobną sytuacją borykają się osoby, które uczestniczą w moich warsztatach albo spotkaniach Death Cafe. Dzieci i wnuki często puszczają mimo uszu próby rozmów o pogrzebie lub kwitują je słowami: "Co też babciu mówisz, przecież świetnie się trzymasz". A dla wielu osób ze starszego pokolenia to ważne, co założą do trumny, bo to część ich wyprawy "na tamten świat". Warto poświęcić czas na wysłuchanie tego, co chcą nam powiedzieć bliscy o tym, jak chcą być ubrani w swoją ostatnią drogę. W grę wchodzi nie tylko spełnienie ich życzenia, ale też zapewnienie, że relacja z nimi nie rozpadnie się w obliczu śmierci. 

Jak ich zapamiętaliśmy i jak będziemy o nich pamiętać? Serwis Odeszli.pl umożliwia stworzenie unikalnego wspomnienia. Zobacz, jak krok po kroku założyć Miejsce Pamięci o bliskiej zmarłej osobie w serwisie Odeszli.pl

Współczesność – między potrzebą a technologią 

Dziś tymi, którzy przygotowują ciało zmarłego do pogrzebu, są najczęściej pracownicy domu pogrzebowego, korzystający z ubrania dostarczonego przez bliskich. Choć dla wielu osób społeczna konwencja tego stroju ciągle jest istotna, coraz odważniej decydujemy się na wybór takich części garderoby, które ważna dla nas osoba nosiła za życia. I to wydaje się być dobre rozwiązanie, bo nie ma przecież jedynej słusznej drogi postępowania. Warto zaufać swojej intuicji i nie poddawać się łatwo wdrukowanemu nam z zewnątrz przekonaniu, że coś należy albo wypada. Jeśli nasza mama najbardziej lubiła powłóczyste, barwne spódnice i szale, a na ceremonię czuwania ubierzemy ją w formalną garsonkę, prawdopodobnie będzie to sprzeczne nie tylko z jej oczekiwaniami, ale też ze sposobem, w jaki zapamiętali ją krewni i przyjaciele. Jeśli nasz brat był zagorzałym fanem AC/DC, a jego garderoba składała się głównie z koszulek z okładkami płyt zespołu, pewnie także życzyłby sobie odejść w jednej z nich, a nie w odprasowanej w kant koszuli.  

Co ciekawe, szczególnie dla osób, którym zależy, by pochówek był minimalistyczny i wiązał się z jak najmniejszą ingerencją w środowisko, zamiast klasycznego ubrania do trumny możemy zdecydować się też na prosty – lniany lub bawełniany – całun pogrzebowy. To rozwiązanie możemy wybrać zarówno w przypadku pogrzebu z ciałem, jak i kremacji. 

Samo spopielenie zwłok rządzi się specyficznymi regułami. Z uwagi na technologię tego procesu ubranie dla zmarłego powinno być zrobione z tkanin naturalnych: bawełny, lnu czy jedwabiu. Do kremacji nie pozostawia się zegarka, biżuterii, telefonu, ale też np. rozrusznika serca czy substancji łatwopalnych, jak np. flakonik perfum. Można więc powiedzieć, że kremacja w pewnym sensie przybliża nas do dawnych metod pochówku, w których mieliśmy do czynienia wyłącznie ze śmiertelną koszulą oraz prostą drewnianą trumną. 

W czasach, gdy stary rytuał pogrzebowy uległ już w ogromnej mierze zatarciu, podobnie jak w innych obszarach tego obrzędu, musimy wiele rzeczy odtworzyć lub wymyślić od nowa. Minimalizm jest jedną z możliwych ścieżek, podobnie jak indywidualne, nieskrępowane oczekiwaniami podejście do wyboru ubrania dla zmarłych. Dobrze, gdy konwencja nie przyćmiewa całkiem wiarygodności i więzi, bo to one są w rytuale pogrzebowym kluczowe.

Monika Stasiak