Wstecz

Jej śmierć poruszyła całą Polskę. 10 lat temu zmarła Anna Przybylska

Ania nie była gwiazdą. Przynajmniej dla nas. To była po prostu Ania - nasza córka, siostra, mama, przyjaciółka. Uwielbiali ją wszyscy, którzy ją spotykali. Taksówkarze, ekspedientki, listonosze, po prostu wszyscy - opowiadała w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów" Krystyna Przybylska, mama aktorki.

Fot. Albert Zawada/Agencja Wyborcza.pl

Powiązane artykuły

Anna Przybylska zmarła 5 października 2014 roku. Odeszła przedwcześnie po ciężkiej chorobie, zmagała się z rakiem trzustki. Miała zaledwie 35 lat, osierociła troje dzieci.

10. rocznica śmierci Anny Przybylskiej. "Dopóki będzie istniał film, będziesz młoda, piękna i wesoła"

– Walczyła do końca. O każdy dzień. Robiła to z wielkiej miłości do dzieci, najbliższych i życia. Śmierć Anny Przybylskiej wstrząsnęła nie tylko jej rodziną i przyjaciółmi. Piękną i młodą aktorkę opłakuje cała Polska – mówił podczas uroczystości pogrzebowych w Gdyni ks. Edmund Skalski, proboszcz kościoła NMP Królowej Polski.

9 października 2014 roku Annę Przybylską żegnały tysiące osób. Okolice kościoła w centrum Gdyni ozdobiono czterema tysiącami białych róż i flagami z napisem "Jesteś w naszych sercach".

Aktorka została pochowana w rodzinnym grobie na cmentarzu parafialnym na gdyńskim Oksywiu. Spoczęła obok swojego ojca, komandora porucznika Bogdana Przybylskiego.

Fot. Artur Barbarowski/East News
Anka, dopóki będzie istniał film i telewizja, będziesz młoda, piękna i wesoła. Tak Cię będą pamiętać pokolenia. Ania umarła w niedzielę, a ja mam wrażenie, że tego dnia narodził się mit. Zwykłej dziewczyny z Wybrzeża, która w tajemniczy sposób zawładnęła sercami widzów z całego kraju

– żegnał ją reżyser Radosław Piwowarski.

 "Łobuziara z urodą nastolatki i głosem Jana Himilsbacha"

To właśnie Radosław Piwowarski odkrył talent Anny Przybylskiej, obsadzając ją w 1997 roku w "Ciemnej stronie Wenus" w roli kochanki Maxa Rosnera granego przez Jana Englerta. Aktorka była wówczas niepełnoletnia, ale reżyser obiecał jej mamie, że "w Warszawie Ani włos z głowy nie spadnie" i wszyscy tam o nią zadbają. Rok później zadebiutowała w serialu "Złotopolscy" w roli policjantki Marylki i ta postać przyniosła jej największą popularność.

Zagrała w osiemnastu filmach, m.in.: "Karierze Nikosia Dyzmy", "Sępie", "Sezonie na leszcza", "Dniu świra" i dziewięciu serialach, m.in.: wspomnianych "Złotopolskich", "Niani", "Daleko od noszy", "Kryminalnych", "39 i pół". Była również twarzą wielu kampanii reklamowych.

fot. Jacek Balk/Agencja Wyborcza.pl

"Łobuziara z urodą nastolatki i głosem Jana Himilsbacha , w zasadzie nie musiała niczego grać. Pojawiła się w polskim kinie znikąd i od razu stała się fenomenem: przed kamerą bardziej naturalna od szkolonych aktorek; utożsamiała »polski sen lat 90« – była idealną dziewczyną z sąsiedztwa, która trafiła na okładki magazynów i do telewizji w szczytowych godzinach oglądalności. Ania Przybylska została »Królową Serc« w kraju, w którym ludzie sukcesu – zwłaszcza »piękni i młodzi« – nigdy nie mają łatwo. Spieszyła się momentami tak, jakby czuła, że to wszystko może zbyt długo nie potrwać. Jakby wiedziała, że szybko musi zawierać związek, zakładać rodzinę, urodzić dzieci, by zdążyć się jeszcze tym wszystkim nacieszyć" – opowiadają jej bliscy w biografii aktorki pt. "Ania" napisanej przez Grzegorza Kubickiego i Macieja Drzewieckiego.

Fot. Łukasz Węgrzyn /Agencja Wyborcza.pl

Dwa lata temu do kin wszedł dokumentalny film pod tym samym tytułem w reżyserii Michała Bandurskiego i Krystiana Kuczkowskiego, który powstał we współpracy z rodziną aktorki. Film "o zwykłej dziewczynie znad morza, którą pokochała cała Polska i po której cała Polska płakała". Córka aktorki Oliwia Bieniuk udostępniła realizatorom prywatne zdjęcia i nagrania z życia swojej mamy.

"Na tym filmie płaczą wszyscy. I bohaterowie, i widzowie. Jest przede wszystkim sentymentalny, ale trudno, żeby było inaczej, skoro opowiada o aktorce, która przeżyła lat ledwie 35, pokonana przez raka trzustki" – pisał po premierze Jacek Szczerba z "Gazety Wyborczej".

"Jak jest Open'er, do Ani ciągną całe wycieczki"

Widzowie pokochali Annę Przybylską za jej charyzmatyczną osobowość, naturalność, niezwykłą urodę, poczucie humoru.

Była takim cudnym kimś, takim prawdziwym

– wspominał aktor Paweł Wawrzecki, odtwórca roli komendanta Gabriela w "Złotopolskich".

I choć upływają kolejne lata od śmierci aktorki, jej grób wciąż odwiedza bardzo wiele osób.

– A jak jest Open'er [festiwal odbywa się na podgdyńskim lotnisku, kilka kilometrów od cmentarza, na którym spoczywa Ania], to już w ogóle ciągną do Ani całe wycieczki . I wciąż jest mnóstwo nowych zniczy, kwiatów. (...) Ktoś kiedyś zostawił piękną drewnianą płaskorzeźbę w kształcie otwartej książki. (...) Kilka tygodni temu spotkałam na cmentarzu dwoje ludzi, którzy powiedzieli, że przyjechali na weekend do Gdyni z Ciechanowa. Czytali biografię Ani i uznali, że nie mogą jej nie odwiedzić. Widocznie naprawdę zdarzają się na tym świecie ludzie, o których nie da się zapomnieć. I najwidoczniej taką osobą była moja Ania. Jestem wdzięczna wszystkim, którzy ją pamiętają – wspominała dwa lata temu Krystyna Przybylska, mama aktorki.

Wspominaj bliskich na Odeszli.pl. Podpowiadamy krok po kroku, jak założyć Miejsce Pamięci w serwisie Odeszli.pl?

Ania na pierwszym miejscu stawiała rodzinę

Anna Przybylska urodziła się w Gdyni i to Gdynię uważała zawsze za swoje miejsce na świecie. Chętnie angażowała się w miejskie akcje charytatywne i społeczne, a w 2011 r. została matką chrzestną promu "Stena Spirit".

– Pamiętała, że urodziła się w Gdyni, kochała to miasto i chętnie tu wracała. Przed kilkoma laty bezinteresownie zaangażowała się w wakacyjną kampanię promocyjną miasta, zostając jej twarzą. Cała kampania była oparta na jej wizerunku. (...) Cudowna osoba, życzliwa ludziom, pogodna i uśmiechnięta – taką ją zapamiętam – mówił po jej śmierci prezydent Gdyni Wojciech Szczurek.

Choć była niezwykle popularna, nie czuła się gwiazdą, nie zachowywała się jak gwiazda, a na pierwszym miejscu zawsze stawiała rodzinę.

Wojciech Szczurek: "Zapamiętam ją jako cudowną mamę, która wiele razy w sytuacji życiowych wyborów podkreślała, że to dom, rodzina i dzieci są dla niej najważniejsze".

Krystyna Przybylska: "Zawsze starała się zaplanować każdy wyjazd tak, aby jak najdłużej być w domu i jak najszybciej wrócić. Zdarzało się, że rano wsiadała do samolotu, wieczorem wracała, żeby choć chwilę przytulić dzieci, i następnego dnia leciała znowu".

Fot. Łukasz Węgrzyn/Agencja Wyborcza.pl

Aktorka tworzyła szczęśliwy związek z Jarosławem Bieniukiem, mieli trójkę dzieci: Oliwię, Szymona i Jana.

Zmarła w swoim rodzinnym domu w Gdyni Orłowie.

Krystyna Przybylska : "W sobotę była przepiękna pogoda. Patrzyliśmy na morze. Odbywały się jakieś zawody żeglarskie. Nakryliśmy Anię kołdrą, kocem, nałożyliśmy jej czapkę. Ania kazała nam patrzeć na słońce, wodę, na te żaglówki. (...) W niedzielę nad ranem pielęgniarka z hospicjum wychodziła na następny dyżur, zrobiłam jej kawę i kanapkę, wróciłam do Ani i zobaczyłam, że odchodzi".

Anna Przybylska odeszła 5 października 2014 r. o godz. 15.18.

Agnieszka Drabikowska