Niełatwą sprawę grobów niemieckich żołnierzy pochowanych na terenie Polski udało się rozwiązać dopiero kilkadziesiąt lat po wojnie. Wygląda na to, że skutecznie. Na Niemieckim Cmentarzu Wojennym w Glinnej koło Szczecina znajduje się około 29,5 tys. grobów niemieckich żołnierzy z czasów II wojny światowej. Tutaj przeniesiono również szczątki ekshumowane z Cmentarza Centralnego w Szczecinie.
– Wciąż powstają tu nowe groby. Tylko w tym roku już 300 – mówi dla Deutsche Welle Piotr Nycz, opiekun cmentarza. – Bywa, że rodzina dopiero teraz, po 70-80 latach, dowiaduje się o miejscu pochówku i przyjeżdża do Glinnej. Na miejscu są bardzo wzruszeni – dodaje.
Zapewnia, że nigdy nie doszło na nim do aktu wandalizmu. Nigdy też nie usłyszał, że komuś nie podoba się fakt, że w Polsce są groby niemieckich żołnierzy.
To efekt polskiej kultury i szacunku dla zmarłych
– mówi pan Piotr.
Na terenie Polski zginęło wielu niemieckich żołnierzy
W listopadzie 2024 r. podczas kilkudniowych prac ekshumacyjnych w Lubaniu na Dolnym Śląsku, na terenach zielonych położonych w bezpośrednim sąsiedztwie dawnego szpitala, badacze wydobyli szczątki 25 osób. W większości byli to żołnierze Wehrmachtu, którzy spoczywali w masowych mogiłach.
Kilka tygodni wcześniej, w październiku, szczątki dwóch żołnierzy odnaleziono podczas prac przy budowie trasy S7 na wysokości miejscowości Niepiekła niedaleko Płońska w województwie mazowieckim. Szczątki znajdywane są także na prywatnych posesjach. W Beskidach zdarzyło się np. że ciało żołnierza, w mundurze i z karabinem, zostało znalezione podczas prac przy czyszczeniu studni.
W jednej z miejscowości Żywiecczyzny szczątki dwóch żołnierzy mieszkańcy odkryli w swoim ogródku. To było kilkanaście lat temu, żyły tam wtedy jeszcze osoby, które pamiętały dwóch młodych wojaków pokazujących miejscowym zdjęcia swoich żon i dzieci i czekających, kiedy wreszcie skończy się wojna. Nie wiadomo, czy zabili ich Rosjanie, czy też skosiła przypadkowo seria z niemieckiego karabinu maszynowego. Górale pochowali ich pod porzeczkami.
Według szacunków podczas działań wojennych w latach 1939-1945 na ziemiach polskich zginęło około 500 tysięcy żołnierzy armii niemieckiej. Wielu straciło życie w trakcie kampanii wrześniowej w 1939 roku, ale zdecydowana większość poległa w latach 1944-45, kiedy między Bugiem a Odrą toczyły się bitwy między cofającymi się jednostkami niemieckimi i atakującą je Armią Czerwoną. Polegli żołnierze często chowani byli w przypadkowych miejscach i zbiorowych grobach.
Polska zobowiązała się, że będzie dbać o groby niemieckich żołnierzy
Dopiero po przemianach politycznych doszło do utworzenia cmentarzy wojennych, na które przewożone są ciała ekshumowanych żołnierzy. O zapewnieniu opieki grobom żołnierzy niemieckich mówili we wspólnym oświadczeniu z 1989 r. premier Tadeusz Mazowiecki i kanclerz Helmut Kohl. Jest też dotyczący tej sprawy zapis w polsko-niemieckim traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 r., a także wprowadzone w życie 8 grudnia 2003 r. porozumienie pomiędzy Polską i Niemcami dotyczące grobów ofiar wojen i przemocy totalitarnej. Wszystkie koszty związane z ekshumacjami, budową i utrzymaniem cmentarzy w Polsce ponosi niemiecki Związek Opieki nad Grobami Wojennymi.
W Polce jest dziesięć cmentarzy żołnierzy niemieckich, są m.in. w Przemyślu, Puławach, Gdańsku i Modlinie. Największa taka nekropolia znajduje się w Bańgowie, dzielnicy Siemianowic Śląskich. Grunt na ten cel podarowały władze samorządowe. Pogrzebano tutaj szczątki około 28 tysięcy żołnierzy, których ciała ekshumowano z różnych miejsc w województwach: małopolskim, świętokrzyskim, śląskim i łódzkim. Surowy wystrój cmentarza to proste, kamienne krzyże oraz obeliski z wyrytymi nazwiskami żołnierzy, a także nazwami miejscowości, w których ekshumowano ich szczątki. Zgodnie z polsko-niemieckim porozumieniem napisy na grobach nie mogą informować o stopniach wojskowych i formacjach, do których należeli polegli.
Wiemy, kim byli polegli, bo przy większości szczątków znajdywane są znaczki identyfikacyjne lub butelki z kartkami z ich nazwiskami.
Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Wyborcza.plNekropolia została oddana do użytku w październiku 1998 roku.
Przywozili szczątki tirami, w trumienkach z czarnej tektury
– opowiadał "Wyborczej" Henryk Gajewski, kierownik budowy cmentarza.
– Trumny miały po 60 centymetrów długości. Bo po tylu latach zostały tylko czaszki i kości – mówił.
Eugeniusz Nowicki, który zaprojektował nekropolię, podkreślał, że podejście Niemców bardzo mu się podoba. – Nie zamierzali z tego cmentarza zrobić świątyni, panteonu czy ołtarza, a tylko zapewnić godne miejsce spoczynku swoim rodakom. Doceniam tę delikatność postępowania – mówił "Wyborczej" Nowicki.
Kemping na cmentarzu
Przez lata głośno było o sytuacji w Bielsku-Białej, gdzie na cmentarzu żołnierzy niemieckich wybudowano... kemping. Alois Kremsa, autor niemieckiej monografii Kamienicy, opisał okoliczności powstania w latach 40. XX wieku tej nekropolii u stóp Dębowca, popularnego celu weekendowych wypadów bielszczan. Z jego relacji wynika, że ówczesne dowództwo sił zbrojnych Rzeszy poszukiwało najbardziej odpowiedniego miejsca pod cmentarz, na którym pochowani mogliby zostać żołnierze niemieccy polegli na południowym froncie podczas kampanii wrześniowej. Wybrano teren pod Dębowcem. Pochowano tutaj żołnierzy Wehrmachtu ekshumowanych w latach 1940-1944 na odcinku pomiędzy Cieszynem i Lwowem.
Opiekę nad nekropolią aż do momentu wkroczenia do miasta wojsk sowieckich sprawowała firma ogrodnicza Stanisława Schauera. Na groby żołnierzy przychodzili także bielscy Niemcy, którzy licznie zamieszkiwali wtedy miasto. Po wejściu sowietów zostali stąd wypędzeni albo uciekli. Nie było już komu dbać o nekropolię.
Rosjanie wysadzili cmentarną bramę oraz obelisk z orłem III Rzeszy. Z czasem znikły nagrobki, teren porósł trawą i chaszczami. W 1978 roku ówczesne władze miasta zgodziły się, by w dolnej części powstał kemping, wtedy też teren wyrównano.
DAWID CHALIMONIUKW trawie koło kempingu można było przez lata nadal znaleźć drewniane deski z trumien, zbutwiałe kawałki mundurów, a nawet kawałki palców czy żeber. W 1990 roku ówczesny generalny konsul Niemiec z Krakowa zainteresował się dawną nekropolią. To m.in. za sprawą jego starań w latach 1997-1998 odbyła się tam częściowa ekshumacja, wydobyte ciała przewieziono właśnie na cmentarz w Siemianowicach Śląskich. W 1997 roku udało się ekshumować 651 żołnierzy, rok później wydobyto 805 ciał.
Sprawa ciągnęła się przez lata
Prace przeprowadzone w latach 90. nie objęły terenu całego dawnego cmentarza. By spróbować wydobyć wszystkie szczątki, trzeba byłoby w zasadzie zburzyć kemping. Nikt się na to wtedy nie zdecydował. Strona niemiecka nie uznała sprawy za zamkniętą. Kilka lat później do władz Bielska-Białej trafił raport dotyczący dawnej nekropolii.
"Niezrozumiałe jest dla nas, jak można budować na cmentarzu place zabaw dla dzieci" – oburzał się podpisany pod raportem Hartmut Mehnert, kierownik grup ekshumacyjnych w Polsce.
Sprawę udało się zamknąć ostatecznie dopiero w 2022 roku. Wykorzystano moment, gdy kemping zmieniał gospodarza, co wiązało się z jego modernizacją. W sumie wydobyto wtedy z ziemi szczątki 761 żołnierzy. Wszyscy trafili na cmentarz w Siemianowicach Śląskich. 98 proc. zmarłych udało się zidentyfikować dzięki nieśmiertelnikom, z którymi byli grzebani.
Ewa Furtak