Droga do Dubicz Cerkiewnych prowadzi przez pola i lasy. Zielone połacie przeplatają się z kolorami jesiennych drzew. Na tle barw natury nie sposób pominąć błękitu – ten pojawia się na jednym z ostatnich zakrętów przed wsią. To zabytkowy cmentarz prawosławny.
Błogosławieni umierający z Bogiem
Gości wita brama z napisem w języku staro-cerkiewno-słowiańskim.
fot. Małgorzata BazylukNa pierwszy rzut oka nekropolia łudząco przypomina kolorowy cmentarz w Sapâncie w Rumunii. Choć obok 200-letnich nagrobków pojawiają się nowoczesne, prosto z katalogów, to tradycja wciąż wiedzie prym i nadaje charakter miejscu. Pamięć trwa i nic nie wskazuje na to, żeby miała się skończyć.
fot. Małgorzata BazylukNapisy na płytach nagrobnych są polskie, ale też rosyjskie. Okolicznym mieszkańcom cyrylica nie sprawia problemu w czytaniu. Spacerując pomiędzy alejkami, należy uważać – cały cmentarz usiany jest niewielkimi nasypami zarośniętymi trawą. Tylko czasami znicz czy sztuczny kwiat sygnalizuje, że to również grób. Czyj? Tego nie wiadomo.
Kolorowe wstążki na krzyżach
Przez 40 lat krzyże na cmentarz w Dubiczach Cerkiewnych wykonywał Dymitr Dzida. Lokalny artysta miał trzy córki, ale ani jednego syna, któremu mógłby zgodnie z tradycją przekazać fach. Kamieniarstwo to ciężka praca, a na wsi taką przekazywało się innemu mężczyźnie. Wraz ze śmiercią Dymitra Dzidy skończyła się więc pewna epoka dubickiego cmentarza.
Szkoda, bo tworzył krzyże wyjątkowe – swoim kształtem przypominają trójlistną koniczynę. Wiele z nich jest dziś ozdobionych kolorowymi wstążkami, które mają przypominać tradycyjne ręczniki nazywane "wyszywankami". W tej części Podlasia ręczniki obrzędowe miały szczególne znaczenie. Towarzyszyły ludziom od narodzin aż do śmierci, zdobiły domy i ikony, ale też krzyże cmentarne i przydrożne. To relikt, który świadczy o bogactwie materialnym i duchowym.
fot. Małgorzata BazylukNagrobki i krzyże w Dubiczach Cerkiewnych pomalowane są na niebiesko, podobnie jak pobliska cerkiew pw. Opieki Matki Bożej. Wita podróżnych na wjeździe do wsi, zaraz za tablicą z nazwą. Tu kolor również nie jest przypadkowy – w prawosławiu niebieskie cerkwie poświęcone są Matce Boskiej lub archaniołowi Michałowi, brązowe zaś męczennikom. Miejscowi wierzą, że im więcej koloru niebieskiego w otoczeniu, tym mniej zła. A tego w historii miejscowej cerkwi nie brakowało.
fot. Małgorzata BazylukMiejsce wybrane, ale utrapione
Dubicze Cerkiewne to niewielka wieś w powiecie hajnowskim, położona nad rzeką Orlanką. Legenda głosi, że osadę w tym miejscu założyło wschodniosłowiańskie plemię Krywiczów pochodzące z północnej Litwy. Wędrowcy trafili na dębowy zagajnik, w którym postanowili osiąść. To właśnie od niego wzięła się obecna nazwa miejscowości. Po białorusku "dub" to właśnie dąb. Cerkiew zaś – zgodnie z inną legendą – stała w tym miejscu "od zawsze".
Oficjalne wieś założono około 1532 roku, a pierwsza zachowana wzmianka o niej pochodzi z 1553 r., gdy król Zygmunt August wydał przywileje na budowę cerkwi. Pierwsza świątynia, jak głosi kolejna legenda, spłonęła, a zachowała się jedynie ikona Matki Bożej, którą... wiatr przeniósł w inne miejsce. Mieszkańcy wybudowali kolejną cerkiew. Ta przetrwała do II wojny światowej. W czerwcu 1941 roku podczas walk niemiecko-radzieckich również została spalona.
Inna legenda mówi, że nie strawił jej ogień, lecz zapadła się pod ziemię jako kara za grzechy mieszkańców. Przekonać się o tym można w dzień święta św. Piotra i Pawła, czyli jej patronów. Wystarczy przyłożyć ucho do ziemi, aby usłyszeć bijące dzwony świątyni.
Małgorzata Bazyluk