Pół wieku ukrywał pracę dla Kedywu. Jacek Dehnel opowiada niesamowitą historię swojego dziadka
- Był człowiekiem serdecznym, bardzo obowiązkowym - mówi o swoim dziadku, Zygmuncie Karpińskim, ps. Zypeć, pisarz Jacek Dehnel.
- Był człowiekiem serdecznym, bardzo obowiązkowym - mówi o swoim dziadku, Zygmuncie Karpińskim, ps. Zypeć, pisarz Jacek Dehnel.
To kolejna odsłona cyklu "Korzenie pamięci" prezentowanego przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Tym razem Arleta Zalewska rozmawia z Jackiem Dehnelem, pisarzem, publicystą, tłumaczem.
– I także wnukiem powstańca – rozpoczyna spotkanie dziennikarka.
– Wnukiem i pociotkiem, bo powstańców w rodzinie mam z obu stron sporo – podkreśla Jacek Denhel.
Zdradza, że bardzo lubi rozmawiać o przeszłości. Powołuje się przy tym na słowa amerykańskiego powieściopisarza Williama Faulknera, który kiedyś powiedział: "Przeszłość nigdy nie umiera, ona nawet nie jest przeszłością". Sparafrazowane brzmią: "Historia nie jest daleka, ona nawet nie jest miniona".
– Cały czas pokrywamy naszym życiem tę zastałą bryłę jakąś taką cienką warstewką. To, na czym budujemy, jest budowane przez pokolenia. I to we wszystkich aspektach – podkreśla Jacek Dehnel.
Być może wpływ na chęć opowiadania o przeszłości miała także babcia pisarza, Helena. – Była gadułą – wspomina pisarz.
Opowiadając o dziadku powstańcu warszawskim, Jacek Dehnel wraca do XIX wieku. – Mój prapradziadek, Jan Feliks Karpiński, brał udział w powstaniu styczniowym. Został karnie wcielony do armii rosyjskiej. Potem rodzina zajmowała się zarządzaniem różnymi lasami, bo się na tym znała. I mój pradziadek, Józef Karpiński, był rządcą u Sapiehów w Białej Cerkwi i Spuszy. I to właśnie w Białej Cerkwi urodził się mój dziadek Zygmunt Karpiński – opowiada gość Arlety Zalewskiej.
Było to 27 lutego 1908 roku.
– W czasie rewolucji uciekali na tereny Polski, której oczywiście wtedy jeszcze nie było, i osiedlili się w Siedlcach – wspomina Jacek Dehnel.
Zygmunt Karpiński podtrzymywał rodzinne tradycje leśnictwa. – Babcia mówiła, że dziadek był walizką zmarnowanych talentów. Grał na fortepianie, komponował, ale jednak miał zostać leśnikiem. W Warszawie, w 1933 roku, poślubił swoją pierwszą żonę. Oboje byli wówczas urzędnikami średniego szczebla –opowiada wnuk powstańca.
Podkreśla, że dziadek miał dość trudne przeżycia w czasie kampanii wrześniowej. – Nie mógł zrozumieć tego kompletnego rozkładu polskiej armii – mówi Jacek Dehnel.
Zygmunt Karpiński od razu wszedł w konspirację. Pracował dla Kedywu, czyli powstałego w drugiej połowie 1942 r. działu Armii Krajowej zajmującego się organizacją i przeprowadzaniem akcji bojowych, zamachów, dywersji.
Niesamowite są szczegóły tej współpracy Zygmunta Karpińskiego.
– Wtedy nad okupowanymi terenami Polski przeprowadzano próby z rakietami V1 i V2. I dziadek, pod pozorem dbania o lasy, zbierał resztki tych rakiet, przenosił na rysunki techniczne, a następnie na mikrofilmy, które wysyłano do Londynu – opowiada Jacek Dehnel. – Był przecież wynalazcą, miał wielki zmysł techniczny – opowiada.
Dodaje, że rodzina dowiedziała się o tym… po pół wieku. – Jako urodzony konspirator o tym, że pracował dla Kedywu, powiedział nam po roku 1989. Ukrywał to 50 lat. Dlaczego? Oczywiście ze względów bezpieczeństwa – podkreśla pisarz.
Jak wyglądały szczegóły tej współpracy?
– Dziadek przyjechał do wsi Lisów koło Morawicy pod Kielcami. Był wtedy żonaty, a moja babcia była zamężna. Wynajmował pokój w ich dworze. Plany rakiet ukrywał w pianinie mojej babci, która o tym nie wiedziała. I tam zaczął się romans – opowiada Dehnel. Dodaje, że jego babcia była wówczas żoną Juliana Rogozińskiego, wybitnego tłumacza literatury francuskiej. – Ten nie mógł mieć dzieci, a moja babcia bardzo chciała mieć dzieci – dodaje.
Pierwsza żona Zygmunta Karpińskiego, wraz ze swoją matką, zginęła podczas Powstania Warszawskiego, 26 sierpnia 1944 roku na Starym Mieście w Warszawie.
Jacek Dehnel podkreśla, że te konspiracyjne przyzwyczajenia Zygmunta Karpińskiego dały się zauważyć przez kolejne lata. – Prawie nic nie mówił. Nie mam takiego doświadczenia, które mają niektórzy, że mieli dziadka, który wszystko opowiadał – wspomina pisarz. – Oczywiście był uroczy, miły, niesłychanie grzeczny. Był człowiekiem serdecznym i bardzo obowiązkowym – dodaje.
Po Powstaniu Warszawskim Zygmunt Karpiński trafił do niewoli niemieckiej. Był jeńcem Stalagu 344 Lamsdorf, a następnie został osadzony w Oflagu VII A Murnau.
Po II wojnie światowej wrócił do pracy, oczywiście w lasach państwowych. I cały czas coś udoskonalał, wynajdował. – Prowadnicę siewnika do bardzo małych nasionek konstruował między innymi z czerstwej, długiej bagietki. A tu jest wysokościomierz drzew, pomysł polski. Zaprojektował inżynier Z. Karpiński – Jacek Dehnel pokazuje gazetę z 10 czerwca 1951 roku.
Zygmunt Karpiński zmarł 19 lipca 1991 roku.
Cała rozmowa Arlety Zalewskiej z Jackiem Dehnelem
"Korzenie pamięci" to inicjatywa Muzeum Powstania Warszawskiego, która została zainaugurowana w 2021 roku i stała się kluczowym elementem realizacji długofalowej misji muzeum.
Aby uhonorować powstańców, muzeum zachęca ich bliskich, aby dzielili się wspomnieniami o swoich przodkach, tak aby pamięć o nich przetrwała dla przyszłych pokoleń. "Chcemy tworzyć społeczność potomków powstańców warszawskich, która podejmuje »sztafetę pokoleń« – opiekunów wspomnień, marzeń i wartości przekazywanych przez powstańców" – brzmi przesłanie akcji.
Wywiady z członkami rodzin powstańców są dostępne na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego oraz na muzealnym kanale w serwisie YouTube.
Akcja jest wciąż otwarta. Każdy potomek powstańca, który wypełni ankietę dostępną na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego, będzie miał okazję zostać zaproszony na wywiad.
Równocześnie w ramach projektu w warszawskich parkach sadzone są drzewa upamiętniające powstańców.
Tekst powstał na podstawie materiałów udostępnionych przez Muzeum Powstania Warszawskiego.
Piotr Rozpara