Marlon Brando

Marlon Brando

Ur. 03.04.1924 Zm. 01.07.2004

Wspomnienie

Dla wielu najwybitniejszy aktor filmowy w historii. Był Vito Corleone - szefem rodziny mafijnej - w „Ojcu chrzestnym” (1972); mężem załamanym po stracie żony - w „Ostatnim tangu w Paryżu” (1973); dezerterem-szaleńcem dowodzącym armią tubylców - w „Czasie Apokalipsy” (1979). Ten fenomenalny Amerykanin o irlandzkich korzeniach wniósł do aktorstwa naturalność i bunt. Inny gwiazdor kina - Jack Nicholson - powiedział o nim: „Dał nam naszą wolność”. Marlon Brando pochodził z Omaha – jego ojciec był biznesmenem, ale nie zajmował się nim; matka - aktorką amatorką (uczyła m.in. młodego Henry'ego Fondę). Marlona wyrzucano z wielu szkół, w tym z wojskowej. W końcu, gdy miał 19 lat, wyjechał do Nowego Jorku, by zostać aktorem. W Actors Studio u Stelli Adler i Lee Strasberga poznał metodę Stanisławskiego, nakazującą „przeżywanie roli”. Sława Brando zaczęła się w 1944 roku od broadwayowskiej roli Stanleya Kowalskiego w „Tramwaju zwanym pożądaniem” Tennessee Williamsa. Biła z niego taka męska siła, że po spektaklu za kulisami znajdował pęki kluczy do garsonier wielbicielek. W kinie zadebiutował w 1950 roku rolą Kena Wiloceka, sparaliżowanego weterana wojennego w dramacie Freda Zinnemanna „Pokłosie wojny”. Do tej roli przygotowywał się, spędzając kilka miesięcy w szpitalu dla weteranów. Rok później brawurowo zagrał w ekranizacji „Tramwaju zwanego pożądaniem” i otrzymał nominację do Oscara. Pierwszy raz statuetkę zabrał do domu w 1955 roku za rolę portowego łamistrajka w „Na nabrzeżach” (1954) Elii Kazana. Po zakończeniu pracy nad obrazem, reżyser miał powiedzieć: „Jeśli istnieje lepsza męska kreacja w historii amerykańskiego filmu, to ja nie wiem, co nią jest”. Gdy w „Dzikim” (1954) Brando zagrał szefa gangu motocyklowego, naśladowały go miliony młodych Amerykanów. Mówił: „Aktorstwo najlepiej wyrazić przez myślenie, jeśli bowiem właściwie myślisz, pokaże się to na twojej twarzy. Jeśli nie myślisz, jeśli jesteś zajęty graniem - leżysz!”. Brando w kinie ostatecznie skończył z teatralną deklamacją - aby być prawdziwym, mówił tak, jak mówi się w życiu, celowo nie uczył się kwestii, jąkał się, nie kończył zdań. Śmiało manifestował swe poglądy polityczne - w 1973 r. odmówił przyjęcia Oscara za swoją najsłynniejszą rolę - znakomitą kreację Vita Corleone w „Ojcu chrzestnym” (1972). Na gali zamiast niego pojawiła się Sacheen Littlefeather (Małe Piórko) z plemienia Apaczów, tłumacząc, że Brando protestuje w ten sposób przeciwko dyskryminacji rdzennych mieszkańców Ameryki. Brando był wielki i za wielkość kazał sobie płacić - oprócz gaży także 11,3 proc. z zysków filmu - w ten sposób za niecałe trzy tygodnie zdjęć do „Supermana” (1978) zarobił 14 mln dol. Był też ambitny - gdy miał zagrać Marka Antoniusza w „Juliuszu Cezarze” (1953), przyjechał do Anglii „złapać” lokalny akcent i szekspirowską frazę. Najlepszą kreację w latach 90. Brando stworzył w filmie „Don Juan de Marco” (1996) Jeremy’ego Levena, gdzie wystąpił u boku Johnny'ego Deppa. Jego ostatnią filmową kreacją była rola pasera Maksa w kryminalnej „Rozgrywce” (2001) Franka Oza. Choć w ostatnich latach życia niewiele grał, a publicznych spotkań unikał jak ognia (żyjąc z dala od wielkiego świata na prywatnej wyspie koralowej Tetiaroa, na północ od Tahiti), w plebiscytach na aktora wszechczasów wciąż zajmował czołowe miejsca. Wcielając się w filmowe lub teatralne role aktorzy „umierają wiele razy”. Z filmowych śmierci Marlona Brando najwspanialsza jest ta z „Ojca chrzestnego”: gdy bawi się z wnukiem w ogródku, ganiając się wśród krzewów, Vito dostaje zawału. Pada, ale wnuk myśli, że to tylko kolejna sztuczka dziadka. No bo, czy można uwierzyć w śmierć Brando?

Redakcja

Zdjęcie profilowe: Collection Christophel / East News