"Korzenie pamięci". Jan Englert Powstania Warszawskiego nie pamięta, ale niejako brał w nim udział
- Gruzy getta, Warszawy. To wszystko zostaje w pamięci, czasem wraca - mówi Jan Englert.
- Gruzy getta, Warszawy. To wszystko zostaje w pamięci, czasem wraca - mówi Jan Englert.
Aktor filmowy i teatralny, reżyser, pedagog, wieloletni dyrektor artystyczny Teatru Narodowego w Warszawie oraz rektor Akademii Teatralnej w Warszawie do emocji związanych z Powstaniem Warszawskim wraca w rozmowie przeprowadzonej z Karoliną Sulej w ramach projektu "Korzenie pamięci" realizowanego przez Muzeum Powstania Warszawskiego.
Jan Englert urodził się 11 maja 1943 roku w Warszawie.
– Powstanie przeżyłem jako roczny chłopiec. Oczywiście nic nie pamiętam, ale na upartego mógłbym się zapisać do ZBOWiD-u [Związek Bojowników o Wolność i Demokrację, organizacja kombatancka powstała w 1949 roku – red.], bo byłem jego uczestnikiem. Miałem również siostry bliźniaczki, które urodziły się w lipcu 1944 roku i nie przeżyły. Choć nie trafiła ich żadna kula czy bomba – opowiada.
Rodzinne historie związane z Powstaniem Warszawskim Jan Englert dzieli na dwie gałęzie. – Jedna to historia Adama Englerta, którego skwer mamy przy Arsenale, tam gdzie była akcja pod Arsenałem. Jeden z jego synów zginął w powstaniu, a drugi kultywował pamięć o ojcu i bracie – wspomina aktor i reżyser.
Adam Englert był legionistą, podpułkownikiem żandarmerii Wojska Polskiego, w latach 1940-43 żołnierzem Związku Walki Zbrojnej Armii Krajowej, pseudonim Sęp. Po akcji pod Arsenałem został aresztowany, trafił na Pawiak, a następnie do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
Syn Adama, Andrzej Englert ps. Andrzejek, walczył w Powstaniu Warszawskim. Żołnierz Batalionu "Miotła" Armii Krajowej został ranny już 1 sierpnia 1944 r., ale po kilku dniach wrócił do oddziału. Gdy 23 sierpnia 1944 r. znów został ranny, trafił do szpitala polowego "Pod Krzywą Latarnią" na ul. Podwale 25. I tam został zamordowany 2 września 1944 r., gdy Niemcy zajęli Stare Miasto. Dwukrotnie został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych.
W Powstaniu Warszawskim walczył także pięć lat młodszy brat Andrzeja, Juliusz – ps. Adam. Był żołnierzem batalionu "Wigry".
– Juliusz bardzo pielęgnował rodzinne historie wynikające właśnie z wydarzeń pod Arsenałem – podkreśla Jan Englert.
Jan Englert opowiada, że po II wojnie światowej rodzina wróciła do Warszawy. – Po tej tułaczce, od Pruszkowa przez Częstochowę, Sosnowiec, Kłodzko. Najpierw zamieszkaliśmy na pół roku na Nowolipkach, skąd do ulic Konwiktorskiej i Freta była pustynia gruzu po getcie. Biegały zające, koty, a na ruinach była zabawa – wspomina w rozmowie z Karoliną Sulej.
Miał zaledwie 13 lat, gdy zagrał w słynnym filmie "Kanał" w reżyserii Andrzeja Wajdy. Opowiada o dramatycznych wydarzeniach związanych z próbą dostania się kanałami żołnierzy Armii Krajowej walczących w Powstaniu Warszawskim do śródmieścia Warszawy.
– Dostałem od losu niezwykłą szansę uczestniczenia w zdarzeniach tyczących naprawdę Powstania Warszawskiego. Miałem 13 lat, wychowany na powstaniu, dostałem broń do ręki, opaskę "Armia Krajowa", mogłem strzelać i być trafiany, oczywiście nie przez prawdziwe kule. Mogłem wejść do kanału i pójść kanałami, robiło to na mnie olbrzymie wrażenie. To uczucia, które dziś mogą się wydawać śmieszne – wspomina Jan Englert. Zdradza, że miał pretensje do losu, że za późno się urodził. – Bo powinienem uczestniczyć w czymś tak wspaniałym – dodaje.
Jan Englert zagrał także w wyreżyserowanym przez Jana Łomnickiego filmie "Akcja pod Arsenałem". Wcielił się w postać Stanisława Broniewskiego ps. Orsza, naczelnika Szarych Szeregów, dowódcy akcji pod Arsenałem.
– Rozmawiałem z nim dużo, pokazywał mi dokumenty, że rzeczywiście to pokolenie było przygotowywane na przyszłą elitę, rządzącą krajem – wspomina Jan Englert. – Nikt się wtedy nie zastanawiał, czy wyjdzie z tego cało. To był po prostu odruch samoobrony. I to nie dotyczy tylko wojny, to dotyczy także życia codziennego. Że jest granica upodlenia – mówi.
W rozmowie z cyklu "Korzenie pamięci" Jan Englert opowiada Karolinie Sulej o swojej rodzinie.
– Dziadka przysypała "krowa" [tak w czasie Powstania Warszawskiego nazywano niemiecką wyrzutnię rakietową ze względu na jej odgłos – red.]. Czyli uderzyło w dom na Żoliborzu, w którym schował się przed rykiem "krowy". Ojciec po wojnie miał kłopoty, bo pracował w wywiadzie AK-owskim. Niedawno się dowiedziałem, bo mi to przysłano. Pracował w recepcji hotelu "Bristol". Miał bujny życiorys, rozstaliśmy się, gdy miałem 14 lat, praktycznie na stałe. Za mało wiem, by zabierać głos. Ojciec był takim szalonym chłopcem. Miał to, co, podejrzewam, ma wielu bohaterów. Brak poczucia niebezpieczeństwa. Z kolei babcia nosiła coś do Kampinosu z Żoliborza – mówi.
Podkreśla, że wychowała go mama.
Jestem cały ulepiony z mojej mamy. Niezależna, prawdziwie ambitna, dosyć pryncypialna, mająca zasady, z których nigdy nie zrezygnowała. Te zasady mogły niektórych drażnić, bo były bardzo żelazne
– wspomina.
Podkreśla, że mama, Barbara Englert, nie wracała do czasów Powstania Warszawskiego. – Nigdy tego tematu nie ruszała, musiała mieć traumę. Nigdy nie mówiła o swoich uczuciach. I tak mnie wychowywała. Mówiła: "pamiętaj, że jak jeleń jest ranny, to się chowa w krzakach, dopóki nie wyzdrowieje". Nie epatuj świata swoimi cierpieniami, nie opowiadaj o sobie, że cię boli, nie domagaj się współczucia od innych – opowiada.
Jan Englert wspomina też swój udział w innych filmach dotyczących tragicznej historii Polski.
– "Kanał", "Kolumbowie", "Katyń", ja tych filmów w ogóle nie traktuję jako ról. Nie grałem tego, ja po prostu byłem. Wychowany w tradycji tych ludzi, ich sposobu widzenia świata, ich zaplątania historycznego. Starałem się być najprostszy jak można, nic nie dodawać od siebie. W żadnej z tych ról nikogo nie udawałem, po prostu wchodziłem w sytuacje, o których od dziecka słyszałem, w tradycje, w których się wychowywałem – mówi.
Przyznaje, że wydarzenia dzieciństwa czasami wracają. – Gruzy getta, Warszawy. To wszystko zostaje w pamięci. Przecież mieszkałem na Starówce, kiedy jeszcze jej nie było – opowiada Jan Englert.
Wiedzę o tamtych czasach przekazuje młodemu pokoleniu. – Przecież uczę od 45 lat. Prawdziwą frajdą jest uzmysłowienie komuś, co jest jego siłą. I co jest jego słabością. To trzeba wspólnie odkryć. I ta radość, gdy ktoś coś zrozumie i umie sobie z tym poradzić – podkreśla rozmówca Karoliny Sulej.
Cała rozmowa Karoliny Sulej z Janem Englertem
"Korzenie pamięci" to inicjatywa Muzeum Powstania Warszawskiego, która została zainaugurowana w 2021 roku i stała się kluczowym elementem realizacji długofalowej misji muzeum.
Aby uhonorować powstańców, muzeum zachęca ich bliskich, aby dzielili się wspomnieniami o swoich przodkach, tak aby pamięć o nich przetrwała dla przyszłych pokoleń. "Chcemy tworzyć społeczność potomków powstańców warszawskich, która podejmuje »sztafetę pokoleń« – opiekunów wspomnień, marzeń i wartości przekazywanych przez powstańców" – brzmi przesłanie akcji.
Wywiady z członkami rodzin powstańców są dostępne na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego oraz na muzealnym kanale w serwisie YouTube.
Akcja jest wciąż otwarta. Każdy potomek powstańca, który wypełni ankietę dostępną na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego, będzie miał okazję zostać zaproszony na wywiad.
Równocześnie w ramach projektu w warszawskich parkach sadzone są drzewa upamiętniające powstańców.
Tekst powstał na podstawie materiałów udostępnionych przez Muzeum Powstania Warszawskiego.
Piotr Rozpara