Wstecz

"Jako 16-letni chłopiec przeżyłem ogrom grozy. Widziałem setki mogił, które sam kopałem". Agnieszka Szydłowska wspomina wujka i dziadka powstańca

Babcia pożegnała ciemnowłosego mężczyznę, a po kilku tygodniach wrócił siwy facet, który nie wyglądał jak jej mąż - opowiada dziennikarka Agnieszka Szydłowska. Co widział i co przeżył jej dziadek, który poszedł do powstania chronić swojego 16-letniego syna?

Dziennikarka muzyczna Agnieszka Szydłowska
Fot. Krzysztof Mazur / Agencja Wyborcza.pl

Powiązane artykuły

Józef Szydłowski nigdy nie zdradził tego rodzinie. – Dziadek powiedział, że nie będzie o tym opowiadał, że absolutnie nie ma takiej możliwości, żeby mówił, co się z nim działo. I rzeczywiście dotrzymał tego słowa wobec wszystkich. To jest taka sytuacja, że wiesz, że działo się coś takiego, że facet osiwiał w ciągu tych kilku tygodni, ale nie masz możliwości dowiedzieć się dlaczego. Mój tata wielokrotnie pytał go o to. Na wiele sposobów. Próbowano jakoś podejść dziadka. Ale to się nigdy nie udało – opowiada Agnieszka Szydłowska, dziennikarka, dyrektorka radiowej "Trójki" w rozmowie z z Justyną Dżbik-Kluge.

Fotografia rodzinna. W drugim rzędzie w środku Józef Szydłowski, dziadek Agnieszki Szydłowskiej Screen/YouTube/Korzenie pamięci/Muzeum Powstania Warszawskiego

Historię jej rodziny poznajemy dzięki Korzeniom Pamięci* – inicjatywie Muzeum Powstania Warszawskiego zainaugurowanej w 2021 roku z okazji z okazji obchodów 77. rocznicy Powstania. Inicjatywie, która pielęgnuje pamięć o powstańcach warszawskich, dzięki wspomnieniom ich bliskich.

Powstanie warszawskie. Uratowali go niemieccy kolejarze

– Mój dziadek był kolejarzem jeszcze przed wojną, całą wojnę przepracował na kolei, po wojnie również był kolejarzem. Tak jak ja o sobie mówię, że jestem dziennikarką, najchętniej mediów publicznych, żeby móc spełniać się w misji bez tego obarczenia komercyjnego, to mój dziadek był kolejarzem. To nie był zawód, to była misja życiowa. I każdy z jego synów, łącznie z moim tatą, pracował na kolei w jakimś momencie swojego życia – opowiada dziennikarka.

I to dzięki pracy na kolei Józef Szydłowski uniknął transportu do obozu.

– Kiedy mój dziadek był już w obstawie prowadzony na Dworzec Zachodni, skąd odchodziły transporty do Pruszkowa i dalej do obozów, podszedł do niego niemiecki kolejarz, który go rozpoznał, krzycząc: Józef, Józef! Ten kolejarz założył mu opaskę i odprowadził na bok. Udawał, że dziadek jest razem z nimi, że on tutaj pracuje i będzie pomagał w sprawnym przeprowadzeniu transportu. I w ten sposób niemieccy kolejarze wyciągnęli mojego dziadka z tego transportu – opowiada Agnieszka Szydłowska.

Już po latach dowiedziała się od ojca, że historia miała swój ciąg dalszy na tzw. pięciochatkach, czyli przedwojennym osiedlu kolejowym. – Niemieccy kolejarze, świętując to, że udało im się kolegę wyciągnąć, zaproponowali mu wypicie toastu wódeczką. Poszli z Dworca Zachodniego na te pięciochatki i tam podobno "pękła butelka". A potem dziadek przedostał się stamtąd do Ursusa, gdzie mieszkała i czekała na niego moja babcia – relacjonuje dziennikarka.

Opaska, którą Józef Szydłowski dostał od niemieckiego kolejarza, do dziś przechowywana jest w rodzinnych zbiorach.

Powstanie warszawskie. Poszedł, by chronić 16-letniego syna

I to jedyna historia z powstania warszawskiego, którą rodzinie udało się wyciągnąć od dziadka Józefa. Wszyscy są natomiast przekonani, że poszedł do powstania, aby chronić i nadzorować, co się dzieje z jego najstarszym synem Jerzym, członkiem Szarych Szeregów.

– Wujek Jurek miał wtedy 16 lat, dziadek trzydzieści kilka. Wiemy tyle, że na pewno się rozdzielili, bo oddzielnie z tego powstania wychodzili – mówi dziennikarka.

Jerzy Szydłowski, ps. "Stefan" wyszedł z Warszawy z ludnością cywilną Ochoty drogą przez Dworzec Zachodni. W Ursusie, gdy pociąg zwolnił, udało mu się zbiec z transportu. Po wojnie rozpoczął pracę na kolei, a po latach spisał swoje wspomnienia.

Jerzy Szydłowski ps. 'Stefan' Materiały Muzeum Powstania Warszawskiego

Dowiadujemy się z nich, że wstąpił do Szarych Szeregów jeszcze jako 15-latek, przysięgę przyjmował od niego m.in. Iwo Rygiel, komendant Hufca Ochota, który poległ drugiego dnia powstania. W Szarych Szeregach "Stefan" przeszedł szkolenie wojskowe, a potem brał udział w akcjach sabotażowych, malował napisy na murach, kolportował prasę, rozrzucał ulotki, naklejał klepsydry generała Sikorskiego.

1 sierpnia 1944 roku o godzinie 13 "Stefan" melduje się na miejscu zbiórki pod adresem Asnyka 2, mieszkania 6. Dostaje opaskę powstańczą, dwa granaty i idzie walczyć na Ochotę.

Powstanie warszawskie. Teatr przemocy na Ochocie

– Czyli idzie dokładnie brać udział w ataku na koszary SS, które były przy ulicy Tarczyńskiej. A to była akcja nie do przeprowadzenia. Te koszary były świetnie przez Niemców przygotowane do obrony. Zresztą wujek pisze, że ta walka nie była równa, a obiekt nie został zdobyty, bo Niemcy byli dobrze przygotowani. Jednocześnie jest to ten moment, w którym też na Ochocie zaczyna się coś, co niektórzy określają jako szaleństwo, teatr przemocy. W wielu relacjach z tych pierwszych dni na Ochocie po wybuchu powstania ludzie wspominają to jako coś odrealnionego, że to było jak film. Skala przemocy była ogromna – mówi Agnieszka Szydłowska.

Jerzy Szydłowski tak opisuje te dni: "Jako 16-letni chłopiec przez 17 dni i nocy przeżyłem ogrom grozy. Przeżywałam też radość z sukcesów, rozpacz i gorycz z porażek. Były to dni straszliwego napięcia i rozterki. Byłem świadkiem i uczestnikiem bezpośredniej zaciekłej walki, strachu, głodu, pragnienia. Widziałem ruiny płonącej Warszawy i bez przerwy bombardujące ją stukasy [niemieckie bombowce -red].

Widziałem krew zabitych i rannych oraz setki mogił, które sam kopałem. Wszystko to pozostawiło na zawsze niezatarte ślady i piętno w sercu i pamięci.

– Nie wyobrażam sobie, że można żyć potem normalnie w Polsce Ludowej, będąc świadkiem takich rzeczy. Przecież tam na tej Ochocie nie tylko Niemcy rozprawiali się z ludnością cywilną i powstańcami, ale także własowcy czy kolaborujący z Niemcami Rosjanie – podkreśla Agnieszka Szydłowska.

Agnieszka Szydłowska: Chciałabym zadać im milion pytań

– Wujek miał wtedy 16 lat. Kiedy patrzę dziś na mojego 16-letniego syna i myślę o tym, że na przykład wróciłby do domu po jakiejś akcji, która jest tego rodzaju wydarzeniem, to się po prostu nie mieści w mojej głowie.

Chciałabym zadać milion pytań mojemu wujkowi i mojemu dziadkowi i rozpracować chociażby jedno z tych zdań, w których zawiera się miliard historii i przeżyć. Móc rozłożyć je pytaniami – co czułeś, co robiłeś, skąd wiedziałeś

– mówi dziennikarka.

W rozmowie z Justyną Dżbik-Kluge często wspomina też o swojej babci, jak żyła i co czuła podczas powstania warszawskiego.

– Jest wtedy mamą dwóch synów. Mąż zniknął, nie wiadomo, co się z nim dzieje. Syn poszedł na tyle dni walczyć. Mieszka blisko dworca w Ursusie i widzi, że zaczynają jechać pociągi i że z tych pociągów ludzie próbują wyskakiwać i że to są pociągi pod specjalnym nadzorem. Tata opowiedział mi jak babcia wspominała codziennie chodzenie na dworzec, żeby po prostu być tego świadkiem, ale też żeby czekać, czy ktoś z tego pociągu nie wyskoczy, nie będzie próbował uciec. I robiła to do momentu, do którego właśnie w ramach takiej ucieczki, nieudanej dla uciekającego, rozpętała się taka strzelanina, że stojąca obok niej kobieta, która chodziła tam w tym samym celu, dostała rykoszetem i zginęła na miejscu – opowiada dziennikarka. 

– Myślę, że babcia mogła mówić o wielkim szczęściu, że syn i jej mąż poszli do powstania i obaj z tego powstania wrócili. Co więcej, obaj uciekli z transportu, dziadek dzięki niemieckim kolejarzom – podkreśla Agnieszka Szydłowska.

W spisanych wspomnieniach jej wujka Jerzego słowo "Niemcy" napisane jest zawsze małą literą. 

Całą rozmowę z Agnieszką Szydłowską można obejrzeć na kanale  YouTube Muzeum Powstania Warszawskiego.

Agnieszka Szydłowska z Radiowej Trójki Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl

*"Korzenie pamięci" – wspomnienia o powstańcach warszawskich

"Korzenie pamięci" to inicjatywa Muzeum Powstania Warszawskiego, która została zainaugurowana w 2021 roku i stała się kluczowym elementem realizacji długofalowej misji Muzeum.

Aby uhonorować powstańców muzeum zachęca ich bliskich, aby dzielili się wspomnieniami o swoich przodkach, tak aby pamięć o nich przetrwała dla przyszłych pokoleń.

– Chcemy tworzyć społeczność potomków powstańców warszawskich, która podejmuje "sztafetę pokoleń" – opiekunów wspomnień, marzeń i wartości przekazywanych przez powstańców – brzmi przesłanie akcji.

Wywiady z członkami rodzin powstańców są dostępne na  stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego  oraz na muzealnym kanale w serwisie YouTube.

Akcja jest wciąż otwarta. Każdy potomek powstańca, który wypełni ankietę dostępną na  stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego , będzie miał okazję zostać zaproszony na wywiad.

Agnieszka Drabikowska