
Prawnik, sędzia, profesor nauk prawnych. Urodził się w Warszawie, jego ojciec był adwokatem. Na studia prawnicze wyjechał do Krakowa, kontynuował je na Uniwersytecie Warszawskim. W 1961 roku otrzymał nominację sędziowską, orzekał w sądzie dla Warszawy-Pragi, potem w Sądzie Wojewódzkim, był również wizytatorem. W 1974 został oddelegowany do pracy w Instytucie Badań Prawa Sądowego działającym przy Ministerstwie Sprawiedliwości. W 1980 zaangażował się w organizację niezależnych struktur związkowych w ministerstwie. Był założycielem, a od 1981 r. przewodniczącym KZ „Solidarności”. W 1982 roku podjął pracę jako nauczyciel akademicki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Na uczelni pozostawał do 1989, gdy objął stanowisko wiceministra sprawiedliwości w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. W latach 1990-98 był pierwszy prezesem Sądu Najwyższego i przewodniczącym Trybunału Stanu. Napisał ponad 100 prac naukowych i kilka książek, m.in. „Sędziowie warszawscy w czasie próby 1981-1988” (razem z Marią Stanowską) i rodowód „Wiek XX we wspomnieniach Strzemboszów”. W 1998 powrócił do pracy dydaktycznej na KUL, gdzie w 2000 został powołany na stanowisko profesora zwyczajnego. Na początku lat dwutysięcznych słabnący wzrok nie pozwolił mu na kontynuowanie pracy naukowej. Mimo problemów ze zdrowiem, w czasach rządów PiS aktywnie zaangażował się w obronę praworządności i brał udział w manifestacjach w obronie niezależnych sądów. – W najtrudniejszych momentach ataku na niezależny wymiar sprawiedliwości Adam Strzembosz, schorowany, zmęczony, zamiast siedzieć w fotelu, wychodził do nas i dawał nam wsparcie – wspominał minister sprawiedliwości Waldemar Żurek. Premier Donald Tusk przypomniał słowa prof. Strzembosza z tamtego czasu. – „Są i będą w Polsce przyzwoici ludzie” – mówił w 2019 roku. Dawał tym przyzwoitym nadzieję, którą tak łatwo było wtedy utracić - podkreślił premier. „Ostatnie dziesięć lat Jego życia, były jaskrawym potwierdzeniem, że mówił co myśli i robił to, co powinno się robić, i co on uważał za słuszne. Obraz niemal 90-letniego niedowidzącego Adama Strzembosza stojącego w rzęsistym deszczu przy barierce pod Pałacem Prezydenckim, w tłumie protestujących obywateli, pozostanie ze mną na zawsze” – napisał Jarosław Kurski, były pierwszy zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.