"Coś niedobrego dzieje się między nami. Język Polaków odznacza się kłótliwością, agresją. Rozwija się język negatywnych emocji i relacji. W miejsce związanej z totalitaryzmem nowomowy pojawia się język manipulacji, służący propagandowym celom partii politycznych" - mówiła w 2008 r. prof. Jadwiga Puzynina, językoznawczyni, badaczka Norwida, przewodniczka i depozytariuszka pamięci ubiegłego wieku, ikona etosu uniwersytetu XX w., jego transformacji solidarnościowej, stale zatroskana niepokojącymi zmianami w komunikacji Polaków XXI w. Zmarła 8 lutego 2025 r, miała 97 lat. Spoczęła w Świątyni Opatrzności Bożej. I wtedy zdarzył się cud, cud współobecności, nie tyle pojednania, ile porozumienia. W ogromnej, zimnej przestrzeni kościoła spotkali się ludzie różnych opcji światopoglądowych, religijnych i politycznych. Na Jej uroczystym Ostatnim Pożegnaniu siedzieli obok siebie w zadumie i smutku zwolennicy prawej i lewej strony, zaangażowani ludzie Kościoła i jego krytycy, katolicy, prawosławni, żydzi i ateiści, twórcy pisowskiej TVP i członkowie KOD-u. Pani Jadwiga - dla bliskich Dusia - “Matka Boska” warszawskiej Polonistyki (Jerzy Sosnowski) sprawiła wtedy że, choć tak różni, staliśmy się sobie bliscy w poczuciu straty i bólu. Byłam jednym z wielu zaangażowanych uczestników jej wykładów, seminariów z historii i aksjologii języka. Kiedy po zajęciach przyszłam z konspektem mojej pracy magisterskiej o pięciu pojęciach filozoficznych Norwida, Pani Jadwiga wysłuchała mnie uważnie i... ograniczyła temat pracy do jednego pojęcia - PRAWDY. W ten sposób rozwinęła się Jej ponad 40-letnia piękna przyjaźń z Norwidem, nasza wieloletnia znajomość i współpraca w Pracowni Słownika Języka Cypriana Norwida, którą założyła w 1983 r. na Wydziale Polonistyki UW. Była tam Kierownikiem, naszą Szefową, Mistrzynią, Promotorką, Powierniczką, naszą Panią PU. “Kochała Norwida i nas. Głęboko przeżywała nasze losy, smutki, błędy i radości. Zawsze w nauce i życiu broniła kategorii prawdy. Była opoką i ludzkim oparciem w najciemniejszych czasach. Nigdy nas nie opuściła w biedzie. Całe życie badała i pielęgnowała słowa, uczyła odpowiedzialności za nie, wierności wartościom”. (Ola Zawłocka) . Umiała budować wspólnotę, stworzyć azyl dla młodych niepokornych (nieoczywista była ta ontologia Pracowni Słownika Norwida - od magistrantki zafascynowanej Norwidem, po opozycjonistę z podziemia, którego Norwid raczej irytował, nieprawomyślnych studentów “nie po linii politycznej” czy redaktorek nielegalnych pism stanu wojennego). Potrafiła otoczyć opieką zagubionych studentów i studentki, zainspirować, a czasem nawet zmusić do pracy nad pracą… magisterską, doktorską, leksykograficzną. Wpływała na tych, którzy podzielali Jej poglądy, ale też umiała się szlachetnie różnić z tymi, z którymi się spierała. “Prawdy trzeba bronić, ale nie niszcząc tego, kto w naszym mniemaniu jeszcze jej nie zdołał dostrzec” - mówiła Marii Wilczek w “Liście do Pani” (2017). Jako szefowa była wymagająca. Nie kryła niezadowolenia z naszych prac. Jej lektura była niekiedy bezlitosna, ale jakże twórcza i pouczająca, kiedy wprowadzała do redagowanych haseł językoznawczy rygor i dyscyplinę terminów. Była oszczędna w słowach uznania, ale zawsze czuliśmy Jej wsparcie, które owocowało w nas motywującą mobilizacją. Fascynowała nas tym pomieszaniem surowości i czułości, klasy i elegancji, której nieobca była wrażliwość na codzienność i przyziemne sprawy. Wszyscy pamiętamy jej ujmujące pytania z troską i zaciekawieniem o nasze rodziny, dzieci, bliskich. Pamiętała o imieninach, pisała karteczki z podróży, trafiała do każdego we właściwy sobie sposób. Kiedy 15 października były Jej imieniny, trzeba było mieć nie lada szczęście, żeby się do Niej dodzwonić lub dostać. Pracownia tonęła w kwiatach i upominkach. Dlatego naszą niepisaną tradycją było, że dzwoniłam do Niej 14 października - w Dzień Nauczyciela - żeby wyrazić wdzięczność i szczęście, że spotkało się na swojej drodze takiego Profesora, wychowawczynię kolejnych polonistycznych generacji, bardzo różnych. Choć byliśmy w tym samym kręgu Pracowni, wokół tych samych pudeł pełnych norwidowskich słów - pozostaliśmy bardzo różni, ale skupieni wokół Jej Osoby. Oddaleni, ale w bliskości minionej - wierni. “Z odejściem Pani Profesor coś się ważnego skończyło… I to jest bardzo smutne. Ale przecież więcej zostało…” - pisał jej uczeń prof. Jacek Leociak. Co zostało? Może współdzielony z Nią niepokój o stan Ojczyzny-Polszczyzny, prawdziwe przerażenie wobec narastającej wulgaryzacji mowy, agresywnej polaryzacji i niemożliwości porozumienia. Mówiła o tym i pisała już na początku XXI w. Badała semantykę ‘‘wielkich słów”, aby ludzie je lepiej rozumieli i trafniej ich używali, chciała w ten sposób zapobiec nieporozumieniom i nadużyciom w komunikacji. Tak po norwidowsku widziała swoją misję naukową - “Odpowiednie dać rzeczy słowo”. Etyczny wymiar komunikacji interesował Ją od zawsze. Jeszcze w latach osiemdziesiątych organizowała z prof. Michałem Głowińskim konferencję na UW o nowomowie. O niebezpieczeństwach językowych manipulacji pisała w podręcznikach dla licealistów “Język i my” w 1995. Aby walczyć z mową nienawiści, stworzyła w 2016 r. Zespół Etyki Słowa przy Radzie Języka Polskiego. Zaprosiła do niego ludzi z różnych środowisk - naukowych, nauczycielskich, kultury, filozofii, teologii, mediów, biznesu, wszystkich, którym - tak jak Jej - zależało na zdrowej komunikacji międzyludzkiej. Sama była prawdziwą Mistrzynią rozmowy przy świątecznym stole w Pracowni Języka Norwida. Umiała nadać jej ton, płynnie przechodzić od anegdot do uogólnień, budować relacje naukowe i przyjacielskie oparte na uważności wobec rozmówcy. Silna kobieta dialogu, niezależna naukowczyni, przywiązana do tradycyjnego modelu rodziny, który w swoim życiu realizowała progresywnie, często w pracy i naukowych podróżach. Sens rzeczywistości i życia w niej zasadzał się u Pani Profesor na pełnym zaangażowania istnieniu w równoległych płaszczyznach życia naukowego, rodzinnego, społecznego i tego niewidzialnego - duchowego. Bytowała w tych wielu przestrzeniach życia i swojego czasu. A po śmierci Męża Czesława Puzyny ( w 2003 r., przeżyli razem 54 lata) - doszło pasmo Czasu i Pamięci o Nim oraz przeszłości rodzinnej, często uobecnianej w rozmowach z wnukami. “Widzieliśmy w Niej etyczny wzorzec z Sèvres. W charakterystycznych okolicznościach zrezygnowała z funkcji Dziekana Polonistyki: Rada Wydziału nie przegłosowała wniosku jakiejś nagrody czy awansu dla partyjnego profesora. Powodów było kilka, ale niewątpliwie dominowała niechęć do niego jako do członka PZPR. Pani Puzynina uważała, że przynależność polityczna nawet w warunkach opresji nie powinna rozstrzygać o kwestiach akademickich. Że każdego, z tej i z tamtej strony barykady, należy traktować tak samo. I przestała być dziekanem.” (Jerzy Sosnowski). Była wierna dewizie swego Przyjaciela Norwida - "Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom, a Prawdom kazać, by za drzwiami stały” . Takie słowa z Jej inicjatywy zawisły wreszcie po latach milczenia na tablicy dziedzińca UW, w miejscu haniebnego pałowania studentów w atmosferze antysemickiej nagonki politycznej ‘68 roku. Zmieniały się czasy, rząd, etos UW, Pracownia działała, Pani Jadwiga też, choć inaczej i w innej perspektywie. Bardzo przeżyła tragiczną śmierć zięcia Janusza Krupskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Towarzyszyła córce Joannie Krupskiej i jej rodzinie we wszystkich oficjalnych uroczystościach pogrzebowych. Zradykalizowała się w poglądach. Na ostatnim etapie życia była otoczona czułą i troskliwą opieką Joasi i wnuków. Mieszkała z nimi w Grodzisku Mazowieckim. Nie była zdana wyłącznie na siebie. Wymagała codziennej opieki, organizowania rehabilitacji i wizyt lekarskich, pomocy w spotkaniach. To, w jaki sposób znosiła trudy starości, było dla nas, pielgrzymujących do niej do Grodziska, kolejną lekcją - tym razem egzystencjalną. 14 października 2025 r. po raz pierwszy do Niej nie zadzwonimy, nie spotkamy się z Nią na przedświątecznym zebraniu Pracowni. Możemy jednak podarować Jej najcenniejszy prezent - dar Pamięci. I już tylko w myślach powiedzieć: “Pani Jadwigo - dziękujemy - za dobroć, opiekę, zaufanie. Za wszystkie ciepłe chwile w Pracowni, za wtajemniczenie w Norwida, za PRAWDĘ, WOLNOŚĆ, PRACĘ i CZUŁOŚĆ. I za anielską cierpliwość do nas.” (Ola Zawłocka) w imieniu uczennic i uczniów z Pracowni Słownika Języka Cypriana Norwida UW Barbara Subko Pracownia Słownika Języka Cypriana Norwida została założona i przez wiele lat była prowadzona przez prof. Jadwigę Puzyninę. Po jej odejściu na emeryturę kierownikiem Pracowni został dr Tomasz Korpysz. W różnych latach członkami Pracowni byli: Jolanta Chojak, Krzysztof Kopczyński, Tomasz Korpysz, Jacek Leociak, Jadwiga Miernik, Radosław Pawelec, Barbara Subko, Ewa Engelking-Teleżyńska, Ewa Wiśniewska, Aleksandra Zawłocka oraz doktoranci: Violetta Bukowska-Wilk, Anna Kadyjewska (Kozłowska), Piotr Sobotka, Magdalena Wąsikowska. Okresowo współpracowali z Pracownią m.in.: Marcin Będkowski, Magdalena Danielewicz, Jadwiga Kamionek, Urszula Krzysiak, Maria Muc, Justyna Żukowska