Robert Redford

Robert Redford

Ur. 18.08.1936 Zm. 16.09.2025

Wspomnienie

Był jednym z najjaśniejszych gwiazdorów lat 60. i 70. XX wieku, złotym chłopakiem Hollywood. Zapamiętamy go z legendarnych ról w "Butch Cassidy i Sundance Kid" czy "Wielkim Gatsbym", z "Wszystkich ludzi prezydenta" gdzie z Dustinem Hoffmanem rozpętał aferę Watergate czy z polowania na lwy z Meryll Strepp w "Pożegnaniu z Afryką". Robert Redford urodził się 18 sierpnia 1936 r. w Santa Monica w Kalifornii. W liceum Van Nuys w Los Angeles błyszczał w baseballu, co dało mu stypendium sportowe na Uniwersytecie Kolorado. Stracił jednak pasję do sportu, opuszczał treningi i rozpoczął naukę malarstwa. Po studiach przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie rozpoczął karierę aktorską – najpierw na Broadwayu, później w filmie i telewizji. Przełomowym momentem była rola w sztuce „Boso w parku" (1963 r.) Neila Simona. W tym czasie występował też w maleńkich rolach w telewizji, a na dużym ekranie po raz pierwszy pojawił się w filmie "Duby smalone" z 1960 r. Joshuy Logana, w którym zagrał niewymienionego w napisach koszykarza. W 1966 roku otrzymał Złoty Glob dla młodego talentu za występ w „Ciemnej stronie sławy" Roberta Mulligana. Wcielił się w męża głównej bohaterki (Natalie Wood), ukrywającego przed światem swój homoseksualizm. Aktor odmówił wzięcia udziału w scenie, w której mowa jest o orientacji bohatera. Swój wizerunek od początku chciał kreować na pełnokrwistego, amerykańskiego kowboja, ale piękny uśmiech, delikatna twarz i blond czupryna sprawiały, że obsadzany był głównie w rolach eleganckich amantów. Taki jest choćby jako Jay Gatsby w "Wielkim Gatsbym" (1974) Jacka Claytona, czy Denys Finch Hatton w nagrodzonym siedmioma Oscarami "Pożegnaniu z Afryką" (1985) Sydneya Pollacka. Jednak lepiej niż w szytych na miarę garniturach, czuł się w kowbojskim kapeluszu. Ciągnęło go do przyrody i aktywności fizycznej. Jedną z jego pasji były narty. Namówił nawet wytwórnię Paramount na wyprodukowanie filmu o narciarzu – „Szaleńczy zjazd" (1969 r.) Michaela Ritchiego – w którym zagrał skonfliktowanego z trenerem zawodnika narodowej kadry. Mimo że od czasu studiów w Kolorado nie zajmował się sportem wyczynowym, świetną sprawność zachował na bardzo długo. W scenach akcji często zastępował kaskaderów, pod warunkiem, że ci nie tracili z tego powodu swych zarobków. Uwielbiał konie, czego najlepszym dowodem jest wyreżyserowany przez niego "Zaklinacz koni" z 1998 r. Ale ta miłość objawiała się znacznie wcześniej, zwłaszcza w licznych westernach – gatunku, którego Redford do końca był symbolem. W "Był tu Willie Boy" (1969) grał szeryfa, ścigającego chłopaka, który w samoobronie zabił ojca swojej dziewczyny. W świetnym "Jeremiah Johnsonie" (1972) Sydneya Pollacka był tytułowym trapera na dzikim zachodzie, samotnie walczącego o przetrwanie w Górach Skalistych, gdzie w drogę wchodzą mu członkowie plemienia Wron. Film był luźno oparty o historię Johna Jeremiah Johnsona – legendarnego amerykańskiego trapera i górołaza. Ale to "Butch Cassidy i Sundance Kid", kultowy western George'a Roya Hilla z 1969 r., sprawił, że Redford na stałe zapisał się w historii kina, a przyjaźń tytułowych bohaterów przerodziła się też w prawdziwą relację aktorów. Grający Cassidy'ego Paul Newman był najbliższym przyjacielem Redforda aż do śmierci w 2008 roku. Mieli niepowtarzalną ekranową chemię, co pokazali również w „Żądle" (1973), gdzie wykreowali kolejne kultowe, partnerskie role. Redford był za tę rolkę nominowany do Oscara i była to jedyna nominacja aktorska. Swoją jedyną statuetkę otrzymał natomiast za reżyserię "Zwyczajnych ludzi" (1980) z Donaldem Sutherlandem i Mary Tyler Moore. Redford i Newman łączyło też to, że obaj nie znosili sławy i celebryctwa. Redford uciekł z Hollywood do Utah, gdzie zaszył się na własnym ranczo, jakby chciał pokazać, że gdzieś ma fabrykę snów i jej sztuczny splendor. Żyjąc na łonie natury, zaangażował się w rozliczne projekty ekologiczne. Mówił: „Nie chciałem kupić prywatnego odrzutowca. Nie chciałem uczynić mojego życia wygodniejszym. Chciałem stworzyć wyjątkowe miejsce dla artystów we wspaniałej okolicy". Tak w 1978 r. w Park City w Utah powstał Sundance Film Festival, mekka amerykańskiego kina niezależnego i wzorzec dla podobnych festiwali na całym świecie. Redford, który od dziecka miał buntowniczego ducha i niezgodę na wszelkie formy autorytaryzmu, postanowił z pomocą festiwalu wspierać niezależnych twórców, lekceważonych przez duże, hollywoodzkie studia. Zmienił tym samym kino, nie tylko amerykańskie, a światowe. Z Sundance wyszli m.in. tacy twórcy, jak Quentin Tarantino, Steven Soderberg, Greta Gerwig, bracia Coen, Jim Jarmusch, Richard Linklater i Paul Thomas Anderson. Redford był aktywny zawodowo przez większość życia. Na stare lata zagrał m.in. w kilku komiksowych hitach studia Marvel (m.in."Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz" i "Avengers: Koniec gry"). To jego początkowo Taylor Sheridan widział w roli Johna Duttona w popularnym "Yellowstone". Gdy scenarzysta przyszedł z pomysłem na serial do HBO, ci odprawili go z kwitkiem, bo sądzili, że na taką rolę nie zgodzi się żaden aktor "w typie Redforda" – jak opisany był w scenariuszu. Sheridan spotkał się więc z samym Redfordem i namówił go do udziału, ale HBO i tak wycofało się z projektu. Nim Sheridan dogadał się z inną stacją, Redford miał już zajęty kalendarz, a rolę przejął Kevin Costner. W 2018 r. Redford pożegnał się z aktorstwem filmem "Gentleman z rewolwerem" o czarującym, 70-latnim złodzieju okradającym banki, który nawet podczas skoków nie zapominał o byciu gentlemanem. Robert Redford zmarł 16 września 2025 roku w swoim domu w Sundance, w górach Utah, otoczony przez najbliższych. "Jeden z lwów odszedł... Spoczywaj w pokoju, mój kochany przyjacielu" - pożegnała aktora Maryl Streep.

Małgorzata Muraszko, Radosław Czyż, oprac. Agnieszka Drabikowska

Zdjęcie profilowe: Denis Makarenko/Shutterstock