Ozzy Osbourne

Ozzy Osbourne

Ur. 03.12.1948 Zm. 22.07.2025

Wspomnienie

Miał wizerunek Księcia Ciemności, który skrzętnie pielęgnował, ale nigdy nie był wyniosłą, niedostępną gwiazdą rocka. Ozzy Osbourne urodził się 3 grudnia 1948 roku w Birmingham. Ojciec, ciężko pracujący ślusarz narzędziowy w fabryce General Electric, wróżył nastoletniemu łobuzowi, że albo dojdzie do czegoś wielkiego, albo pójdzie siedzieć. Trafił dwie dziesiątki. John Michael – bo Ozzy to pseudonim sceniczny – trafił za kratki jako siedemnastolatek. Okradł sklep odzieżowy, a że złodziejem był mniej utalentowanym niż śpiewakiem, zostawił ślady, po których, jak po sznurku, przyszła po niego policja. Sąd orzekł co prawda grzywnę, ale Osbourne senior nie chciał wyłożyć pieniędzy, więc karę zamieniono na areszt. Trzymiesięczna odsiadka miała nauczyć smarkacza rozumu. Jego dalsza życiowa droga świadczy o tym, że chyba nie do końca się udało, na szczęście muzyka jest żywiołem, który przyjmuje i ratuje nie takich wyrzutków. Na zaproszenie Geezer’a Butlera, późniejszego basisty Black Sabbath, w 1967 roku trafił do zespołu Rare Breed, w którym stanął za mikrofonem. Kapela szybko się rozpadła, więc stworzyli kolejną, o nazwie Polka Tulk Blues, do której dołączyli gitarzysta Tony Iommi i perkusista Bill Ward. Zmienili nazwę na Earth, a następnie – w sierpniu 1969 roku – na Black Sabbath, bo taki szyld wydawał się bardziej odpowiedni do ciężkiego bluesa, którego chcieli grać. Zapewne nie mieli w planach wymyślania nowego gatunku muzycznego. Samo wyszło. 13 lutego 1970 roku ukazał się album zatytułowany po prostu "Black Sabbath", który uznaje się powszechnie za pierwszą płytę heavymetalową. Od Metalliki po Nirvanę, od Budki Suflera po norweskich blackmetalowców – trudno znaleźć artystów, którzy biorąc w ręce gitary elektryczne i grając ciężkie riffy z przesterowanym brzmieniem, nie inspirowaliby się, pośrednio lub bezpośrednio, Black Sabbath. Doskonałym tego przykładem był koncert „Back to the Beginning" zorganizowany 5 lipca 2025 roku w Birmingham, rodzinnym mieście Black Sabbath. Z hołdami przybyli m.in. Metallika, Guns N’Roses, Alice In Chains, Slayer i Tool, a dzięki sprzedaży biletów, gadżetów i płatnej transmisji online zebrano fortunę na cele charytatywne. Brytyjski kwartet nie udźwignął swojego sukcesu. Wczesne lata Black Sabbath to nie tylko seria wybitnych, kanonicznych dziś płyt, ale również pasmo wygłupów, problemów z używkami i mniej lub bardziej poważnych awantur. Żaden z członków zespołu święty wtedy nie był, ale prym w błazenadzie wiódł Ozzy Osbourne i w końcu musiał rozstać się z macierzystą grupą. Na odchodne dostał sporo pieniędzy, które zamierzały wydać na alkohol i prochy, by później – jeśli przeżyje – zgłosić się po zasiłek dla bezrobotnych. Ale los miał dla niego innego plany. Los oraz Don Arden, legendarny menedżer pierwszej fali brytyjskich rockowych gwiazd, który podpisał z Ozzym umowę, a do opieki nad niesfornym wokalistą wyznaczył swoją córkę Sharon. Tak dobrze się nim zajęła, że nie tylko solowa kariera Osborune’a przyćmiła – przynajmniej pod względem komercyjnym – dokonania Black Sabbath (poczynając od albumu „Blizzard of Ozz" z 1980 r.), ale menedżerka i jej podopieczny wzięli ślub. Mimo różnych turbulencji pozostali małżeństwem aż do końca. To właśnie Sharon wymyśliła i zrealizowała niedawne pożegnanie Ozzy’ego. Był świetnym, charakterystycznym wokalistą, znakomitym, charyzmatycznym frontmanem i jedyną w swoim rodzaju osobowością – sceniczną, a później telewizyjną (pamiętamy powodzenie reality show „Rodzina Osbourne’ów", które emitowało MTV). Był idolem i patronem całych metalowych pokoleń, co potwierdził choćby objazdowym festiwalem Ozzfest, w swoim czasie najważniejszą tego typu imprezą na świecie. Miał wizerunek Księcia Ciemności, który skrzętnie pielęgnował, ale nigdy nie był wyniosłą, niedostępną gwiazdą rocka. Do końca miał w sobie coś swojskiego, poczciwego. Ten rys, chłopaka z sąsiedztwa, który lubi się wygłupiać, robić z siebie błazna, bo lubi, kiedy ludzie się uśmiechają. Lata życia na krawędzi zrobiły jednak swoje. Od lat Ozzy’ego Osbourne’a trapiły problemy zdrowotne. Zszedł ze sceny w 2019 roku – najpierw przeczołgało go zapalenie płuc, później się połamał, osłabiony rekonwalescencją, a następnie zdiagnozowano u niego chorobę Parkinsona. Nie poddawał się, wciąż nagrywał – płyty „Ordinary Man" (2020) i „Patient Number 9" (2022) powstały już po diagnozie – ale wiadomo było, że nieśmiertelny Ozzy prawdopodobnie jednak okaże się śmiertelny. „Chcę być pochowany w ziemi, w jakimś miłym ogrodzie, żeby mogło nade mą rosnąć drzewo. Najlepiej dzika jabłoń, niech dzieciaki robią ze mnie wino i chleją na umór" – tak kończy się jego autobiografia „Ja, Ozzy", wydana w 2009 roku. – „A jeśli chodzi o napis na nagrobku, tu nie mam żadnych złudzeń. Gdy zamykam oczy, widzę coś takiego: Ozzy Osbourne, Ur. 1948, Zm. (kiedyś tam), Odgryzł łeb nietoperzowi". To „kiedyś tam" nastąpiło 22 lipca 2025 roku. Ozzy Osbourne zmarł w wieku 76 lat "otoczony rodziną i miłością".

Jarek Szubrycht, oprac. Agnieszka Drabikowska

Zdjęcie profilowe: REUTERS/Danny Moloshok