Anna Wajszczuk-Religa

Anna Wajszczuk-Religa

Ur. 03.11.1939 Zm. 23.06.2025

Wspomnienie

Była lekarzem i adiunktem w Zakładzie Fizjologii Doświadczalnej i Klinicznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Prywatnie była żoną wybitnego kardiochirurga prof. Zbigniewa Religi. O słynnym mężu mówiła: Lubiliśmy ze sobą milczeć. Anna Wajszczuk-Religa pracowała przez wiele dziesięcioleci jako wykładowczyni akademicka. Pozostawała w cieniu męża, choć pomagała przy pierwszych przeszczepach serca, umożliwiając badania materiału z biopsji pacjentów z nowym sercem. Ojciec dr Wojszczuk-Religi był lekarzem, ona chciała początkowo studiować chemię. – Interesowała mnie też fizjologia, anatomia. Medycyna wydawała się najlepszym wyborem – mówiła w 2014 w wywiadzie dla "Wyborczej". Właśnie na studiach poznała się z przyszłym mężem, byli w jednej grupie. Na drugim roku zaczęli ze sobą chodzić. Wzięli ślub, mieli dwoje dzieci: córkę Małgorzatę, sinolożkę i syna Grzegorza, który śladem ojca został kardiochirurgiem. Kiedy w 1984 r. Zbigniew Religa popuścił klinikę w Warszawie, by rozpocząć pionierski w naszej części Europy program transplantacji serca w Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii w Zabrzu, nie pojechała za mężem. - Długo się zastanawialiśmy. Od razu mu powiedziałam, że ja na Śląsk nie pojadę. Mam astmę, moje problemy oddechowe bardzo się tam zaostrzały. Syn był przed maturą, musiałby zmieniać szkołę, córka studiowała sinologię, której na Śląsku nie było. Pomagała jednak w badaniach pierwszych pacjentów, którym w Zabrzu jej mąż przeszczepił serce. To były badania umożliwiające ocenę, w jakim stopniu organizm biorcy odrzuca serce dawcy. Na Śląsku wtedy nie było jeszcze możliwe ich przeprowadzanie. – Na początku denerwowało mnie, że nigdy nie można się było z mężem na sto procent umówić. Często okazywało się, że musi zostać w szpitalu, bo ma ciężkiego pacjenta albo stoi przy stole operacyjnym. Gdy pracował w Warszawie, poskarżyłam się nawet jego szefowi profesorowi Wacławowi Sitkowskiemu. Powiedział, że jeśli Zbyszek chce być dobrym chirurgiem, nie może liczyć swego czasu, a ja nie powinnam się spodziewać, że to się zmieni. Skoro tak, to przestałam się tym denerwować. Martwiłam się tylko, że przez dwie doby nie jadł, nie spał, że za dużo palił, pił za dużo kawy — mówiła. Sama szybko zrezygnowała z "aktywnej" medycyny. – Po piątym roku studiów wyjechałam na staż do nowoczesnego wojskowego szpitala Suresnes pod Paryżem. Pracowałam na kardiologii, ale dyżury były dla mnie udręką. Przywożono ciężko chorego pacjenta, a ja musiałam go zdiagnozować i zdecydować, co z nim dalej robić. Paraliżowała mnie świadomość, że od mojej decyzji zależy czyjeś zdrowie i życie — wspominała. - Postanowiłam, że nie pójdę do żadnej kliniki. W 1964 r. zaczęłam pracę na Akademii Medycznej, w Zakładzie Fizjologii. W Warszawskim Uniwersytecie Medycznym pracowała do 2017 roku. - Między nami nigdy nie było zawodowej zawiści czy zazdrości. Gdy dostałam propozycję wyjazdu, Zbyszek powiedział: "Super, jedź". […] Kochaliśmy się, dobrze się rozumieliśmy. Nie robiłam mu wymówek, nie zawracałam głowy drobiazgami. Ufaliśmy sobie, mogliśmy na siebie liczyć. Lubiliśmy ze sobą rozmawiać, ale lubiliśmy też ze sobą milczeć – mówiła w wywiadzie dla "Wyborczej" poprzedzającym premierę filmu "Bogowie" i książkowej biografii prof. Zbigniewa Religi. Zmarła 23 czerwca 2025 roku w wieku 85 lat. O jej śmierci poinformowała Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii, która nosi imię jej słynnego męża. "Niech pamięć o Jej obecności, życzliwości i dobroci będzie źródłem ukojenia i dumy" – napisała fundacja.

Judyta Watoła, oprac. Agnieszka Drabikowska

Zdjęcie profilowe: Michał Mutor/Agencja Wyborcza.pl