"Przez dziesięciolecia wskazywał nam, co jest najważniejsze, uczył, jak być dobrym człowiekiem. Każde jego słowo miało siłę nieprawdopodobną, każde brzmiało jak dzwon". Marian Turski był historykiem i publicystą, Ocalałym z Zagłady więźniem obozu Auschwitz-Birkenau, współtwórcą Muzeum Historii Żydów Polskich oraz redaktorem tygodnika "Polityka". A przede wszystkim był ogromnym autorytetem. - Przez dziesięciolecia wskazywał nam, co jest najważniejsze, uczył, jak być dobrym człowiekiem, mówił o potrzebie wrażliwości, życzliwości, solidarności. Tak bardzo nam trzeba autorytetów prawdziwych, nienachalnych. Pan profesor był nieśmiały, mówił cicho i powoli, ale każde słowo miało siłę nieprawdopodobną, każde słowo brzmiało jak dzwon - mówił podczas uroczystości pogrzebowych prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Świat zapamiętał szczególnie przejmujące słowa Mariana Turskiego wygłoszone 27 stycznia 2020 r. w Oświęcimiu podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Powiedział wówczas: "Auschwitz nie spadło z nieba. Zaczęło się od drobnych form prześladowania Żydów. To się wydarzyło, to znaczy, że się może wydarzyć wszędzie. Dlatego trzeba bronić praw człowieka, demokratycznych konstytucji. Ważne jest też jedenaste przykazanie: Nie bądź obojętny. Nie bądźcie obojętni, kiedy widzicie kłamstwa historyczne, nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana, nie bądźcie obojętni, kiedy władza narusza umowę społeczną. Oto co chciałbym powiedzieć przede wszystkim mojej córce, mojej wnuczce i ich rówieśnikom, młodemu pokoleniu". "Marian, człowiek drobny i delikatny (jakże by się na te słowa oburzył!) został międzynarodowym autorytetem dla prezydentów, koronowanych głów i najwybitniejszych intelektualistów naszych czasów (z którymi utrzymywał kontakt i zupełnie pozaprotokolarne relacje) nie przez przypadek. Marian WIEDZIAŁ, ponieważ tyle i w taki właśnie sposób przeżył. Cechowała Go mądrość uczestnika, nie komentatora, choć potrafił też myśleć szeroko, bez narzucania własnej perspektywy. Umiał nie tylko wspaniale mówić, ale naprawdę z uwagą słuchał" - napisał w osobistym pożegnaniu Zygmunt Stępiński, dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. - Mój dziadziuś był prawdziwym człowiekiem dialogu, budował mosty z tymi, z którymi światopoglądowo się nie zgadzał. Mimo, że mieszkaliśmy z bratem za oceanem, zawsze znajdował dla nas czas. Wycinał dla mnie artykuły z gazet o architekturze - żegnała go mówiła podczas uroczystości pogrzebowych jego wnuczka Mariana Turskiego Klaudia Siczek. Marian Turski urodził się 26 czerwca 1926 r. w Druskiennikach nad Niemnem (dziś Litwa) jako Mosze Turbowicz. Ale czuł się łodzianinem. Tam poznali się i pobrali jego rodzice, tam spędził dzieciństwo i lata młodzieńcze. Miał czternaście lat, kiedy trafił do łódzkiego getta, gdzie działał w podziemnej organizacji Lewica Związkowa. W 1944 r. jego rodzice i brat zostali wywiezieni do obozu Auschwitz, on, dwa tygodnie później. Przeżył dwa marsze śmierci – z Auschwitz do Wodzisławia Śląskiego, skąd trafił do nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie i z Buchenwaldu do Terezina, gdzie w stanie bliskim agonii, z powodu wycieńczenia i tyfusu doczekał wyzwolenia. Jego ojciec i brat zginęli w komorach gazowych, matkę wywieziono do pracy w obozie Bergen Belsen w północnych Niemczech. Po wyzwoleniu mieszkał najpierw na Dolnym Śląsku. Rozpoczął studia na Uniwersytecie Wrocławskim oraz działał w Polskiej Partii Robotniczej. Zajął się również dziennikarstwem. W 1949 roku przeniósł się do Warszawy. Był członkiem Komisji Prasowej KC, a potem zastępcą redaktora naczelnego "Sztandaru Młodych". Zdymisjonowano go m.in. za "antyradzieckie komentarze", odmówił również publikacji artykułu potępiającego redakcję "Po prostu". Przeszedł wtedy, a wraz z nim część dziennikarzy, do tygodnika "Polityka", gdzie został kierownikiem działu "Historia". Był również autorem lub współautorem kilkunastu książek. W latach 90. zaczął aktywnie angażować się w działalność organizacji i inicjatyw zajmujących się badaniem i nauczaniem o historii Żydów polskich oraz upamiętnianiem Zagłady. Od 1991 roku związany był ze Stowarzyszeniem Żydowski Instytut Historyczny w Polsce, które było inicjatorem i jednym z fundatorów Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Od darczyńców z całego świata stowarzyszenie zebrało ogromne fundusze na stworzenie multimedialnej wystawy poświęconej tysiącletnim dziejom Żydów na ziemiach polskich. Jej koszt wyniósł 145 mln zł. Od 2009 roku do śmierci przewodniczył Radzie Muzeum POLIN. "Marianie, Twoje muzeum opłakuje Cię i żegna. Mieliśmy w Tobie oparcie, trudno uwierzyć, że już nigdy Twój palec nie wytyczy szlaku, po którym będziemy zmierzać, ufni, że to najlepsza dla nas droga" - napisał dyrektor muzeum Zygmunt Stępiński. Marian Turski zmarł 18 lutego 2025 roku w Warszawie. Został pochowany na cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej. Miał 98 lat. W jego pogrzebie uczestniczyły setki osób, m.in. prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, ministra kultury i dziedzictwa narodowego Hanna Wróblewska.