Lucjan Brychczy

Lucjan Brychczy

Ur. 13.06.1934 Zm. 02.12.2024

Wspomnienie

Lucjan Brychczy urodził się w Nowym Bytomiu. Był synem oficera walczącego w powstaniach śląskich. Jak sam żartował, był skazany na piłkę nożną - gdy matka woziła go jako niemowlaka, w jego wózek uderzyła futbolówka. Do warszawskiej Legii trafił w latach 50. XX wieku. Był kolejno piłkarzem, asystentem trenera, trenerem. Jako piłkarz zagrał w klubie 19 sezonów - łącznie 452 występy, w których strzelił 226 bramek. Cztery razy został z Legią mistrzem Polski, również czterokrotnie zdobył Puchar Polski. Przez ostatnie 10 lat życia był honorowym prezesem Legii, a kiedy obchodził 90. urodziny klub wyprawił mu uroczyste przyjęcie i wypuścił specjalną kolekcję retro koszulek, w których występował. O Lucjana Brychczego zabiegały kiedyś największe kluby Europy - nawet AC Milan czy Real Madryt. Potencjalny transfer pod koniec lat 50. skomplikował jednak fakt, że był zawodowym żołnierzem Wojska Polskiego. - Gdyby dziś grał w piłkę, byłby jak Ronaldo i Messi. Miał na tamte czasy niesamowite umiejętności. Był prawdziwą legendą, nawet ważniejszą od Deyny - mówił reporterowi "Wyborczej" jeden z wiernych kibiców drużyny podczas pożegnania Brychczego na warszawskich Powązkach. Kibice przynieśli na cmentarz wyjątkowy wieniec - ułożony z białych, czerwonych i zielono-czarnych kwiatów herb Legii. Wieńce złożyli również kibice innych, zaprzyjaźnionych klubów, a zanim trumnę złożono do grobu, zabrzmiał hymn Legii - "Sen o Warszawie" Czesława Niemena. Węgierski szkoleniowiec Legii z lat. 50. Janos Steiner nadał Brychczemu pseudonim "Kici" - co po węgiersku oznacza "mały". Potem współpracownicy mówili do niego już tylko per "Mistrzu". - Myślę, że za chwilę będziemy widzieli pomnik Lucjana Brychczego, na który w pełni zasłużył ze względu na zasługi dla Legii Warszawa i całej polskiej piłki - powiedział po jego śmierci były selekcjoner reprezentacji Polski Andrzej Strejlau. Lucjan Brychczy zmarł 2 grudnia 2024 roku w wieku 90 lat na zapalenie płuc.

Agnieszka Drabikowska

Zdjęcie profilowe: Adam Stępień/Agencja Wyborcza.pl