Znaliśmy Warszawę, nie chwaląc się, ale lepiej chyba niż obecni taksówkarze - opowiadał w 2010 roku Katarzynie Pruszyńskiej. Jego wspomnienia z powstania są jedną z wielu relacji "Archiwum historii mówionej" Muzeum Powstania Warszawskiego. Tadeusz Jarosz ps. Topacz w powstaniu warszawskim służył w Harcerskiej Poczcie Polowej jako listonosz – łącznik. Miał wówczas 15 lat. - Harcerstwo od listopada 1942 roku dzieliło się na trzy szczeble. „Grupy Szturmowe” powyżej osiemnastu lat, „Bojowe Szkoły”, piętnaście – siedemnaście lat, i „Zawisza” dwanaście – piętnaście. Tak było. „Grupy Szturmowe” czyli akcje zbrojne, „Bojowe Szkoły”, czyli mały sabotaż, i „Zawisza” - wspominał. On sam z racji wieku był "zawiszakiem". "Teoretycznie mieliśmy zajęcia harcerskie takie jak przed wojną i przygotowywanie się do przyszłości, czyli program: „Dziś, jutro, pojutrze”. „Dziś” to okupacja, „jutro” to jest chwila przełomu i „pojutrze” to odbudowa kraju po wojnie. W związku z tym to do nas, „zawiszaków” należało rozpoznanie miasta czyli szczegółowe rozpoznanie wszystkich możliwych dostępnych bram przechodnich, żeby w czasie wybuchu Powstania czy przedtem w czasie łapanek , można było się jakoś przedostać. Znaliśmy Warszawę, nie chwaląc się, ale lepiej chyba niż obecni taksówkarze. Bez korzystania z planu miasta każdy wiedział, co, gdzie, jak i tak dalej. Zresztą do dzisiaj nie mam wielkich problemów w poruszaniu się po Warszawie, pomimo że ona się w wielu miejscach zmieniła" - podkreślał. Tadeusz Jarosz pochodził ze Lwowa. Do Warszawy przyjechał z rodzicami rok przed wojną. Jego ojciec - inżynier budowlany i kierownik budowy lotniska we Lwowie, został przeniesiony służbowo do Polski na budowę nowego lotniska, które miało znajdować się na Gocławiu. Przyznał, że całej jego rodzinie Warszawa nie bardzo się podobała. - Dlaczego? We Lwowie same wzgórza, miasto położone na siedmiu wzgórzach, wobec tego wszędzie nierówności. Natomiast w momencie przyjazdu do Warszawy wszystko płaskie. I miasto, i okolice, wszystko płasko, płasko. Ale jakoś z czasem się człowiek do tego przyzwyczaił - wspominał. Pierwsze związki z harcerstwem miał jeszcze we Lwowie, gdzie na początku drugiej klasy wstąpił do gromady zuchów imienia „Orląt Lwowskich”. W Polsce, w marcu 1943 roku, wstąpił do „Szarych Szeregów”. "1943 rok, marzec, o tyle pamiętny nie tylko dla mnie, ale i dla wszystkich nas w „Szarych Szeregach”, akcja Arsenał, czyli odbicie więźniów, odbicie „Rudego”. Moje wstąpienie miało miejsce dosłownie kilka dni przedtem, więc jestem taki młody konspirator, a tu koledzy starsi, taka działalność się przejawia. Wiadomo, że to podbudowuje mocno. Człowiek się staje nawet dumny w pewnym sensie" - opowiadał. Z powstania warszawskiego zapamiętał szczególnie jeden moment. Był 1 sierpnia 1944 roku, tuż po wybuchu powstania. "Myśmy kwaterowali na ulicy Brackiej, róg Nowogrodzkiej od strony Alej. I właśnie będąc na tej barykadzie, ja zobaczyłem na szczycie Prudentialu, czyli drapacza chmur – on miał taką wieżyczkę z kraty takiej, wysokości jednego piętra; trzy, cztery metry – łopocący biało-czerwony sztandar. To po latach okupacji, kiedy te biało-czerwone, owszem, człowiek widział, ale tam gdzieś w konspiracji, w domu. A tu na tym szczycie, na najwyższym wtedy budynku w Warszawie, jak na ironię, kpiąc z Niemców, łopotał biało-czerwony sztandar". Po wojnie skończył studia na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej, przez wiele lat pracował w Instytucie Techniki Budowlanej, w 1974 roku obronił doktorat, wykładał na Politechnice Warszawskiej oraz University of Jos w Nigerii. Był wielkim przyjacielem Muzeum Powstania Warszawskiego, wielokrotnie uczestniczył w spotkaniach edukacyjnych w Sali Małego Powstańca. Tadeusz Jarosz zmarł 31 października 2024 roku w wieku 95 lat.