Nasza rodzina nie była rodziną stricte polską. Matka po polsku nie umiała ani słówka, ojciec nie mógł znaleźć w Polsce stałej pracy. Siedzieliśmy właściwie cały czas na walizkach, licząc na to, że już niedługo stąd wyjedziemy. Ja byłem przez kolegów traktowany jako ktoś obcy. Przeżyłem bardzo dużo nieprzyjemności, chodziłem chyba do ośmiu czy nawet dziewięciu szkół podstawowych w Polsce - opowiadał Witold Kruczek-Abuładze, powstaniec warszawski, fizyk, wykładowca akademicki i autor podręczników. Urodził się w 1922 roku w Kwarchanie we wschodniej Turcji na terytoriach należących wcześniej do Gruzji. Jego ojciec, inżynier górnictwa Władysław Kruczek, był uczestnikiem Rewolucji 1905 roku i członkiem Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy. Schronił się w Gruzji uciekając przed możliwymi represjami carskimi. Matka Witolda była Gruzinką. "Ojciec chciał koniecznie wrócić do Polski. On miał całą rodzinę w Polsce i chciał prawdopodobnie nas wychować w swojej ojczyźnie" - wspominał. Do Polski, wraz z matką i siostrą, przyjechał w 1931 roku. "Przyjechaliśmy do Warszawy. Początkowo było bardzo fajnie, bo ojciec pracował wtedy w Afryce i bardzo dużo zarabiał , ale kiedy wrócił stamtąd, nie mógł znaleźć w Polsce pracy i myśmy się znaleźli w straszliwej biedzie. Straciliśmy mieszkanie, meble, absolutnie wszystko" - opowiadał w 2012 roku w rozmowie przeprowadzonej przez Mariusza Kudłę, która ukazała się potem w "Archiwum Historii Mówionej" Muzeum Powstania Warszawskiego. Z tamtego okresu nie miał dobrych wspomnień. - Byliśmy po prostu obcy, a ponadto często mnie brano za Żyda, co też powodowało różne draki. Zmieniałem ciągle szkołę z tego powodu, bo ciągle wchodziłem w jakieś awantury - opowiadał. Gdy wybuchła wojna pracował jako górnik, a potem kierowca częstochowskiej spółdzielni „Społem”. Tam uratował z częstochowskiego getta kolegę, Ryszarda Moora i w 1943 roku przedostał się z nim do Warszawy. W stolicy pracował jako mechanik samochodowym i uczył się - najpierw na tajnych kompletach w liceum im. Mickiewicza, potem sam. Chciał przystąpić do matury, ale wtedy wybuchło powstanie. - Zgłosiłem się od razu jako ochotnik. Trafiłem do oddziałów osłonowych Sztabu AK, które były bardzo dobrze uzbrojone. Każdy miał pistolet maszynowy, dostawaliśmy na akcję trzy magazynki po trzydzieści parę naboi. Przeszkolenia właściwie żadnego nie przeszedłem, sam musiałem się nauczyć korzystać z tej broni. W każdym razie byłem w tych oddziałach i we wszystkich akcjach brałem udział - opowiadał. Od 1 sierpnia do 4 października 1944 był strzelcem 2 plutonu Oddziału Osłonowego Wojskowych Zakładów Wydawniczych (WZW) – Biura Informacji i Propagandy – Komendy Głównej Armii Krajowej, pod dowództwem Stefana Berenta. Miał ps. „Kruk”, a jego koleżanką z oddziału była m.in. Wanda Traczyk-Stawska ps. "Pączek". Po upadku powstania został wywieziony do obozów jenieckich we Frankfurcie nad Odrą, Sandbostel i Pongau. W niewoli pracował przy budowie kolei w Tschupbach. Pod koniec wojny przedostał się przez granicę ze Szwajcarią do internowanej tam 2 Dywizji Strzelców Pieszych gen. Bronisława Prugar-Ketlinga, z którą po zakończeniu działań zbrojnych został repatriowany do Polski. Po wojnie studiował na Politechnice Łódzkiej, potem Politechnice Warszawskiej, gdzie obronił pracę magisterską, a potem doktorską. Przez wiele lat wykładał na Wydziale Fizyki Technicznej i Matematyki Stosowanej, był autorem m.in. wielokrotnie wznawianego zbioru zadań z fizyki dla uczniów szkół średnich i kandydatów na studia. Wykładał również na Politechnice w Algierze, a w latach 1992-1995 był nauczycielem fizyki w XXVII Liceum Ogólnokształcącym im. Tadeusza Czackiego w Warszawie. Dawał korepetycje uczniom mając blisko 100 lat. Za największe swoje osiągniecie zawodowe uważał fakt, że jako pierwszy w Polsce przetłumaczył najważniejsze prace Einsteina. "Byłem pierwszym, który je wydał i udostępnił studentom. Dzięki mnie kilkanaście tysięcy inżynierów w Polsce zna te prace od podszewki, miało je w ręku" - podkreślał. Należał do PZPR. Twierdził, że Polska może się uprzemysłowić bez uzależnienia się od zachodniego kapitału, jeżeli zrobi to na zasadzie socjalistycznej gospodarki. Nigdy nie ukrywał jednak, że był członkiem Armii Krajowej. - We wszystkich życiorysach to pisałem i nigdy się do mnie nikt nie czepiał - podkreślał. Zmarł 15 października 2024 roku w wieku 102 lat.