40 lat temu, 19 sierpnia 1984 r. zmarł Bogdan Gotowski, nasz Tata. Odszedł nagle, w trakcie urlopu w Dębkach. Młodo, bo w wieku 56 lat. Swoimi wspomnieniami dzielił się rzadko i bez entuzjazmu. Wcześnie osierocony, w wieku 13 lat został zesłany do Donbasu, gdzie pracował niewolniczo w kołchozie, a potem w hucie. Późną wiosną 1942 trafił do obozu dla młodocianych zesłańców, gdzie zastała go ofensywa niemiecka na Kaukaz i Stalingrad. Z obozu uciekł wraz z grupą ukraińskich chłopców - wspólnie przeszli właściwie całą okupowaną Ukrainę - ponad 2000 km. Gdy wszyscy koledzy odłączyli się, by udać się do swych rodzin, został sam.Zdecydował się na podróż do Lwowa, gdzie znalazł wsparcie w Radzie Głównej Opiekuńczej. Wkrótce, dzięki poznanemu Mietkowi Wex-Manasterskiemu, stał się członkiem kontrwywiadu AK, odpowiedzialnym za zbieranie dowodów kolaboracji dla sądów podziemnych. Po zajęciu Lwowa przez sowietów ukrywał się w nim przez kilka miesięcy. Do Polski, przez Bug, udało mu się przedostać za drugim razem; za pierwszym złapali go sowieccy pogranicznicy, szczęśliwie udało mu się uciec. Po paru miesiącach ukrywania się w Krakowie przeniósł się do Wrocławia. Tam w 1946 został szefem podziemia antykomunistycznego. Miał 18 lat. Ujawnił się w trakcie jednej z amnestii ogłoszonych przez władze komunistyczne. W trakcie rozmowy z pułkownikiem UB, który bez powodzenia próbował go przewerbować na stronę komunistyczną, Tata domyślił się, że jego zastępca we wrocławskim AK, który wielokrotnie namawiał go do organizowania zamachów na milicję i działaczy komunistycznych, był agentem UB. Tata konsekwentnie odrzucał te propozycje. Sądzimy, że to doświadczenie sprawiło, że przez całe życie miał ograniczone zaufanie do ludzi o skrajnych (jego zdaniem) poglądach politycznych. W 1947 poznał naszą Mamę. We Wrocławiu skończył dwa wydziały prawa i socjologii. W 1950 trafił do więzienia za to, że „mógł wiedzieć”, iż jego były podwładny z AK posiadał broń. Końcowe dwa lata odsiadki spędził w obozie pracy przymusowej, jako górnik w kopalni miedzi. Wyszedł na wolność pod koniec 1953. Ożenił się w 1954 i dopiero w czasach przemian październikowych w 1956 zaistniał zarówno jako aktywny ich uczestnik w Klubie Krzywego Koła, jak i zawodowo jako członek redakcji świeżo powstałego Przeglądu Kulturalnego. Tygodnik skupiał młodych dziennikarzy, promujących szybsze zmiany systemowe. Reżim Gomułki rozbił szybko jego redakcję i rozparcelował ją na dwa nowe tygodniki: Kulturę i Współczesność. Tata nie zgodził się na dołączenie do żadnego z nich. Po jakimś czasie dostał pracę na ćwierć etatu w PANie. Został też redaktorem w Życiu Warszawy, gdzie wyspecjalizował się w tematyce oświaty. Odszedł z Życia w 1968, w trakcie czystek antysemickich, na znak protestu przeciwko usunięciu z niej Leopolda Ungera. Do pracy dziennikarza powrócił w 1971, jako kierownik działu społecznego w nowo powstałym tygodniku Literatura. Z niego również odszedł, protestując przeciw usunięciu wicenaczelnego Gustawa Gottesmana w 1976. Pracę redaktora, publicysty godził z pracą naukową, głównie dotyczącą młodzieży i oświaty. Rok później wraz ze Stefanem Bratkowskim przy pomocy Andrzeja Wielowieyskiego założył nieformalną grupę Konwersatorium Doświadczenie i Przyszłość (DiP). Jej celem było stworzenie platformy dla ludzi różnych opcji i wspólne opracowanie raportu o stanie Polski i kierunku koniecznych zmian gospodarczych, społecznych i politycznych. Te czasy pamiętamy dobrze z częstych spotkań w naszym domu, w których brali udział współpracownicy DiPu – liczni dziennikarze, pisarze oraz naukowcy. W rezultacie powstały raporty, wrogo przyjmowane przez komunistów, chociaż niektóre zmiany w nich proponowane mogą współcześnie wydawać się nieśmiałe i nierealistyczne. W ramach DiPu Tata był postacią kluczową - animatorem i wykonawcą, nieskorym do podkreślania swych zasług. Jako dziennikarzowi udało mu się po paru latach, dołączyć do redakcji miesięcznika Wiedza i życie. W latach Solidarności, Tata stał się jednym z jej doradców i w tej roli wziął udział w słynnym drugim zjeździe Solidarności. Czuł, że Solidarność zostanie zdławiona i obawiał się militarnej interwencji Układu Warszawskiego. W stanie wojennym, w drugiej połowie 1982 w naszym domu rozpoczęły się spotkania dyskusyjne, w których brali udział między innymi Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Andrzej Wielowiejski, Jerzy Regulski i Ryszard Reiff. Wspólnie zastanawiali się nad tym „co dalej”. Tata miał wielką umiejętność rozmawiania z ludźmi z różnych środowisk i o bardzo rozmaitych przekonaniach. Był świetnym słuchaczem i nigdy nie miał ambicji politycznych. Na pewno pomagało mu to w skłanianiu ludzi ambitnych i często wybitnych, do dialogu, pomimo dzielących ich różnic. Po śmierci, jego wielkie zasługi podkreślali w mowach pogrzebowych liczni współpracownicy i przyjaciele. Wg. Stefana Bratkowskiego Tata „…spełniał funkcję tego, który spajał, który sprowadzał do jednego stołu i do wspólnej (…) rozmowy ludzi, którzy czasami na siebie nie spoglądali przedtem. Tu wśród nas obecnych jest mnóstwo ludzi, którzy się ze sobą zetknęli po raz pierwszy właśnie dzięki Niemu”. O Tacie Jan Górski powiedział „…był (…) człowiekiem dialogu i tego dialogu inspiratorem”. Klemens Szaniawski mówił: „ W ciągu wszystkich tych lat, odnosiło się wrażenie, że w Bogdanie nie ma nic z tej osobistej ambicji (….). To był człowiek tak ogromnej skromności, usuwający się w cień.” Gustaw Gottesman ujął to, stwierdzając „.. wynosił – często ponad miarę – zasługi i zdobycze innych, gdy Jego własny wkład w tych osiągnięciach był wręcz pierwszorzędny”. Jak stwierdził Andrzej Wielowiejski „Bez owej twardości i Bogdanowego uporu nie byłoby raportów DiPu”. Przez całe życie był na oku UB, a potem SB. Podczas spotkań w naszym domu, na ulicy ostentacyjnie warował samochód z tajniakami. Dla nas Tata był po prostu niezwykle mądrym i ciepłym człowiekiem. – Wiele skorzystaliśmy z rozmów z Nim, na które zawsze znajdował czas. Do dziś wiele z nich czerpiemy. Bardzo żałujemy, że nie dożył wolnej Polski. Magda i Witek