Dnia 14 stycznia 2024 roku umarła w wieku ponad 102 lat nasza najukochańsza Mama i Babcia, Hanna Mystkowska, primo voto Perkowska. Z domu Zielińska. Pod nazwiskiem scenicznym Hanna Zielińska występowała jako artystka dramatyczna i estradowa w latach 1945 - 1976 na scenach Warszawy, Krakowa, Łodzi, Olsztyna, Częstochowy, Kielc i Radomia. Aktorka Teatru Starego w Krakowie i Teatru Narodowego w Warszawie. W latach okupacji niemieckiej studentka Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej którego zajęcia odbywały się również w jej rodzinnym domu przy ulicy Prokuratorskiej w Warszawie. Dorywczo pracowała też jako aktorka sceny lalkowej, dziennikarka i nauczycielka sztuki aktorskiej w szkołach średnich. Występowała w kilku filmach jak „Żołnierz Wolności” i „Sowizdrzał Świętokrzyski”, pracowała w Polskim Radiu, wypożyczalni książek i dubbingu. Mama od dziecka marzyła o karierze artystycznej i interesowała się wielkim romantycznym polskim repertuarem teatralnym. Teatr był jej wielką miłością całego życia. Popularna „Dzidzia” zafascynowana magią teatru obracała się w sferach artystycznych i przyjaźniła się przez całe życie ze swoimi kolegami ze szkoły teatralnej a zarazem najsłynniejszymi aktorkami i aktorami polskimi lat powojennych. Mama nigdy nie kłamała. Była szczera nawet przeciw sobie i przeciw każdemu kłamstwu czy hipokryzji. W latach komunistycznych miała odwagę bronić kolegów przeciw potężnym sekretarzom partii czy dyrektorom teatrów, czego wynikiem bywała utrata pracy. Walczyła o prawa pokrzywdzonych aktorów i pomagała im zdawać egzaminy eksternistyczne. Mama była całkowicie bezinteresowna i zawsze chętna do pomocy ludziom. Kiedy odziedziczyła majątek po drugim mężu Amerykaninie, to wielu ludzi prosiło „nieco naiwną Dzidzię” o pomoc finansową. Kupowała zatem mieszkania nieszczęsnym rozwódkom i pomagała swym wielorakim wsparciem kobietom będącym w trudnej sytuacji finansowej, tak że po kilku latach odziedziczone pieniądze rozeszły się. Jej bardzo dobre serce było czasem wykorzystywane. Zawsze szczera i spontaniczna, pełna emocji i serdeczności. Kiedy grała Gospodynię w Weselu i mówiła „Matka Boska w Koronie” to mieliśmy łzy w oczach bo ona tak właśnie wierzyła, naiwnie, patriotycznie, entuzjastycznie. Mama kochała zwierzęta. Swoje psy i kotki. Użalała się za niewidomymi, głuchymi, żebrakami i wszelkimi żywymi istotami które uznawała za nieszczęśliwe i wymagające opieki i finansowego wsparcia. Wierzyła w wielką miłość, wielką Polskę i wspaniałych mężczyzn - rycerzy i patriotów.