Zbigniew Mikołejko

Zbigniew Mikołejko

Ur. 24.07.1951 Zm. 15.04.2024

Wspomnienie

"Polska straciła narodowego mędrca. Jednego z kilku wielkich umysłów, dzięki którym jesteśmy poważnym narodem" - napisał w mediach społecznościowych prof. Jan Hartman. Zbigniew Mikołejko urodził się 24 lipca 1951 w Lidzbarku Warmińskim. Rodzina jego ojca pochodziła z Litwy, rodzina matki z Ziemi Radomskiej, ale trafiła na wschodnie rubieże dawnej Rzeczypospolitej i stamtąd na Warmię. Nie miał dobrego dzieciństwa. Ojciec zostawił rodzinę, a matka wychowała go twardą ręką łącznie z przemocą fizyczną. Po skończeniu studiów opuścił akademik z dwiema walizkami całego dobytku. "Mówi się mechanicznie za Frommem czy Janem Pawłem II, że lepiej być, niż mieć. Ale żeby być, trzeba mieć trochę przedmiotów. [...] Brak pieniędzy we wczesnej młodości spychał mnie jeszcze bardziej na margines. Nawet moje pieniądze z alimentów były mi zabierane co do grosza, więc nie mogłem na przykład, będąc już licealistą, zaprosić dziewczyny do kina czy na kawę. Nie mogłem zaimponować nikomu posiadaniem jakiejś rzeczy czy jakąś możliwością. To było upokarzające i trwało długo. Do dziś nie umiem gospodarować pieniędzmi, bo w czasach, kiedy dziecko uczy się praktycznej ekonomii, ja nie miałem ani grosza" - wspominał w 2021 roku w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów". Prof. Zbigniew Mikołejko był absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego, znakomitym filozofem, historykiem religii, eseistą i poetą. W mediach chętnie przybliżał czytelnikom i słuchaczom meandry myśli filozoficznej i problemy etyczne, często gościł m.in w radiu TOK FM w audycji Tomasza Stawiszyńskiego "Magazyn filozofa". "Bycie „twardzielem" czy cynikiem, jak mówi mi doświadczenie, jest tylko maską czy zasłoną, za którymi ukrywa się zwykła słabość, brak znaczenia lub zranienie przez los. Tak jest nawet w przypadku psychopatycznych tyranów jak Hitler albo Putin. Im bardziej przy tym starają się oni manifestować swe kamienne, nieczułe oblicze, tym mocniej doskwiera im własna małość i słabość. I nierzadko sięgają wówczas po drastyczne formy teatru okrucieństwa, aby szok, jakiego wówczas doznajemy, zamaskował tę skrzętnie skrywaną prawdę. Tak właśnie jak w przypadku Putina, który zastrzelił jelenia, a potem wydobył z jego piersi krwawiące, pulsujące jeszcze życiem serce i podał je szyderczo Berlusconiemu (a ten oczywiście, zgodnie z oczekiwaniem gospodarza, zemdlał). Nie wolno dać się zatem zwieść temu fałszywemu językowi symboli, co widać teraz zwłaszcza, podczas napaści na Ukrainę, kiedy „druga militarna potęga świata" ukazuje swą szokującą i groteskową słabość, więc sięga po drapieżne i okrutne formy prowadzenia wojny" - mówił w 2023 roku w rozmowie z Dorotą Wodecką. Prof. Zbigniew Mikołejko wydał około tysiąca publikacji w dziewięciu językach. Wśród najważniejszych książek można wymienić m.in. takie tytuły jak "Katolicka filozofia kultury w Polsce w epoce modernizmu", "Śmierć i tekst. Sytuacja ostateczna w perspektywie słowa", "Żywoty świętych poprawione" czy "Między zbawieniem a Smoleńskiem. Studia i szkice o katolicyzmie polskim ostatnich lat". Opatrzył posłowiem lub wstępem dzieła wybitnych teologów, filozofów i historyków – Karen Armstrong, XIV Dalajlamy, Eugena Drewermanna, Hansa Künga, Jacques’a Le Goffa, Margaret Starbird, jak również głośnych powieści o tematyce religijnej (np. był autorem posłowia do "Kodu Leonarda" Dana Browna) i tomów poetyckich. Zawodowo związany był z Instytutem Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, gdzie kierował istniejącym tam Zakładem Badań nad Religią. Był również członkiem Akademii Amerykańskiej w Rzymie, wykładał na wielu warszawskich uczelniach, a także na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Zmarł 15 kwietnia 2024 w Warszawie w wieku 72 lat. "Mądry (znał chyba wszystkich świętych, napisał wszak nową hagiografię), zabawny ("prawdziwy humor pochodzi od aniołów" - pisał Nabokow), nieco seksistowski (ta straszna krytyka "wózkowych"); ... ilekroć się spotykaliśmy śmialiśmy się jak sztubaki, choć w ostatnich czasach nie było do śmiechu... [...] Odszedł za wcześnie, za szybko, bez sensu..."- napisała po jego śmierci prof. Magdalena Środa.

Redakcja

Zdjęcie profilowe: Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl