Wspominanie Teresy to wzruszenia i satysfakcja. Nie ma żadnego „tak, ale …”. Teresa to Osoba o wspaniałej osobowości. Wie to każdy, kto miał z Nią do czynienia. Bo w każdej ze swych społecznych ról Teresa była wyrazista – jako osoba rzeczowa i serdeczna, mądra i z poczuciem humoru, krytyczna, ale przede wszystkim autoironiczna. Cieszyła się poważaniem i wielką sympatią. Spędziłyśmy razem ponad 60 lat – od studenckiej młodości po stare lata. Nie, nie były to dni, tygodnie, miesiące spędzane razem (z wyjątkiem długich miesięcy antysemickiej grozy 1968 roku, którą przeżyłam przy wsparciu Teresy i Andrzeja Szustrów). Połączyła nas przyjaźń, która niczego nie wymaga a po długiej nieobecności przejawia się tym, że spotkanie oznacza bezzwłocznie dalszy ciąg i radość z odnajdywania nienaruszonych więzi. Absolwenci UW rozsiani po świecie zawsze pytali o Teresę w pierwszej kolejności. Słuchała niedowierzając. Więc warto przytoczyć opowieść Jej studentki, Ewy Starzyńskiej, która po pół wieku (!) napisała (nie wiedząc, że życie Teresy jest zagrożone): "Miała w sobie takie rzadkie połączenie wielkiego intelektu, skromności i wrażliwości, a zajęcia z Nią wspominaliśmy latami. Ja miałam to szczęście, że z powodu nieoddanej w terminie pracy, mogłam o rok dłużej niż inni sobie z Nią poobcować". Odpowiedzialna, dowcipna, elokwentna, świetne pióro. Pamiętana jest powszechnie jako prodziekan - w ekipie Janusza Grzelaka, wybranej w pierwszych wolnych wyborach władz uczelni. Oraz – jako współredaktorka, wraz z Mirosławem Koftą, najbardziej poczytnej po wojnie książki psychologicznej, wydanej przez PWN kilkakrotnie. Teresa zapisała się w historii polskiej psychologii. Jej osiągnięcia naukowo-badawcze z okresu studiów doktoranckich i adiunktury na Wydziale Psychologii UW mają wymiar historyczny. Pionierską pracą doktorską wyprzedziła długi cykl badań nad altruizmem, które prowadziliśmy pod kierunkiem Janusza Reykowskiego. I to Teresa opracowała oryginalną metodę pomiaru egocentryzmu (Test Egocentryzmu Skojarzeniowego) , która zapoczątkowała nasze wyjścia poza kwestionariuszowe techniki samoopisu. Wątek cierpienia był w rozmowach z Teresą niemal nieobecny. Na pytania o zdrowie odpowiadała lakonicznie. Słuchała uważniej wspomnień z tych lat, które przeżyła wspólnie z mężem, Andrzejem. Wtedy znosiła nawet hymny pochwalne na temat przyjęć w ich domu. Bo Teresa, dziecko profesorskie, prowadziła swój dom finezyjnie, ale jedzenie nigdy nie stanowiło centrum spotkań, było dodatkiem do wspaniałych rozmów. Dominowały narracje Andrzeja, które uwielbialiśmy! Częstość tych spotkań zmalała gdy urodził się Marcin: był dzieckiem dość wymagającym i miał raczej niedospaną Mamę , ale dziś wiemy jak wiele w dalszych latach wymagał sam od siebie! Teresa - nadzwyczajna w roli macierzyńskiej. Hanię i Magdzię Szustrówne połączyła z Nią, zarówno przyjaźń, jak i miłość. Ta trójka Dzieciaków pozostaje pogrążona w żałobie. Łączymy się z Nimi. A Teresa ma trwałe miejsce w naszej pamięci – jako Osoba, którą kochamy. Pożegnanie Teresy przez Paulę Sawicką oddaje Teresie hołd szczególny: "Często jest tak, że dopiero przy okazji pogrzebu dopełnia się nam obraz żegnanej osoby. Najbliżsi, z czułością żegnający Teresę, powiedzieli o Niej mnóstwo dobrych, pięknych rzeczy – o Teresie żonie, matce, babci, o uczonej i o Jej wybitnych osiągnięciach. Słuchałam z ciekawością. I z przyjemnością, bo ich słowa doskonale uzupełniały to, za co Teresę ceniłam, szanowałam i lubiłam. Obraz miałam niepełny, wszak znałam Ją wiele lat temu. Rok akademicki 1966/1967 był najintensywniejszym rokiem naszej znajomości, uczyła mnie przedmiotu „metody badania osobowości”. Do grobu Teresy przyprowadziła mnie wdzięczność uczennicy za to czego i jak mnie nauczyła. Bo nauki, które pobierałam od mgr Teresy Szustrowej i potem od Teresy człowieka i psychologa pozostały ze mną przez całe życie. Była jedną z tych osób, od których nauczyłam się najwięcej, na studiach i potem. Nauczyłam się jak być psychologiem i jak uczyć studentów, lecz także jakim być człowiekiem. Potem, w latach 80, porzuciłam psychologię i spotykałam Teresę coraz rzadziej. Kilka lat temu wpadłyśmy na siebie przypadkiem. Wspomniała, że podoba się Jej to, co robię. Jestem szczęśliwa, że mogłam Jej wtedy powiedzieć, że to Jej zasługa".