Maciej Matthew Kaszyński

Maciej Matthew Kaszyński

Ur. 30.06.1946 Zm. 05.01.2024

Wspomnienie

Tekst z dziennika Spod powiek, publikowanego na łamach „Kontekstów”, autor Jan Zieliński. W Sarasocie na Florydzie umarł Maciej Kaszyński. Człowiek kultury, dla mnie prywatnie pierwszy mąż mojej siostry ciotecznej, Darii z Sikorskich, II voto Dobrołęckiej i ojciec jej dwóch synów, Michała i Piotra. W początku lat siedemdziesiątych mieszkaliśmy nawet razem we trójkę, z Darią i Maćkiem, na Stołecznej (dziś Popiełuszki). Pamiętam, że było wiele śmiechu. Na studiach Maciek grał w Akademickim Teatrze Prób Centon2, którym kierował Zbyszek Gieniewski. Pamiętam taką scenkę z marca sześćdziesiątego ósmego: chłopcy rozwieszali plakaty wznowienia sztuki Mrożka Policja (premierę miała 15 listopada 1967 roku). Tytuł afisza nie spodobał się zomowcom, zgarnęli ich do suki, już odjeżdżała, kiedy jeden z kolegów (Grzegorz Łubczyk) dobiegł z papierem, zaświadczającym, że to naprawdę teatr studencki. Potem, z Maciejem Zembatym i Januszem Bogackim, działał w kabarecie Fermata. Piosenka Zembatego z refrenem „A uszy miał ogromne, muskularne, uszami mógłby, gdyby chciał” – uchodziła za zainspirowaną charakterystyczną twarzą Maćka. Z kabaretu przeszedł do Polskiego Radia, występował w programie Popołudnie z młodością. W roku 1971 próbował szczęścia w szerszym świecie – podróżował po Finlandii, Norwegii, Islandii przez ponad rok. Pamiętam jego pełne zachwytu opowieści o tamtejszych krajobrazach, o ludziach, o locie amerykańskim samolotem wojskowym. Wróciwszy, zaczął pracować w telewizji, w Naczelnej Redakcji Publicystyki Kulturalnej (m. in. w redakcji „Pegaza”). Potem związał się z amerykańską telewizją CBS, ale w stanie wojennym stracił akredytację. W styczniu roku 1983 wyjechał na emigrację – przez obóz w Austrii do Stanów. Tam odnalazł się w nowym sektorze – IT, a po światowym kryzysie w tej branży zajął się ubezpieczeniami i podatkami. Założył nową rodzinę, ale w roku 1989 ściągnął do Ameryki synów. Michał wrócił po pięciu latach; przedwcześnie zmarł w Warszawie w roku 2002 (jego pamięci dedykowałem wtedy esej Odejście Hermesa w „Tygodniku Powszechnym”). Niech obaj spoczywają w pokoju.

Jan Zieliński