Krystyna Majorkowska-Knap

Krystyna Majorkowska-Knap

Ur. 17.02.1941 Zm. 20.02.2023

Wspomnienie

Żegnamy dzisiaj naszą mamę Krystynę Majorkowską-Knap – wieloletniego nauczyciela akademickiego, profesor Instytutu Techniki Lotniczej i Mechaniki Stosowanej na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej, oddanego naukowca, członkinię wielu organizacji naukowych w tym: American Society of Mechanical Engineers. Specjalistę z zakresu mechaniki ciał odkształcalnych oraz mechaniki konstrukcji. Ale przede wszystkim, mamę, siostrę, babcię i przyjaciółkę. Nasza mama była osobą spełnioną, szczególnie w wymiarze zawodowym. Z pasją i ogromnym zaangażowaniem podchodziła do wyzwań, które przed sobą stawiała. Była przy tym odważna i zdeterminowana. Może była taka ponieważ, jak zawsze podkreślała, urodziła się w czasie wojny. Doskonale radziła sobie w obszarze nauki zdominowanym przez mężczyzn i jeszcze do niedawana uważanym za niedostępny dla kobiet. Była odznaczona m.in. Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi oraz Odznaką „Zasłużony dla Politechniki Warszawskiej”, uhonorowana licznymi nagrodami Rektora Politechniki Warszawskiej oraz nagrodą Ministra Edukacji Narodowej. Odnosiła sukcesy, była ceniona zarówno przez środowisko polskich, jak i zagranicznych naukowców. Zapraszana na konferencje i wykłady do najdalszych regionów świata. Była pod ogromnym wrażeniem dokonań i sposobu pracy środowiska akademickiego w Japonii, Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Poświęcając swoje życie pracy na Politechnice oraz będąc profesorem wizytującym na uniwersytetach w Karlsruche, Michigan oraz Northwestern, miała okazję poznać ludzi utalentowanych i pracowitych, ale jednocześnie niezwykle otwartych. Uwielbiała spotkania ze studentami, dla wielu z nich stanowiła inspirację i wsparcie. Postęp był dla niej synonimem szczęścia tej planety. Gdy tylko dowiadywała się o najnowszym odkryciu czy wynalazku natychmiast rozsyłała entuzjastyczne maile do rodziny i przyjaciół. Oknem na świat stał się dla niej ostatnimi czasy leciwy ale niezawodny Macintosh w pokoju na Nowowiejskiej. Już go nie otworzy. Była osobą pogodną, podchodzącą z dystansem do siebie i swoich słabości. Szczerą, otwartą na innych i otaczający ją świat, samodzielną, zdyscyplinowaną i wytrwale dążącą do wytyczonych przez siebie celów. Dostrzegała w innych potencjał oraz mocne strony i zachęcała do ich wykorzystywania. Wytrwale motywowała oraz zagrzewała do działania i rozwoju – szczególnie najbliższe jej osoby. Jak przystało na najlepszego przyjaciela, rzeczowo doradzała i dodawała skrzydeł. Była towarzyska, lubiła otaczać się ludźmi i ceniła sobie możliwość rozmowy z nimi. Nie miały dla niej znaczenia stanowiska i status społeczny – ceniła sobie kontakt z każdym. Miała niezwykłym szczęcie doświadczyć wspaniałej, młodzieńczej miłości – do końca, jej mąż Andrzej był tym najważniejszym mężczyzną w jej życiu. Zawsze była pod wrażeniem jego, jak mówiła, niedoścignionej wrażliwości. Duma z dokonań i siły swoich rodziców: mamy Wandy i taty Franciszka oraz piękno barwnych rodzinnych historii były dla niej oparciem i stanowiły impuls do działania. Była wdzięczna za każdą formę pomocy i okazywanego jej zainteresowania. Wujek Heniu z synem Sławkiem i jego żoną Agnieszką oraz zięć Dariusz byli w tym niezastąpieni. Otoczona była gronem oddanych przyjaciół i znajomych – najbliższe jej sercu były Basia, Irena i Mary. Kochała swoją rodzinę: siostry Marylę i Zosię, dzieci i wnuczki Agnieszkę, Olę i Elzę oraz wnuka Konrada, z których była wyjątkowo dumna. Miała w swoim życiu mentora. Wielokrotnie wspominała, jak niezwykłą rolę odegrał promotor jej pracy doktorskiej, były prezes Polskiej Akademii Nauk, profesor Witold Nowacki. Do końca kibicowała karierom członków jego rodziny. Oprócz dalekich wyjazdów w celach służbowych, przepadała za słońcem i plażowaniem nad brzegami naszego Bałtyku. Podczas tradycyjnych sierpniowych, rodzinnych wyjazdów, stawała się podróżniczką, która nie obawiała się biwakowania, gotowania na turystycznej kuchence i spania pod namiotem, choć zawsze była oblegana przez wszelkie drobne insekty (uwalniając w ten sposób od nich resztę rodziny – za co do tej pory jesteśmy jej wdzięczni). Miała ogromne poczucie estetyki, ceniła harmonię i ład przestrzenny, szczególnie ten nowoczesny, oparty na modernizmie. Podziwiała piękne budowle oraz wyobraźnię ich twórców. Miała duszę artysty. Marzyła, aby być architektem i dlatego zawsze powtarzała, że żałuje, że nie potrafi dobrze rysować. Była też wrażliwa i krucha pomimo siły, jaką pokazywała na zewnątrz. W czasie pogorszenia zdrowia i pandemicznej samotności nawiedzały ją lęk i niepewność. Ostatecznie odeszła przy nas spokojna i pogodzona z nieuchronnością losu. Mamo, będzie nam Ciebie niezwykle brakowało.

Małgosia i Marek