Tomasz Kielczyk

Tomasz Kielczyk

Ur. 30.09.1933 Zm. 05.12.2022

Wspomnienie

Serdecznie wspominam mojego Tatę. Z żalem myślę, że Go już nie ma z nami, i wspominam zdarzenia i słowa sprzed lat i sprzed tygodni, chwile niezwykłe i te codzienne, zwyczajne, ale już niepowtarzalne, bo przeżyte razem… Tata zaistniał w życiu wielu osób: dla jednych był serdecznym przyjacielem i lubianym kolegą, dla innych cenionym fachowcem w swojej dziedzinie… Dla nas bliskich był ukochanym mężem, ojcem i dziadkiem, bratem… niezastąpionym członkiem rodziny… Tata urodził się 30 września 1933 roku w Warszawie i ze stolicą związał całe swoje życie. Dorastał wraz z czworgiem rodzeństwa - trzema braćmi i siostrą, najmłodszą. Pierwsze lata dzieciństwa upłynęły Tacie pogodnie i spokojnie. Jego dziadek Wincenty wybudował domek letniskowy na podwarszawskiej działce i tam rodzina spędzała wakacje. Szanse na dalsze dobre lata i udany start w dorosłość Tacie, jak wielu innym z Jego pokolenia, odebrał wybuch drugiej wojny światowej. Tamten trudny czas udało Mu się przetrwać w rodzinnym domu na Czerniakowie i letnich wyjazdach do wybudowanego przez dziadka domku w Henrykowie. Wojna odebrała Tacie ojca Wacława, który poszedł do powstania warszawskiego i już nie wrócił… Kapral Wacław Kielczyk zginął 17.09.1944 w płonącym budynku przy ulicy Solec 37/39 w walkach zgrupowania "Kryska" (1. kompania, II pluton). Wcześniej działał w konspiracji w Okręgu Warszawskim Armii Krajowej - w 1. Obwodzie "Radwan" (Śródmieście) - Wojskowa Służba Ochrony Powstania (WSOP), w 2. Rejonie - zgrupowanie (II batalion) WSOP "Narew" - w 22. kompanii WSOP. Po zakończeniu wojny Tata jako półsierota trafił wraz z jednym z braci do Danii w ramach projektu pomocy dzieciom osieroconym. Po powrocie do ojczyzny zamieszkał z ocalałą rodziną w Warszawie w kamienicy przy zbiegu ulic Wilczej i Marszałkowskiej i kontynuował naukę. Ukończył renomowane Liceum Ogólnokształcące imienia Stefana Batorego, a następnie studia na Wydziale Mechaniki Precyzyjnej Politechniki Warszawskiej. Większość kariery zawodowej Taty była związana z przemysłem elektrycznym i elektrotechnicznym. Pracę zawodową rozpoczął w Zakładach imienia Róży Luksemburg, a następnie pracował w Unitrze i Unitrze-Unima, gdzie zajmował się projektowaniem maszyn składających się na linie produkcyjne między innymi dla zakładów wytwórczych lamp kineskopowych. Jego firma wiele lat współpracowała z dzierżoniowską Diorą. Gdy na początku lat 90. ubiegłego wieku zakłady Unitry podupadły, Tata podjął pracę w Dziale Kontroli Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W pamięci wszystkich, z którymi zetknęło Go życie, Tata pozostanie człowiekiem poważnie podchodzącym do powierzonych mu obowiązków, cenionym i godnym zaufania fachowcem, człowiekiem szanowanym i lubianym. Był bardzo dokładny, skrupulatny i dociekliwy, ale przy tym niekonfliktowy, życzliwy i skory do pomocy. Wypowiadał się rzadko, ale celnie i tylko wtedy, gdy było to potrzebne. Lubił podróże. W 1996 roku ukoronowaniem Jego marzeń i podróżą życia był rejs Zawiszą Czarnym po Morzu Śródziemnym, ze wszystkimi obowiązkami, jakie przypadały adeptom sztuki żeglarskiej. Rejs został potwierdzony specjalnym certyfikatem. W głębi duszy Tata był jednak domatorem. W domowym zaciszu Tata czytał książki popularnonaukowe, beletrystyczne i historyczne. Lubił bajki oraz fantastykę naukową Stanisława Lema. Słuchał muzyki operowej i jazzu. Miał niewielką kolekcję płyt jazzowych. To właśnie dom i rodzina stanowiły dla Niego wartość szczególną. Z moją Mamą, swoją ukochaną Adą, z którą w październiku 1958 roku zawarł związek małżeński, stworzył solidną parę obdarzającą się szacunkiem i miłością, a w potrzebie wsparciem. Wspólnie mnie wychowali, byli kochającymi Rodzicami. Tata był bardzo dobrym mężem i ojcem. Zawsze dbał, aby nam niczego nie brakowało, abym miała warunki do nauki i szczęśliwego startu w dorosłe życie. Po latach Tata doczekał się wnuka. Bardzo chętnie uczestniczył w jego wychowaniu, poświęcał mu wiele czasu, uwagi i serca, przekazując swe pasje. Zaszczepił wnukowi zamiłowanie do matematyki. Tata utrzymywał dobre kontakty ze swoją babcią i matką, a po ich odejściu z rodzeństwem i jego rodzinami. Tata był człowiekiem rodzinnym, a jego bliscy i przyjaciele wiedzieli, jak wiele dla Niego znaczą. Los nie oszczędził Tacie bolesnych przeżyć. Żegnał nie raz krewnych, przyjaciół, znajomych. Coraz mniej było tych, którzy pamiętali wspólne początki, których Tata mógłby zapytać: - A pamiętasz?... Zdawać by się mogło, że przed Tatą jeszcze wiele spokojnych lat jesieni życia. Że jeszcze długo będzie się cieszył obecnością najbliższych, a my będziemy korzystali z Jego wiedzy, mądrości i spokoju. Jednak od dłuższego czasu podstępna choroba powoli, lecz nieubłaganie odsuwała Go od nurtu zdarzeń. I tej jesieni nastał dzień, w którym musieliśmy się pogodzić z Jego nieobecnością. Nieobecnością człowieka, którego będzie nam bardzo brakowało. Tata zmarł po południu w poniedziałek, 5 grudnia, w wieku 89 lat. Odszedł w zaciszu własnego domu, pozostawiając nas w głębokim smutku. Żegnamy Go najczulej wszyscy Jego bliscy: ukochanego męża żegna Mama, z którą w doli i niedoli, zdrowiu i chorobie przeżył ponad 64 lata do kresu, jaki wyznaczył im los. Kochanego Tatę żegnam ja i mój mąż. Dziadka żegna wnuk z żoną. Żegnają Go siostra i bracia. Żegna cała dalsza rodzina i grono serdecznych przyjaciół oraz znajomi. Tato będziemy Cię zawsze wspominali z największą serdecznością.

Maria Dorota Talar