Małgorzata Kijowska

Małgorzata Kijowska

Zm. 11.11.2022

Wspomnienie

Ukochana Mama, niepokorna dusza, która nigdy nie mogła usiedzieć w jednym miejscu. Uwielbiała Paryż, dobre kino i swoją Hondę City. Nigdy nie rezygnowała i wszystko robiła na swoich warunkach. Wyznawała zasadę "sky is the limit" i tę zasadę wpajała też swoim córkom. Zawsze zaangażowana na tysiąc procent, czy chodziło o pracę, czy zorganizowanie Świąt, czy pomoc osobie bliskiej. Ceniła szczerość i lojalność. Tak też postępowała. Miała dużo planów, zawsze i do ostatniej chwili. Nie udało się już pojechać do Lizbony, ale spełniła na pewno inne marzenia, między innymi to, żeby jej córki były szczęśliwe. Odeszła tak, jak żyła, z uśmiechem na ustach. Strasznie za Nią tęsknię! Ania 11.12.2022 To już miesiąc, jak Mamy z nami nie ma. Zawsze o tej porze roku Mama robiła intensywną akcję kupowania prezentów i chowania ich po całym domu, zastanawiania się nad potrawami na święta, kolorem wystroju świątecznego. Kierowała organizacją wszystkiego, a potem mieliśmy cudowne Święta. Bez niej to już nigdy nie będzie to samo. Jak poznałem Małgorzatę Pewnego jesiennego dnia 1976 r. ciemnowłosa dziewczyna zapytała mnie jak dotrzeć pod wskazany adres, gdzie, jak się później okazało, miała zamieszkać. Wyjaśniłem jak tam dotrzeć, ale...miałem wrażenie, że słabo kojarzy. Więc zaproponowałem, że Ją tam zaprowadzę. Zgodziła się. Po drodze miło nam się gaworzyło. Dziś nie pamiętam szczegółów, nawet tego jak była ubrana. Po pewnym czasie zobaczyłem Ją na ulicy w białym, długim płaszczu z chłopakiem, z oddali. Nie mogła mnie widzieć. Ponownie spotkałem Ją w Warszawie z tym samym chłopakiem, po wyjściu z kina. Rozpoznała mnie. Zaproponowałem, że mogę ich podwieźć małym autkiem, jeśli udają się w kierunku zachodnim. Zgodzili się. Usiedli na tylnym siedzeniu. On dużo mówił, o książkach. Wysiedli we wskazanym miejscu. Ja pojechałem dalej. Pewnego wieczoru zadzwonił dzwonek. Otworzyłem drzwi. To była Ona. Zapytała czy może wejść, trochę pobyć, porozmawiać... bo...jest Jej źle. Rozmawialiśmy długo, wyszła po północy. Okazało się, że mieszka blisko. Odbyliśmy jeszcze kilka długich rozmów, mieliśmy kilka wspólnych tematów... ...i tak się zaczęło...i trwało, trwało, trwało... do 11 listopada 22. Za krótko.... Tadeusz Nowy Rok Już od końca szkoły podstawowej Sylwestra chciałam spędzać ze znajomymi, a nie z rodziną. Rodzice byli wyrozumiali i nigdy mi tego nie zabraniali. Mama zainicjowała jednak tradycję, że niezależnie od tego, gdzie z Siostrą będziemy spędzały Sylwestra – to w kolejny weekend robimy sobie takie małe świętowanie Nowego Roku w rodzinnym gronie. Zawsze musiało być ciasto i szampan. Albo czasem nawet cały obiad. No i co teraz z naszą tradycją? W tym roku nie udało się jej podtrzymać. Może w przyszłym do tego wrócimy. Pewnie Mama by chciała, bo dla niej te małe święta, urodziny, imieniny, Dzień Dziecka (nawet, gdy z Siostrą przekroczyłyśmy trzydziestkę), baa … nawet Walentynki (jakoś tak dziwnie rozumiane, że z Siostrą zawsze dostawałyśmy podarki od rodziców) były okazją do celebracji i obdarowywania się prezentami. Tej tradycji na pewno nie odpuszczę! A imię jej Małgorzata 11 lutego będzie już 3 miesiące jak odeszła niespodziewanie z mojego życia moja siostra. Trudno jest pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby jaką jest siostra. Pamiętam dzień, miałam wtedy 6 lat. Mieszkaliśmy na ul. Staszica, gdy pojawiła się w naszym mieszkaniu najmłodsza osobą w naszej rodzinie, moja Siostra. Tak jak w każdej rodzinie nowo narodzonemu dziecku trzeba nadać imię. Nasz ojciec proponował różne imiona. Wszystkich nie pamiętam, ale na pewno była Elżbieta, Weronika. Ja miałam koleżankę, której jedno z rodziców, dziś już nie pamiętam które, było pochodzenia hiszpańskiego. Koleżanka była pięknym dzieckiem. Byłam zauroczona jej urodą. Pomysły mojego ojca na nadanie mojej siostrze imienia nie podobały mi się. Pamiętam jak dziś, gdy usiadłam na podłodze w kuchni, płakałam i krzyczałam, że ja chcę, aby moja siostra miała na imię Małgorzata – Danuta. Nie pamiętam jak długo trwała ta moja histeria, ale wygrałam. I tak nadałam imię mojej Siostrze. Siostra moja: Małgorzata - Danuta też była piękna kobietą, tak jak moja ulubiona koleżanka. Waleria 11.02.2023 3 miesiące minęły, a ja nadal jak czuję zapach perfum Mamy. Nadal mam wrażenie, że Ona tylko gdzieś wyjechała i że niedługo wróci, że to wszystko jest tymczasowe. Nasze pierwsze spotkanie Pamiętam pierwszy dzień jak poznałem Panią Małgorzatę. Kilka dni przed tym, dopytywałem się Ani o tym jaka jest, żeby na spotkaniu wypaść jak najlepiej. Bałem się, odczuwałem stres. Okazało się, że wszystko było niepotrzebne, gdyż zobaczyłem, że jest bardzo otwartą, serdeczną, uprzejmą i ciepłą osobą. Poszliśmy na spacer po Parku Szczęśliwickim, podczas którego rozmawialiśmy o zainteresowaniach, poglądach i wartościach. Ze spotkania wróciłem z bardzo pozytywnym wrażeniem o Mamie Ani. Chociaż spacer trwał krótko, ale jestem pewien, że pamięć będzie trwać dużo dłużej. Łukasz Entuzjastka technologii Mama była bardzo postępowa, zawsze podsuwała mi nowinki technologiczne. Kiedyś podarowała mi cyfrową ramkę na zdjęcia. Powiedziałam jej, że to zbędne i nawet trochę się zezłościłam za ten niepotrzebny wydatek. Moja reakcja jej nie zniechęciła. Innym razem, gdy dowiedziała się, że w pracy dużo chodzę, przyniosła elektryczną deskorolkę. Wymyśliła, że w ten sposób oszczędzę czas i energię. Jej pomysł nie doszedł do skutku, ale przez jeden dzień wszyscy, włącznie z Mamą, uczyliśmy się łapać równowagę i sterować urządzeniem i na zmianę jeździliśmy na deskorolce po mieszkaniu. Było przy tym dużo śmiechu. Justynka Pani Małgosiu, znam Cię 18 lat, całe moje dorosłe życie. Zawsze mogłam na Ciebie liczyć, na początku kiedy się poznałyśmy, a ja byłam "sama w obcym mieście" oraz każdego dnia przez te wszystkie lata... Nauczyłaś mnie, żebym nigdy nie przejmowała się problemami, tylko szukała sposobu, jak je rozwiązać. Najbardziej uwielbiałam w Tobie spontaniczność i oddanie. Zawsze kończyłaś rozmowę pytaniem: "Czy potrzebujesz czegoś Ula?" Tesknię za Tobą każdego dnia 🖤 Ula Mama miała swoje nawyki - jeździła po zakupy spożywcze o 5 nad ranem; w knajpach zawsze prosiła o herbatę w dużym kubku, torebka herbaty oddzielnie, do tego cytryna i miód, nie potrafiła pojąć, dlaczego jej prośba czasem wydaje się dziwna, gdy byłyśmy za granicą; miała lekki lęk wysokości, nie zapomnę jak nie mogłam jej skłonić, żeby iść środkiem ścieżki, a nie tuż przy ścianie, irlandzkich klifów; bardzo dbała o zdrowe odżywianie, a zwłaszcza, żeby jeść dużo warzyw - pizza w jej wydaniu to nie potrawa z pieca. Po położeniu na talerzu, należało ją przystroić masą różnych warzyw, które pokrojone w plasterki i paski stawiała na stole. Uwielbiałam te jej małe dziwactwa - one sprawiały, że była wyjątkowa. Dopiero teraz zauważam, jak bardzo jestem do niej podobna. A.

Aktualizacja: 26.05.2023