Był piosenkarzem, autorem tekstów i pianistą, jednym z pionierów rock'n'rolla, znanym z kipiących energią występów na scenie, dzięki którym zyskał przydomek „Killer”. Jerry Lee Lewis urodził się w niewielkiej miejscowości Ferriday w amerykańskim stanie Luizjana. Nauczył się grać na pianinie, kiedy skończył dziewięć lat, podpatrując styl gry okolicznych kaznodziejów oraz wędrownych muzyków afroamerykańskich i wsłuchując się w piosenki takich wykonawców, jak Jimmie Rodgers, Hank Williams i Al Jolson. Chłopięcy zapał do grania udzielił się jego rodzicom – kiedy Jerry Lee miał 10 lat, ojciec zastawił rodzinną farmę, aby kupić synowi własny fortepian. Pierwszy publiczny występ - na otwarciu lokalnego salonu samochodowego - Jerry Lee Lewis dał, kiedy skończył 14 lat, już wtedy zachwycając widownię grą na pianinie. W połowie lat 50. młody pianista wylądował w Memphis w stanie Tennessee, szukając swojej szansy na karierę. W listopadzie 1956 roku wszedł do Sun Studio, przedstawił się, jako grający na pianinie piosenkarz country i zażądał przesłuchania. Sprzyjało mu przy tym szczęście – kilka miesięcy wcześniej Sun Records sprzedało kontrakt Elvisa Presleya wytwórni RCA Records i właściciele studia szukali nowej gwiazdy. Jeszcze w tym samym roku Jerry Lee Lewis nagrał swój pierwszy singiel - cover piosenki Raya Price'a „Crazy Arms”, który stał się lokalnym przebojem. W tamtym czasie Lewis pracował też przy kilku sesjach nagraniowych z Carlem Perkinsem. 4 grudnia 1956 roku jedna z takich sesji – do której dołączyli Elvis Presley i Johnny Cash – zakończyła się wspólnym jammem. Szczęśliwie nagrana, została wydana, jako „Million Dollar Quartet” w 1981 roku. Kiedy w kwietniu 1957 roku Jerry Lee Lewis nagrał singiel „Whole Lotta Shakin' Goin' On”, w Sun Records dostali przebój, na który czekali, a Jerry Lee Lewis upragnioną sławę: piosenka królowała na listach przebojów pop, country i R&B. Podczas występów scenicznych Lewis popisywał się niekonwencjonalnym, niezwykle energetycznym zachowaniem – m.in. grał na stojąco, nogą, a czasami nawet podpalał pianino – zyskując przydomek „Killer”. Jego następny singiel, wydany w grudniu 1957 roku „Great Balls of Fire”, również okazał się wielkim hitem. W tym utworze po raz kolejny Lewis popisywał się swoim charakterystycznym stylem gry na fortepianie: z lewą ręką natarczywie uderzającą w klawisze, prawą zaś wykonującą falujące glissanda. W marcu następnego roku Lewis ponownie zagościł na listach przebojów piosenką „Breathless”. Niestety, niefortunne życiowe wybory – m.in. małżeństwo z nastoletnią kuzynką w 1957 roku – sprawiły, że wkrótce jego kariera na kilka lat gwałtownie wyhamowała. W latach 60. Lewis powrócił do muzyki swojej młodości - odnalazł się, jako muzyk country, na listach przebojów pojawił się w 1968 roku przebojem „Another Place, Another Time”. Później nagrał kilka popularnych albumów, m.in. „Olde Tyme Country Music” (1970) i „Boogie Woogie Country Man” (1975). Nigdy jednak nie porzucił rock’n’rolla. W 1973 roku wydał dobrze odebrany album „The Session”, na którym nagrał m.in. swoje starsze piosenki oraz utwory Chucka Berry'ego i Johna Fogerty'ego. Bardzo udanymi dla legendarnego muzyka okazały się lata 80. W 1986 roku Jerry Lee Lewis został – jako jeden z pierwszych – wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame, a trzy lata później został bohaterem biograficznego filmu „Wielkie kule ognia”, w którym w Lewisa wcielił się Dennis Quaid, a partnerowała mu Winona Ryder. We wrześniu 2006 roku Jerry Lee Lewis wydał album „Last Man Standing”, na którym zaśpiewał klasyki rocka, bluesa i country w duetach z takimi gwiazdami, jak Mick Jagger, Keith Richards, Willie Nelson, Buddy Guy, Bruce Springsteen, Jimmy Page, Neil Young, Kris Kristofferson. Z tym ostatnim Lewis pracował też w 2010 roku nad płytą „Mean Old Man”, w nagraniu której uczestniczyli m.in. Eric Clapton i Sheryl Crow. Jerry Lee Lewis zmarł w swoim domu w hrabstwie DeSoto w stanie Missouri. Nie podano przyczyny zgonu, jednak Lewis od dłuższego czasu uskarżał się na zły stan zdrowia.