Tadeusz Przybysz

Tadeusz Przybysz

Zm. 16.11.2020

Wspomnienie

16 listopada 2020 r. odszedł mój mąż Tadeusz Przybysz. Tak ciężko jest pożegnać kogoś z kim spędziło się całe życie. Poszliśmy razem na studniówkę i tak zostaliśmy razem na następne 50 lat. Zbieraliśmy po drodze piękne i radosne chwile ale i przechodziliśmy tragedie i tę największą po stracie naszego jedynego syna. Mój Tadzio był radosnym, pogodnym i pełnym optymizmu człowiekiem, kochającym życie i ludzi, którym nigdy nie odmawiał pomocy, zawsze miał dla nich czas chociaż w jego przypadku twierdzenie, że dobro zawsze wraca zupełnie się nie sprawdzało. Śmiał się z tego mówiąc, że ludzie najszybciej zapominają być wdzięczni. Tak naprawdę mimo potężnej postury pozostał małym chłopcem wymagającym troski i opieki. Mało kto widział, że bardzo ciężko pracował najpierw tworząc a potem prowadząc swoją firmę. Był kuśnierzem. Kochał swoją pracę. Niestety po upływie lat przestała go ona satysfakcjonować bo trudno było ją pogodzić wracając do domu pełnego zwierząt gdzie psy ufnie patrzyły mu w oczy a koty do ucha wymrukiwały swoje historie. Postanowił zająć się pisaniem i wydać swoje aforyzmy, które przez całe życie pisał do szuflady a potem książkę o całym swoim życiu. Pod koniec października 2020 r. poszedł na planowaną operację endoprotezy kolana do szpitala CSKUM w Łodzi . Operacja się udała. Niestety jakiś niedouczony pracownik zrobił nowo przyjętemu pacjentowi zły wymaz i ten zaraził covidem cały oddział. Czy ktoś kiedyś za to odpowie? Potem już było tylko gorzej. Mąż został przeniesiony do szpitala covidowego na Stokach. Opowiadał jak ludzie leżą na podłogach, brak jest personelu a w czasie dyżuru jest 2 lekarzy na 102 pacjentów. Kiedy dzwoniłam prosząc o interwencję do głównego koordynatora służb dla miasta Łodzi, to ten cymbał od propagandy sukcesu stwierdził, że mąż ma omamy i jest to nie możliwe. Tadzio pobyt w tym szpitalu opłacił życiem. Czy ktoś kiedyś za to odpowie? Teraz pozostał pusty dom, na biurku niedokończona książka, nasze życie zamknięte w albumach, Tadzia śmiech uśpiony w ścianach i moja samotna tułaczka przez pozostałe mi jeszcze parę chwil życia.

Jola