Zofia Stachoń-Bigos

Zofia Stachoń-Bigos

Ur. 1938 Zm. 01.09.2021

Wspomnienie

Walczyła o zwrot Tatr góralom, czym zyskała rozpoznawalność w całej Polsce. – Kiedy se pomyśle, że te tatrzańskie dziedziny należały do nas, górali, i nam je zabrali komuniści, to mnie cosik bierze – złościła się. Zofia Stachoń-Bigos wściekała się też na psucie podhalańskiego krajobrazu nowymi szosami. Mieszkała na Głodówce koło Bukowiny Tatrzańskiej, przy głównej drodze prowadzącej na Łysą Polanę i dalej do Morskiego Oka. Widok z drewnianej chałupy ozdobionej szyldem „Bigosówka” jest wart pozazdroszczenia: tatrzańskie szczyty ponad smukłymi świerkami. Założone przez nią Stowarzyszenie Właścicieli i Współwłaścicieli Wywłaszczonych Hal i Polan w Tatrach od lat walczy o oddanie wierchów, żlebów, przełęczy i dolin góralskim rodzinom. Powołuje się przy tym na pierwsze akty własności ziemi w Tatrach z nadań królewskich. Dopiero w PRL-u góry zostały objęte przez władze ustawą o nacjonalizacji prywatnych majątków. Murem za gaździną stanęło kilka tysięcy górali, którzy zapisali się do stowarzyszenia, w tym niektórzy włodarze podhalańskich gmin. Ciesząca się takim poparciem gaździna próbowała zasiąść w Senacie, ale te kilka tysięcy góralskich głosów nie wystarczyło, by dostała mandat. Stała się za to najbardziej znaną góralką w Polsce. Jako stały gość programów telewizyjnych – Wojciecha Cejrowskiego, ojca Leona Knabita, Marcina Dańca – nie przebierała w słowach i nie tępiła nawet przy duchownym ostrości swoich poglądów. A telewizja tak ją polubiła, że w końcu zaproponowała jej prowadzenie własnego talk-show. W studiu stylizowanym oczywiście na podhalańską izbę. We własnym programie nie oszczędzała swoich gości. Nikt z ważnych person nie umiał – a może nie chciał, bo bał się jej narazić – przegadać gaździny i przekonać jej do swoich racji. Jej pomysł oddania Tatr w prywatne ręce przyprawiał przyrodników i ekologów o ból głowy. Obawiali się, że w prywatnym parku narodowym ochrona przyrody nie byłaby dla górali najważniejsza, bardziej cieszyliby się z rachowania dutków. Ale kiedy było to w interesie górali, Zofia Stachoń-Bigos potrafiła też stać się aktywną obrończynią przyrody i tatrzańskiego krajobrazu. To ona pomogła przegonić tiry z Tatr – które całkiem niedawno jeździły na Słowację przez Łysą Polanę – grożąc rządowi całkowitą blokadą drogi prowadzącej przez podhalańskie wioski. Dała się też we znaki drogowcom planującym budowę szosy szybkiego ruchu na Podhalu. Inżynierów z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad przestrzegła, że protesty nad Doliną Rospudy były niczym w porównaniu z tym, co ich spotka na Podhalu, jeśli tylko spróbują poprowadzić asfaltowy szlak nie po myśli jej i popierających ją górali.

Bartłomiej Kuraś

Zdjęcie profilowe: Krzysztof Karolczyk / Agencja Gazeta