Bokser-legenda, niepokonany na zawodowym ringu. Był jednym z najznakomitszych sportowców w historii. Naprawdę nazywał się Rocco Francis Marchegiano. Przyszedł na świat w miejscowości Brockton w stanie Massachusetts, jako pierwsze z sześciorga dzieci w rodzinie włoskich emigrantów. Mocno zbudowany, chociaż – jak na sportowca – nie najwyższy chłopak, sportem interesował się od najmłodszych lat: trenował futbol amerykański, ale przede wszystkim jego ulubiony baseball. Wśród rówieśników miał opinię „twardego włoskiego dzieciaka”. Aby wesprzeć domowy budżet, pracował dorywczo, m.in. sprzątał w fabryce obuwia, w której pracował jego ojciec. Boksować zaczął w wojsku, do którego został powołany w 1943 roku. Po powrocie z frontu w Europie, w bazie w Fort Louis stawał do walk „dla zabicia czasu”. Łatwość, z jaką wygrywał pojedynki, sprawiła, że szybko zaczął mieć kłopoty ze znalezieniem wystarczająco odważnych przeciwników. Do pierwszej zawodowej walki – jeszcze, jako Rocco Francis Marchegiano – stanął w marcu 1947 roku. Swojego przeciwnika - Lee Eppersona – znokautował w trzeciej rundzie, za co dostał zaledwie 35 dolarów. Wkrótce zaczął występować pod pseudonimem „Rocky Marciano”, ponieważ spikerzy w ringu mieli problemy z prawidłowym wymówieniem jego nazwiska. W latach 1946-1955 na zawodowym ringu stoczył 49 walk i tylko sześciu przeciwników nie znokautował. Jeden jedyny raz nie był pewny wygranej do końca walki - w 1950 roku, kiedy walczył z niepokonanym do wtedy Rolandem La Starzą. Ale wygrał. 26. października 1951 roku Rocky Marciano zdobył swój pierwszy tytuł mistrza świata. W nowojorskiej sali Madison Square Garden w ósmej rundzie znokautował dotychczasowego mistrza Joe Louisa. Później Marciano obronił tytuł sześć razy. Ostatnią walkę – 22. września 1955 roku – stoczył na nowojorskim Yankee Stadium, nokautując w dziewiątej rundzie Archie Moora. Za ten pojedynek dostał największą gażę w karierze – ponad 468 tys. dolarów. Rocky Marciano rozstał się z ringiem w kwietniu 1956 roku. Później był sędzią i komentatorem. Zginął w katastrofie lotniczej niedaleko Newton na dzień przed swoimi 46. urodzinami. Bokser leciał z Chicago do Des Moines w stanie Iowa na wydawane na jego cześć przyjęcie urodzinowe.