Lee „Scratch” Perry

Lee „Scratch” Perry

Ur. 20.03.1936 Zm. 29.08.2021

Wspomnienie

Producent muzyczny, pionier reggae i dubu. Współpracował z największymi, w tym z Bobem Marleyem. Samego siebie czasami przedstawiał, jako artystę, muzyka, maga, pisarza, śpiewaka - wszystko. Nieskromnie, ale dość trafnie. Rainford Hugh Perry – bo tak się nazywał - urodził się w Kendal, w sercu Jamajki. Niczego tam nie było poza torami kolejowymi, którymi mały Perry uciekł przed biedą do Kingston, stolicy kraju. Tam trafił na pioniera reggae Clementa Dodda – najpierw sprzedawał wydawane przez niego płyty, później pomagał w studiu nagraniowym. Nie myślał wtedy jeszcze o tworzeniu muzyki, chociaż - trochę nieświadomie - przygotowywał się do tego, codziennie jej doświadczając. Pod koniec lat 60. Lee „Scratch" Perry był już samowystarczalnym artystą. Doskonale czuł nową muzykę, którą właśnie ochrzczono mianem reggae. Założył wytwórnię o nazwie Upsetter, skrzyknął muzyków do zespołu akompaniującego, w końcu zbudował w ogródku Black Ark – legendarne po dziś dzień studio. Do dyspozycji miał kilka starych gratów i czterośladowy magnetofon, ale to przecież nie wyposażenie stanowiło o sile tego miejsca, tylko nieskrępowana wyobraźnia jego właściciela. Nie miał formalnego muzycznego przygotowania, nie skończył korespondencyjnego kursu realizatorów dźwięku, nie mógł się nawet posiłkować internetowymi filmami z cyklu „Jak to się robi?", więc jego pomysły były dość nieortodoksyjne. Mówił, że inspirację czerpał ze snów, boskiej miłości, kina oraz… amerykańskich komiksów. Uwielbiał Batmana, Supermana, oraz Iron Mana i utwory, opuszczające Black Ark miały być dźwiękową ilustracją zmagań superbohaterów, zwycięstwa dobra nad złem. Lee „Scratch” Perry nie był realizatorem na usługach artysty czy wytwórni, którego zadanie polega na tym, by jak najwierniej przenieść na taśmę prawdę o nagrywającym zespole. Przeciwnie: traktował konsoletę, jako kolejny instrument − to, co muzycy grali w studio, było dla niego ledwie punktem wyjścia. W rezultacie - mówiąc krótko - trudno sobie wyobrazić hip-hop, trip-hop, dubstep, grime, techno bez wkładu Perry’ego… To właściwie połowa współczesnej muzyki. W latach 1973-79 przez Black Ark przewinęli się wszyscy giganci z Jamajki, z Bobem Marleyem i jego The Wailers na czele. Ale znaleźli się też goście z dalekich krajów: chętnie odwołujący się do muzyki jamajskiej: The Clash, a nawet Paul McCartney ze swoimi Wings. Perry nagrywał też m.in. z Keithem Richardsem (który nazwał producenta „Salvadorem Dalí muzyki”), The Beastie Boys (utwór „Dr. Lee, PhD" z albumu „Hello Nasty", w którym udziela się wokalnie, odkrył go dla mainstreamu), Georgem Clintonem, The Orb, Andrew W.K. i Mobym. A utworów, w których pojawiają się sample z jego nagrań, nie sposób zliczyć. Lee „Scratch” Perry, zmarł w szpitalu w miejscowości Lucea w północnej części Jamajki.

Jarek Szubrycht

Zdjęcie profilowe: Marek Barczyński / SE / East News