Legendarny kurier podziemia, który w 1942 roku przeniósł na Zachód wiadomość o zagładzie Żydów. Honorowy Obywatel Miasta Łodzi. Jan Karski to jeden z jego okupacyjnych pseudonimów, naprawdę nazywał się Jan Kozielewski. Urodził się w Łodzi. Rodzice: Walentyna z Burawskich i Stefan Ignacy Kozielewscy mieli już sześcioro dzieci. Kiedy Jan miał niespełna sześć lat, stracił ojca. Wychowała go ukochana matka. Chodził do Szkoły Powszechnej nr 4, mieszczącej się w Łodzi przy ul. Targowej 14. Jesienią 1926 roku rozpoczął naukę w Miejskim Gimnazjum Męskim im. Józefa Piłsudskiego. - To była wspaniała szkoła - opowiadał „Gazecie Wyborczej” – Miała odcień radykalny, jak cała Łódź, zwana nie bez powodu „czerwoną Łodzią”. Idolem był prezydent miasta Bronisław Ziemiecki, bliski współpracownik Józefa Piłsudskiego w PPS. Innym idolem był Julian Tuwim, nasz wybitny absolwent. Bez wspominania go nie mogła się odbyć żadna akademia. W mojej klasie trzymałem z grupą uczniów żydowskich. Pomagałem im w polskim, literaturze, gramatyce oraz historii. Oni mi w matematyce, fizyce, chemii. Wiedzieli, dlaczego nie wlewać wody do kwasu, a ja dlaczego Polska XIV-wieczna skłaniała się ku Litwie, a nie Niemcom. Pod koniec szkoły średniej Karski postanowił, że zostanie dyplomatą. W 1931 roku wyjechał do Lwowa studiować prawo i dyplomację na Uniwersytecie Jana Kazimierza. Dopiął swego - od 1935 r. pracował w dyplomacji. We wrześniu 1939 roku dostał się do niewoli radzieckiej. Objęty wymianą jeńców między ZSRR a Niemcami, zbiegł z transportu i trafił do konspiracji. Był obdarzony fenomenalną, fotograficzną pamięcią i znał perfekcyjnie kilka języków, więc powierzano mu ważne misje kurierskie. W styczniu 1940 r. przez Tatry wyruszył jako kurier do Paryża i Angers. W czerwcu 1940 r. aresztowany na Słowacji podczas następnej misji, torturowany przez gestapo, został odbity ze szpitala w Nowym Sączu przez grupę PPS, do której należała m.in. Zofia Rysiówna, po wojnie znana aktorka (akcję zlecił Józef Cyrankiewicz, późniejszy premier PRL). Potem Karski działał pod pseudonimem „Witold” w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK. W październiku 1942 roku Jan Karski wyruszył z trzecią, najważniejszą misją kurierską na Zachód. Przygotowując się do niej, dwa razy wszedł do getta warszawskiego, pojechał też do obozu dla Żydów w Izbicy Lubelskiej. Wstrząśnięty tym, co zobaczył, starał się przekonać Roosevelta i Churchilla o konieczności ratowania mordowanych Żydów. Bez skutku. Nie wierzyli mu nawet przywódcy amerykańskich Żydów; słynna była odpowiedź sędziego Sądu Najwyższego USA Feliksa Frankfurtera: „Nie mówię, że pan kłamie, ale nie mogę panu uwierzyć”. Po wojnie Jan Karski pozostał w USA. Wykładał m.in. historię dyplomacji na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie, którego był profesorem. Był dwukrotnie odznaczony krzyżem Virtuti Militari, kawaler Orderu Orła Białego, honorowy obywatel Izraela, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, zgłoszony przez izraelski Instytut Yad Vashem do pokojowej Nagrody Nobla. Po śmierci swojej żony Poli Nireńskiej, Żydówki z pochodzenia, ufundował nagrodę im. Jana Karskiego i Poli Nireńskiej za działanie na rzecz porozumienia między Polakami i Żydami. Jej laureatami byli m.in. Jacek Kuroń i ks. Józef Tischner. Ostatni raz do Polski Jan Karski przyjechał w maju 2000 roku. Odebrał honorowe obywatelstwo rodzinnej Łodzi, a na targach książki w Warszawie przedstawiał swoją słynną publikację „Tajne państwo - opowieść o Polskim Państwie Podziemnym”, którą wydano w Polsce po 55 latach od druku w USA. Jan Karski zmarł w szpitalu w Waszyngtonie. Bezpośrednią przyczyną śmierci była niewydolność układu krążenia i nerek. Jeszcze dzień wcześniej grał w szachy z radcą ambasady polskiej w Waszyngtonie. Gdy źle się poczuł, gość próbował odwieźć go do szpitala. Profesor, który nigdy się nie roztkliwiał nad sobą, odparł: „Panie Handzlik, jest szach. Pana ruch”. Gdy po skończonej partii trafił jednak do szpitala, zasnął pod kroplówką i już się nie obudził.