Inteligencja, uroda i tzw. klasa predestynowały Andrzeja Łapickiego, zwanego przez przyjaciół „Łapą”, do kariery w różnych dziedzinach, np. w mediach, nauce, polityce. Wybrał aktorstwo. I okazał się w tym wybitny. W teatrze uwielbiał sztuki Aleksandra Fredry, w których występował i które wystawiał, jako reżyser. W kinie grał m.in. u Andrzeja Wajdy i Tadeusza Konwickiego. Ale był też rektorem warszawskiej PWST, dyrektorem warszawskiego Teatru Polskiego, posłem, członkiem Rady Prymasowskiej i prezesem Związku Artystów Scen Polskich. Andrzej Łapicki urodził się w Rydze. Jego rodzina wędrowała wtedy ze Wschodu do Polski. Ostatecznie Łapiccy zamieszkali w Warszawie. Tu przyszły aktor chodził do elitarnego gimnazjum im. Stefana Batorego. Wtedy jeszcze marzył o dziennikarstwie sportowym, pisał powieści kryminalne w odcinkach. Maturę zdał na tajnych kompletach podczas okupacji - w 1942 roku. Później zaczął studia w tajnym Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej. Po wybuchu Powstania schwytany przez Niemców musiał zakopywać trupy. Uciekł z kolejki EKD, która miała być początkiem jego drogi do Auschwitz. Dyplom aktorski zdobył już po wojnie, w Łodzi u Aleksandra Zelwerowicza. Na scenie debiutował, jako statysta, w wystawianym w 1945 r. w Krakowie „Weselu” Wyspiańskiego. Później, do 1948 r. grał w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi. W 1949 r. Erwin Axer zaangażował go do Teatru Współczesnego w Warszawie, gdzie grał do roku 1972 (z przerwą na grę w Teatrze Dramatycznym w latach 1964-66). Później trafił do Teatru Narodowego Adama Hanuszkiewicza (1972-80), ponownie do Teatru Dramatycznego, z którego odszedł, gdy w stanie wojennym władze usunęły Gustawa Holoubka z fotela dyrektora, oraz do Teatru Polskiego (1983-89), by w 1995 r. zostać tego ostatniego dyrektorem. W 1957 r. w teatrze Axera Łapicki spróbował reżyserii - w „Uśmiechu Giocondy” Aldousa Huxleya. Jego domeną stała się tzw. mała klasyka. Idolem Łapickiego był Aleksander Fredro. Żartował, że czasem wydaje mu się, że sam napisał „Śluby panieńskie”. Gdy wprowadzono stan wojenny, Łapicki poparł aktorski bojkot telewizji. Za to w 1982 roku w warszawskiej archikatedrze św. Jana zagrał zabójcę biskupa Tomasza Becketa w „Mordzie w katedrze” Thomasa Stearnsa Eliota w reżyserii Jerzego Jarockiego. Ze sceną pożegnał się w roku 1995 - rolą Radosta w „Ślubach panieńskich” w Teatrze Powszechnym. Dostał za nią nagrodę na XX Opolskich Konfrontacjach Teatralnych. Za to na pożegnanie z reżyserią, w 2006 r., wybrał „Z Przemyśla do Przeszowy” Fredry, który przerobił w Polskim na „EuroCity”. Największy życiowy błąd Łapicki popełnił w 1947 roku - został lektorem Polskiej Kroniki Filmowej. Uciekł z tej posady, gdy już wreszcie mógł - w 1956 r. - ale od własnego głosu, powtarzającego stalinowskie brednie nigdy nie zdołał się uwolnić. Przyjmował to z pokorą. W 1953 r. zaczął uczyć w warszawskiej PWST. Był tam dziekanem wydziału aktorskiego (1971-81) i rektorem (1981-87 i 1993-96). Po wyborczym zwycięstwie nad Jerzym Urbanem w latach 1989-91 został posłem na Sejm, jednak szybko zniechęcił się do polityki. Nie miał szczęścia do kina. Debiutował w „Zakazanych piosenkach” (1946) Leonarda Buczkowskiego, ale w socrealizmie ze swą urodą mógł grać tylko szpiegów albo np. alfonsa w „Dwóch godzinach” (1946) Stanisława Wohla i Józefa Wyszomirskiego. W latach 60. występował m.in. w fabułach Jana Rybkowskiego („Dziś w nocy umrze miasto” z Beatą Tyszkiewicz). Ale najważniejsi dlań filmowcy to Tadeusz Konwicki i Andrzej Wajda. W „Salcie” (1965) tego pierwszego zagrał świetny epizod pijaczyny Pietucha, który gwiżdże na kobiety i te do niego przybiegają. W „Jak daleko stąd, jak blisko” (1971), onirycznym rozrachunku pokolenia z lat 20., dostał już główną rolę, a w „Lawie” (1989) pokazał się krótko, jako Car. We „Wszystko na sprzedaż” (1968) zagrał reżysera, alter ego Wajdy, którego to Wajdę, jako aktora, sam zresztą raz reżyserował - w „Pogardzie” Alberta Moravii w Teatrze Telewizji. W „Weselu” (1972) jest Poetą, w „Panu Tadeuszu” (1999) - księdzem udzielającym ostatniego namaszczenia Jackowi Soplicy. Współpraca z Wajdą była twórcza - to Łapicki namówił go na „Ziemię obiecaną” (1974) i przekonał, żeby Moryca zagrał Wojciech Pszoniak, a nie Jerzy Zelnik. W kinie popularnym zapisał się przede wszystkim, jako Ketling w serialowych „Przygodach pana Michała” (1969) Pawła Komorowskiego. W „Lekarstwie na miłość” (1966) Jana Batorego tropił fałszerzy pieniędzy, a w „Gdzie jest trzeci król” (1967) Ryszarda Bera walczył z szajką przemytników dzieł sztuki. W obu filmach stawała mu na drodze Kalina Jędrusik i w obu miał stopień kapitana milicji. Kilka filmów mu uciekło, bo wybrał role w teatrze. Mógł grać w „Nożu w wodzie”, jednak powiedział „nie”, więc Polański wziął Leona Niemczyka. Wajda proponował mu Koraba w „Kanale”, ale Łapicki wyjechał z teatrem do Paryża, więc zastąpił go Tadeusz Janczar. Na dobre rozstał się z aktorstwem w 2012 r. rolą w serialu „M jak miłość”. Zmarł we śnie w swym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie.