Wybitny aktor teatralny i filmowy, reżyser, pedagog. Grał m.in. u Andrzeja Wajdy i Krzysztofa Zanussiego. Bez niego nie powstałby w polskim teatrze odrębny typ postaci - zdystansowanego inteligenta potrafiącego balansować między fanatycznym zaangażowaniem a kabotyństwem. Zbigniew Zapasiewicz był absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza (od 1996 roku uczelnia jest Akademią Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza), rocznik 1956. Na scenicznych deskach debiutował jeszcze w tym samym roku - w Teatrze Młodej Warszawy rolą Ewarysta Galois w „Ostatniej nocy” na podstawie książki Leopolda Infelda. W latach 1959-66 na scenie Teatru Współczesnego grywał słabeuszy przykrywających swoje porażki ironią. Pod koniec lat 60. zaczął też wykładać. W latach 1969-71 był w warszawskiej PWST prodziekanem wydziału aktorskiego. W Teatrze Dramatycznym (1966-83) objawił się, jako młody buntownik szarpiący się w świecie, który wydawał się rajem, a okazał reżimem. Buntownik działający raczej, jako przemyślny konspirator niż romantyczny szaleniec. Zbigniew Zapasiewicz, występując w spektaklach Ludwika René, Macieja Prusa, Jerzego Jarockiego, Kazimierza Dejmka, zawsze nadawał swoim rolom głęboki rys intelektualny, podobnie jak partnerujący mu często Gustaw Holoubek. Na tej scenie, sercu alternatywnego ideologicznie życia kulturalnego stolicy, pokazał się po raz pierwszy, jako specjalista od wielkich monologów. Tam też stał się „aktorem Jarockiego”, z którym to reżyserem związany był przez kilkadziesiąt lat (do legendy przeszedł jako Pijak w „Ślubie”). Nazwiska Zapasiewicz - Jarocki wydają się w historii polskiego teatru tak nierozerwalne, jak Zapasiewicz - Gombrowicz, Zapasiewicz - Mrożek, Zapasiewicz - Beckett czy Zapasiewicz - Szekspir. Z tym najpoważniejszym repertuarem artysta był kojarzony w ostatnich latach. Zwłaszcza z granym od 2004 roku mistrzowskim spektaklem „Zapasiewicz gra Becketta” w reżyserii Antoniego Libery. O spektaklu złożonym z trzech jednoaktówek („Katastrofa”, „Imprompt »Ohio«” i „Ostatnia taśma Krappa”) pisano: „wielka spowiedź wielkiego artysty”, a przejmującą kreację Zapasiewicza porównywano z interpretacją Tadeusza Łomnickiego, który 20 lat wcześniej grał Krappa w konwencji cyrkowo-karykaturalnej. W kinie Zapasiewicz był najczęściej kojarzony z kinem moralnego niepokoju. Co więcej, był jednym z najważniejszych aktorów tego nurtu. Utarło się, że grywał docentów, czyli polskich inteligentów wplątanych w niewygodne wybory moralne czasów PRL-u. Pisano: „Wzorzec postaci docenta narzucony został z taką siłą, że odtąd każdy aktor obsadzony w roli naukowca mimo woli gra pod Zapasiewicza, imitując jego reakcje i zachowania”. Zaczęło się od docenta w „Za ścianą” (1971) Zanussiego, o niemogącej się porozumieć parze mieszkającej w sąsiedztwie (Zapasiewiczowi partnerowała Maja Komorowska). Film był całkowicie improwizowany - począwszy od sceny, w której Komorowska prosi go o naprawienie kranu. Duet Zapasiewicz-Zanussi najlepiej uchwycił koniunkturalizm epoki Gierka w „Barwach ochronnych” (1976, nagroda aktorska w Gdańsku), gdzie aktor gra docenta, który na studenckim obozie naukowym uczy młodego magistra (Piotr Garlicki) cynizmu i lizusostwa. Odarty ze złudzeń jest też bohater Zapasiewicza z „Życia, jako śmiertelnej choroby przenoszonej drogą płciową” (2000, nagroda aktorska w Gdyni i nagroda filmowa Orzeł) - śmiertelnie chory lekarz, cynik i egoista, który próbuje „nauczyć prawdy o życiu” parę młodych, demolując ich związek. Za to w „Persona non grata” (2005) Zapasiewicz jest polskim ambasadorem w Urugwaju: zrozpaczonym po śmierci żony i wmieszanym w załatwianie międzynarodowego kontraktu, w których to zabiegach jego rywalem jest jego rosyjski przyjaciel (Nikita Michałkow), być może dawny kochanek jego żony. U Wajdy Zapasiewicz zagrał w „Bez znieczulenia” (1978) - dziennikarza, który po powrocie z zagranicy dowiaduje się, że żona zostawiła go dla młodszego, a jego kariera leży w gruzach. Jest sekowany w redakcji, jego zajęcia na uniwersytecie zostają odwołane, a on nie może już wyjechać za granicę. Osaczony popełnia samobójstwo. Zapasiewicz chciał uciec od zaszufladkowania w tego typu rolach i może dlatego tak bardzo cenił sobie skromny film Jerzego Obłamskiego „Ostatnie takie trio” (1976), gdzie był obwiesiem, cygańskim grajkiem weselnym. Doskonale wypadł też, jako lekko przerysowany homoseksualista w „Uroku wszetecznym” Zanussiego, w serii „Opowieści weekendowe” (1996). Dwie ważne role zaproponował mu również Janusz Zaorski: w „Matce Królów” (1982, premiera w 1987 r.) był przedwojennym komunistą Lewenem, a w „Barytonie” (1984) wracającym w 1933 r. do Polski śpiewakiem, który traci głos. Dostojna prezencja sprawiła, że widziano w nim świetnego odtwórcę postaci historycznych: był Janem Kazimierzem w „Mazepie” (1975) Gustawa Holoubka, Józefem Piłsudskim w serialu (2001) Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego i Stalinem w spektaklu Teatru Telewizji „Podróż do Moskwy” (1999) według Jerzego Stefana Stawińskiego. Za osiągnięcia sceniczne i filmowe dostawał liczne wyróżnienia.