Najsłynniejszy hokeista toruński i jeden z najlepszych obrońców w historii polskiego hokeja; wielokrotny kapitan reprezentacji Polski, olimpijczyk z Sapporo. Do hokejowej drużyny Pomorzanina Toruń Ludwik Czachowski trafił dzięki popularnym w latach 50. rozgrywkom dziecięcych i młodzieżowych tzw. dzikich drużyn. Chociaż treningi w klubie rozpoczął stosunkowo późno, bo dopiero w wieku 13 lat, to okazał się tytanem pracy: pierwszy przychodził na trening, ostatni opuszczał lodowisko. W efekcie zaledwie po trzech latach regularnych treningów Ludwik Czachowski awansował do drużyny seniorów. - Od pierwszego meczu stał się silnym punktem zespołu i było widać, że będzie wielkim hokeistą – mówił „Gazecie Wyborczej” Bogdan Wawrzyński, który w Pomorzaninie występował z Ludwikiem Czachowskim ponad 10 lat. Ludwik Czachowski w 437 meczach ligowych zdobył 42 gole. Pomorzanin, w czasie, kiedy grał w nim Czachowski, przeżywał lata swojej świetności, zdobywając medale w I lidze – jeden srebrny (1968) i dwa brązowe (1967 i 1969). Wyróżniający się w rozgrywkach krajowych Czachowski nie musiał czekać długo na powołanie do reprezentacji kraju. Niewysoki, ale twardy i zadziorny obrońca debiutował w biało-czerwonych barwach w styczniu 1967 roku w meczu z Norwegią w Katowicach. W mistrzostwach świata po raz pierwszy zagrał w 1969 roku w Lublanie. Potem występował na nich nieprzerwanie aż do 1975 roku, kolejno w Sztokholmie, Bernie, Bukareszcie, Moskwie, Helsinkach i Monachium. W narodowych barwach- w latach 1967-74 - wystąpił w sumie 118 razy (najwięcej spośród wszystkich toruńskich hokeistów), strzelając dwie bramki. W 1972 roku wziął udział w Igrzyskach Olimpijskich w Sapporo, gdzie polska drużyna zajęła szóste miejsce. W reprezentacji szacunek zdobył równie szybko jak w klubie, przez wiele lat był kapitanem narodowej drużyny. Ludwik Czachowski bardzo szybko zjednał sobie sympatię kibiców - nie tylko toruńskich - szczególnie po wydarzeniu z mistrzostw świata w Bukareszcie w 1972 roku. Podczas zwycięskiego meczu z ówczesnymi wicemistrzami olimpijskimi - Stanami Zjednoczonymi - Czachowski efektownym uderzeniem barkiem wyrzucił z lodowiska Craiga Sarnera. „Zza bandy było widać jedynie dyndające nogi Amerykanina” - relacjonowały wtedy gazety. Na pożegnalnym bankiecie amerykański hokeista za wszelką cenę chciał stanąć oko w oko z, jak to sam określił, „polskim twardzielem”. Mocno uściskał Czachowskiego i podarował mu proporczyk oraz pamiątkowy znaczek. Pod koniec lat 70. Ludwik Czachowski zdobył papiery trenerskie. Wykorzystał je w 1985 roku, kiedy kierownictwo Towimoru – fabryki, która objęła patronat nad toruńskimi hokeistami – zaproponowało Czachowskiemu funkcję trenera grającej wtedy na zapleczu ekstraklasy drużyny. Po dwóch latach budowania zespołu przed sezonem 1987-88 Czachowski mógł powiedzieć: - Interesuje nas tylko awans. Przed dwoma decydującymi o awansie meczami z Polonią Bydgoszcz, Czachowski wywiózł zespół do podtoruńskiego Przysieka. Stamtąd zawodnicy dojeżdżali na treningi i mecze. Rywali zza miedzy Pomorzanin pokonał dwa razy 6:3 i po 12 latach powrócił do grona najlepszych drużyn w kraju. Ale po awansie Czachowski ponownie rozstał się z seniorskim zespołem. Tym razem już na dobre. Czy Ludwik Czachowski był najlepszym obrońcą w historii toruńskiego hokeja? - O nie, on był najwybitniejszym hokeistą w naszych dziejach – ocenił Bogdan Wawrzyński. Nic w tym więc dziwnego, że w plebiscycie „Gazety Wyborczej” na Torunianina XX wieku, Ludwik Czachowski zajął 13. pozycję, a uchwałą toruńskich radnych, jego imieniem nazwano ulicę w dzielnicy Stawki.