John Lee Hooker

John Lee Hooker

Ur. 22.08.1917 Zm. 21.06.2001

Wspomnienie

Legenda bluesa, jeden z najważniejszych twórców tej muzyki na świecie. Mawiał, że w bluesie muszą być krew, ból i łzy. Potrafił hipnotyzować słuchacza, grając przez długi czas jeden akord, rytmicznie go urozmaicając. Na tym podkładzie snuł charakterystycznym, trochę szorstkim głosem opowieści o smutnym życiu i nieszczęśliwych miłościach, o przyjaciołach, z którymi wyruszyłby na koniec świata, o biedzie i głodzie, które pchają człowieka do najgorszego. Urodził się w Tutwiler, niewielkiej mieścinie w stanie Missisipi - kolebce bluesa. Był najmłodszym z 11 dzieci Williama Hookera, miejscowego kaznodziei Kościoła Baptystów. Od najmłodszych lat John Lee żył otoczony muzyką. Grać na gitarze nauczył się od ojczyma - Williama Moore’a. Kiedy miał 14 lat uciekł z domu. Zarabiał na życie, pracując w rozmaitych zawodach - od biletera w teatrach, chłopaka na posyłki i pielęgniarza począwszy. Często w dzień pracował w knajpach, jako barman lub zmywał naczynia, by wieczorami w tych samych lokalach zabawiać publiczność grą i śpiewem. W swej karierze grywał pod kilkoma nazwiskami (na albumach pojawia się pod sześcioma, ale sam zainteresowany przyznawał się do kilkunastu), m.in. jako Birmingham Sam, Texas Slim, Johnny Lee, Boogie Man, Johnny Lee Booker. Do historii przeszedł jednak, jako John Lee Hooker. Grał u boku Milesa Davisa i Taj Mahal w supergrupie bluesowo-jazzowej. John Lee Hooker miał na swoim koncie ponad 100 tytułów płytowych. Do jego najbardziej rozpoznawalnych utworów należą m.in. „Boogie Chillen'” (1948), „Crawling King Snake” (1949), „Dimples” (1956), „Boom Boom” (1962), „One Bourbon, One Scotch, One Beer” (1966), „The Healer” oraz „I'm in the Mood” (1989). Po jego tematy i kompozycje cały czas chętnie sięgają inni artyści. Jego muzykę grali Rolling Stonesi, The Yardbirds, John Mayall, Canned Heat, The Doors. Przypisuje mu się też rolę prekursora bardziej tanecznego od bluesa stylu - boogie. Dostał pięć Nagród Grammy (w 1990, 1995, dwie w 1998, oraz w 2000 za całokształt twórczości). W przeciwieństwie do wielu gwiazd bluesa i jego obrzeży nigdy nie był autorem skandali, nie budził sensacji. Zmarł we śnie w Los Altos koło San Francisco.

Piotr Iwicki

Zdjęcie profilowe: MEPL / East News