„„Geniusz soulu", jak nazywały go rzesze fanów na świecie, piosenkarz, który z podniosłej kościelnej muzyki gospel zmieszanej z rhytm and bluesem i swingiem, stworzył gatunek rozrywkowy zrozumiały przez melomanów na całym świecie. Naprawdę nazywał się Ray Charles Robinson. Urodził się w Albany w stanie Georgia, był synem mechanika i robotnicy pracującej w tartaku. Wkrótce potem rodzina przeniosła się na Florydę. Gdy Ray miał siedem lat, stracił wzrok i trafił do szkoły dla głuchych i niewidomych w St. Augustine. To właśnie tam ujawnił się jego talent muzyczny. Bardzo wcześnie zaczął zarabiać na utrzymanie, grając w klubach muzycznych Florydy. Uczył się kompozycji i gry na wielu instrumentach. Choć na koncertach akompaniował sobie zwykle na fortepianie, był też uzdolnionym saksofonistą. Ale przede wszystkim śpiewał. Jego połączenie gospel, bluesa i swingu położyło podwaliny pod współczesne brzmienie muzyki soul. Chociaż początkowo był krytykowany za „bezczeszczenie” muzyki religijnej, szybko jednak zyskał niezwykłą popularność. Co więcej, nie był pierwszym, który nagrywał „świeckie” piosenki gospel – przed nim robił to chociażby Thomas Dorsey w latach 30. –to jednak Rayowi Charlesowi przyznaje się ojcostwo gatunku. Największy wpływ na jego karierę wywarli dwaj ludzie: Ahmet Ertegun, syn tureckiego dyplomaty i dziennikarz Jerry Wexler. Pierwszy - będąc szefem legendarnej wytwórni Atlantic - podpisał z Charlesem kontrakt płytowy, drugi - jako producent - potrafił pokazać w należyty sposób talent artysty. To dzięki nim utwory oparte na motywach starych pieśni gospel zyskały niezwykłą dynamikę i bluesowy charakter. Pierwszy większy przebój „Baby Let Me Hold Your Hand” wylansował w 1951 r. Osiem lat później wydał singel „What'd I Say” - pierwszą płytę, której nakład przekroczył milion egzemplarzy. W 1960 roku podpisał kontrakt z firmą ABC Paramount, która uczyniła z niego wielką gwiazdę. Zasłynął takimi piosenkami, jak m.in. „Georgia On My Mind” (od 1979 roku oficjalny hymn stanu Georgia), „Hit The Road Jack”, „I Can't Stop Loving You”, „I Got A Woman” i wspomniana „What'd I Say”. Lista artystów, na których twórczość wpłynął, jest długa, a znajdują się na niej takie gwiazdy, jak m.in. James Brown, Otis Redding, Steve Winwood, Billy Joel, Esther Phillips, Joe Williams, Van Morrison, Joe Cocker, Eric Clapton, The Animals, The Carpenters, Jerry Lee Lewis, Elvis Presley, Stevie Wonder, Elton John, Nora Jones, James Taylor, B.B. King, Willie Nelson. W Polsce Ray Charles koncertował trzykrotnie. Dwa razy brał udział w Festiwalu Jazz Jamboree (1984 i 1996), raz (w 2000 roku) zagrał na zamkniętym koncercie dla firmy ubezpieczeniowej. Jak wielkim szacunkiem Ray Charles cieszył się w światku muzycznym, pokazuje film „Blues Brothers” (1980) Johna Landisa. Charles gra w nim samego siebie - wspaniałego, choć lekko zapomnianego muzyka sprzedającego instrumenty muzyczne, cudownie przy tym śpiewającego i grającego na pianinie. Ray Charles zmarł w swoim domu w Beverly Hills. Powodem śmierci były komplikacje związane z chorobą wątroby. Wokalista pozostawił po sobie 70 płyt, mnóstwo nagrań koncertowych, ale przede wszystkim radość z grania i słuchania muzyki.