Andrzej Gracz

Andrzej Gracz

Ur. 13.02.1948 Zm. 30.03.2021

Wspomnienie

Nasz mąż, tato i szwagier Andrzej Gracz zmarł 30 marca 2021 roku o godzinie 12:20 w szpitalu covidowym w Gdańsku przy ul. Żaglowej. Odszedł cichutko, w samotności i bez pożegnania, dzień po tym jak do szpitala trafił. Pozostałyśmy w rozpaczy i żalu, którego nic nie potrafi utulić. Wciąż nie wierzymy, że już nigdy Go nie zobaczymy i nie usłyszymy. Andrzej przeżył 73 lata, to nie tak mało, pocieszamy się. Był z nami ponad pół wieku. Ale to nie stanowi dla nas pocieszenia. Andrzej jest obecny w naszych myślach każdego dnia. Codziennie płaczemy i wspominamy, oglądamy zdjęcia i zadajemy pytanie: dlaczego? Andrzej uwielbiał przyrodę, las, jeziora. Pasjonował się sportem, zwłaszcza tenisem i siatkówką, był kibicem piłki nożnej. Tak czekał na Euro, na kolejne sukcesy Igi Świątek i Huberta Hurkacza. Jakże uradowałoby go zwycięstwo Zaksy w finale Ligi Mistrzów! Półfinał jeszcze oglądał... Jego wielką miłością były Kaszuby i niewielki domek w Gołuniu. Każdego roku czekał na cieplejsze dni, by tylko móc tam pojechać. Tam czuł się najlepiej, wśród "gołuniowych" znajomych. Wszelkie dolegliwości zdrowotne malały, a On spędzał czas w swój ulubiony sposób: długie wędrówki po lesie i zbieranie grzybów, wieczorem siedzenie na ganku i słuchanie radia. Kochał zwierzęta, dokarmiał osiedlowe koty, zimą zawsze pamiętał o ptakach. Uwielbiał programy przyrodnicze w TV. Miał swoje ukochane seriale, nie omijał żadnej emisji CZASU HONORU, DOMU czy POGRANICZA W OGNIU. Polityką się nie zajmował, denerwowała go. Lubił codzienne zakupy, drobne i większe, zawsze wynajdywał jakieś zakupowe ciekawostki. Nie miał wyższego wykształcenia, ale dużo wiedział, był ciekawy świata. Pandemię od początku traktował poważnie, świadomy chorób na które cierpiał (POCHP, nadciśnienie), bał się zarażenia, a chciał żyć. Przestrzegał obostrzeń sanitarnych, unikał ludzi i bardzo chciał się zaszczepić. Nie zdążył. Pierwsze symptomy choroby pojawiły się tydzień przed śmiercią. Pogorszenie samopoczucia, lekki kaszel. Ale to normalne przy POCHP, uspokajaliśmy się. Potem pojawił się ból, coraz mocniejszy i problemy z moczem. Kiedy został zabrany do szpitala, byłyśmy spokojne, pomogą Mu. Jeszcze tego dnia zadzwonił, słabym głosem mówił o TK płuc i cewniku. Na nic więcej nie miał siły. Następnego dnia chciałyśmy zadzwonić. Nie zdążyłyśmy, to szpital zadzwonił do nas... Śmierć naszego bliskiego jest nadal dla nas nierzeczywista. Zawsze był i nagle go nie ma. Bardzo żałujemy nieodbytych rozmów, wyjazdów, wypraw, tego wszystkiego co bezpowrotnie stracił. Pozostała tylko niewypowiedziana tęsknota, miłość i pamięć. Wiemy, że nie jesteśmy osamotnione w cierpieniu, tak wiele osób umarło. Andrzej bardzo lubił piosenkę WIEM, ŻE JESTEŚ TAM Ani Wyszkoni. Jej tytuł będzie nam towarzyszył na zawsze. Mężu, Tato, Szwagrze, dziękujemy, że byłeś i ...wiemy, że jesteś tam...

Żona Urszula, córka Marlena, szwagierka Grażyna