Wybitny polski kolarz. Jeden z najpopularniejszych sportowców w Polsce lat 50. zasłynął jako pierwszy polski triumfator Wyścigu Pokoju. Swój największy sukces osiągnął w 1956 roku. Do legendy przeszło jego zwycięstwo na pierwszym etapie w Karl-Marx-Stadt. Po szaleńczej pogoni za Włochem Aurello Cestarim Polak wpadł pierwszy na metę, tak umorusany błotem, że przez chwilę sprawozdawcy nie mogli zidentyfikować kolarza, który wygrał. Podczas tamtego wyścigu koniec jednego z etapów zaplanowano na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie. - Grupowo faworytami byli Rosjanie, a indywidualnie Włoch Aurello Cestari. Ale na stadion jako pierwszy wjechał tata – wspominała „Gazecie Wyborczej” córka kolarza Ewa Królak-Bończak. - Organizatorzy trochę się pogubili, bo jego zwycięstwo nie bardzo umacniało przyjaźń polsko-radziecką. Tuż przed Stadionem Dziesięciolecia zawodnicy wjechali do tunelu. Legenda głosi, że Rosjanie chcieli zepchnąć do ściany kolegę taty Eryka Grabowskiego. On był drobnej postury, tata miał więc wyjąć pompkę, którą wtedy kolarze wozili ze sobą, i sprać tych biednych Rosjan. To nie było prawdą, ale widać Polacy potrzebowali tej historii, a wraz z nią ojciec stał się idolem narodu. Wielokrotnie później w wywiadach podkreślał, że nic takiego się nie wydarzyło. I tylko dla świętego spokoju tym najbardziej zagorzałym kibicom mówił czasem: „No tak, zasłużyli, to musiałem im przyłożyć.” Kibice byli później szczęśliwi, że słyszeli taką odpowiedź. Stanisław Królak startował w Wyścigu Pokoju łącznie siedem razy, trzykrotnie uczestniczył w szosowych mistrzostwach świata, cztery razy został mistrzem Polski. Po zakończeniu kariery pracował jako instruktor kolarstwa w warszawskich klubach: Gwardii, Polonii i Legii. 1 sierpnia 2008 roku z rąk prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego odebrał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł dzień po odsłonięciu pamiątkowej tablicy z jego wizerunkiem w Alei Gwiazd Kolarstwa Polskiego w Nałęczowie.