Agnieszka (Krystyna) Sobkowska

Agnieszka (Krystyna) Sobkowska

Ur. 17.12.1958 Zm. 04.05.2021

Wspomnienie

Najbardziej zdziwiłam się, gdy po latach znajomości dowiedziałam się, że Agnieszka (dla przyjaciół Agnes, albo Asiunia) naprawdę miała na imię Krystyna. Nie wiem czy kiedykolwiek - poza wczesnym dzieciństwem - ktoś tak do Niej się zwracał. Bowiem Agnieszka kreowała siebie i świat wokół stanowczo i konsekwentnie. Poznałyśmy się ok. 1986 roku tuż po studiach, w kręgu tzw. "asystentek" dziennikarki i pisarki Barbary Wachowicz. Dom Basi i jej męża Ziuka (Józefa) Napiórkowskiego, scenografa, pełen był barwnych i znanych Osób. Kalina Jędrusik, Daniel Olbrychski, Monika Dzienisiewicz, Andrzej Kopiczyński, Aleksandra Ziółkowska-Boehm, Zofia Nasierowska, Andrzej Majewski, Krzysztof Kąkolewski, Andrzej Matynia, Miecio Gajda, Nena Jasienicowa, Wiesława i Mieczysław Kalenikowie, byli powstańcy warszawscy i bohaterowie "Kamieni na szaniec".... Cała plejada ówczesnych aktorek/ów, pisarzy/rek, artystów wszelkiej maści oraz bohaterów historii i literatury oraz ich potomków, o których Basia Wachowicz pisała książki. We "fraucymerze" Basi Wachowicz Agnieszka była tą od tłumaczeń "z" i "na" język angielski, jako absolwentka anglistyki na Uniwersytecie Łódzkim. Do Warszawy zaczęła przyjeżdżać z rodzinnej Łodzi szukając kontaktu z ówczesną swoją idolką czyli Haliną Kunicką. Agnieszka wiedziała gdzie Halina i Lucjan koncertują, jak rośnie mały syn Marcin, jak Halina się ubiera. Bo Agnieszka jak kochała to na zabój, całą sobą. Kiedy pokochała Barbrę Streisand potrafiła o niej opowiadać godzinami, fakty, anegdoty, daty, fotki męża, syna, psa, konteksty powstania piosenek i filmów Barbry. Należała do światowego fan clubu Barbry, spotykała się z innymi fanami z całego świata. Na kilku koncertach Barbry siedziała w pierwszych rzędach. Miała w domu całą półkę książek i albumów o Barbrze, Jej płyt i filmów. Agnieszka podziwiała i kochała na poważnie. Zawsze była ciekawa ludzi. Często zadawała zaskakujące pytania, które zmuszały rozmówcę do głębszego zastanowienia nad tym „dlaczego” i „po co”. Czasem bywało to irytujące, ale robiła to z wdziękiem i taktem. Umiała się też wycofać. Zawodowe życie spędziła w Redakcji Filmowej Programu I TVP, w najlepszych czasach tej instytucji. Tłumaczyła ścieżki dialogowe setek amerykańskich filmów i seriali („Dynastia”. „Moda na sukces”, „Dzień świstaka”, „Zielona mila”) swój kunszt translatorski prezentując przy tłumaczeniu musicali „Mamma mia”, „Narodziny gwiazdy”, „New York, New York”, „Chicago”. Znała nie tylko język i konteksty kulturowe, ale miała świetny słuch na rymy. Nic dziwnego – wychowała się na repertuarze Kabaretu Starszych Panow i najlepszych twórców polskiej piosenki poetyckiej. Nie miała dzieci, ale bardzo lubiła dzieci swoich przyjaciół. Potrafiła z dziećmi rozmawiać na poważnie. Dla małego Adasia i Marty, dla „nieślubnego syna Krzysztofa”, dla bliźniaczek z Gdyni, dla dziewczynek Anety i Maćka, dla mojej córki Karoliny była niezrównaną opowiadaczką książek, a zwłaszcza „W pustyni i w puszczy”. Wciąż pamiętam jak kilkuletnia Karolina z wypiekami na twarzy słucha Agnieszki, która prostymi słowami opowiada skomplikowaną historię kolonializmu oraz przygody Stasia i Nel. Imponowała nam wszystkim determinacją w realizacji raz podjętych decyzji. Gdy kilka lat temu zaczęła się fascynować kulturą i historią Izraela postanowiła nauczyć się hebrajskiego. Z dziecięcą radością dzwoniła z okazji jakichś katolickich czy żydowskich świąt i po hebrajsku składała życzenia, albo powtarzała jakieś proste zdania. Miała z tego mnóstwo frajdy. Kiedy wybuchła epidemia Agnieszka podchodziła do informacji sceptycznie. Od lat oglądała tylko amerykańskie i izraelskie media, nie wiedziała nawet co w Polsce mówią na ten temat. Mało w tym czasie wychodziła z domu, bo choć była na emeryturze to sporo nadal tłumaczyła oraz chorowała. Zdiagnozowana wiele lat temu miastenia wciąż dorzucała Jej nowe dolegliwości. Zamknięcie granic odcięło ją od możliwości podróży, które tak kochała – Nowy Jork i Jerozolima dwa miejsca, w których spędzała po kilka tygodni każdego roku. Miałam ogromną przyjemność w obydwu z nich być z Agnieszką, widzieć je Jej oczyma. Od początku tego roku z niecierpliwością czekała na możliwość zaszczepienia się. Mówiła: ”Wiesz, z moimi chorobami jak złapię covid, to umrę”. 25 marca napisałam do Niej, że na Netflixie dostępny jest 3 sezon „Shtiselów”. Odpisała, że musi gdzieś poszukać, bo nie ma Netflixa, ale za to za dwa dni ma szczepienie. Nie zdążyła się zaszczepić, zachorowała. Tydzień później leżała na Wołoskiej z covidem. Gdy spytałam czy mogę w czymś pomóc odpisała „Czymaj kciuki”. Agnieszko, „czymałam” obydwa kciuki. Ale one były za słabe, żeby pokonać chorobę i Twoje przekonanie, że nie dasz rady. Będzie nam bardzo brakować Twego inteligentnego poczucia humoru, ogromnej wiedzy literackiej, kulturowej, językowej. Dociekliwego umysłu, poddającego krytyce wiele tzw. obiegowych opinii. Dobrej drogi do Domu Agnes. Z wdzięcznością za wspólne rozmowy, doświadczenia, przeżycia i „winówki”.

Renata, Babcia Żabcia i Karolina