Piotr Radojewski

Piotr Radojewski

Ur. 17.08.1954 Zm. 25.12.2020

Wspomnienie

Prawda, dobro, piękno - to wartości ponadczasowe, ponadwyznaniowe, a jednocześnie głęboko chrześcijańskie i humanistyczne. Te elementy triady platońskiej zawsze będę łączyć z życiową postawą, którą prezentował dyrektor Piotr Radojewski. Taki portret pozostanie w pamięci tych, którzy mieli zaszczyt i szczęście spotkać go na swej drodze. Pełnił w swym życiu wiele ról. Żegnamy zatem dyrektora Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Gostyniu, przewodniczącego Rady Miejskiej Gostynia, radnego, trenera piłki siatkowej, prezesa Stowarzyszenia „Dom Europejski”, pedagoga, działacza społecznego, artystę, przyjaciela. Żegnamy dobrego, wyjątkowego człowieka - tego z grona wyprostowanych. Żył prawdziwie, dobrze i pięknie. Oczywiście - nie ma ludzi idealnych, ale gdy próbowałam przypomnieć sobie jakąkolwiek sytuację, w której okazałby zwykłą ludzką małostkowość, brak taktu, złośliwość, w której powiedziałby coś przykrego, niestosownego, wykorzystał swoją pozycję zawodową - nie potrafię. W pamięci rodziny, uczniów, nauczycieli, znajomych i przyjaciół pozostawił mnóstwo wspomnień, które pokazują, jak nietuzinkową był osobą. Pewnie miał jakieś wady – może rozrzucał skarpetki albo zostawiał brudne kubki po kawie. O tym najlepiej wiedzą jego najbliżsi. Gdy wspominamy zmarłego, ważne jest jednak, że dla wielu ludzi był autentycznym wzorem człowieka, który pielęgnuje w sobie to, co dobre, nieustannie owo dobro rozwija i dzieli się nim z innymi. Żył pięknie, bo kochał i tworzył sztukę. Potrafił zachwycać się światem i utrwalać jego urodę przy pomocy pędzla czy obiektywu. Malował pędzące konie, krajobrazy, sceny batalistyczne, rustykalne. Zatrzymywał na płótnie i zdjęciach to, co ulotne. W małej ciemni gostyńskiego liceum odkrywał przed uczniami arkana fotografii, obudził niejeden talent, zaszczepił miłość do tworzenia. Dzielił się swoją pasją i uczył jej poszukiwania. Zawsze dbał o piękno i kulturę języka. Zapamiętany także będzie z przedstudniówkowych prób walca i poloneza za niesamowite wyczucie rytmu, grację, ciepły uśmiech. Żył dobrze, bo potrafił okazać drugiemu człowiekowi serce, podać rękę, znaleźć rozwiązanie w trudnej sytuacji. Miał niespotykanie anielską cierpliwość. Zapewne znajdzie wśród aniołów bratnie dusze. Dawał też radość swym pogodnym uśmiechem, optymizmem, dowcipnymi anegdotami. Umiał rozmawiać, ale umiał przede wszystkim słuchać. Spokojnie, z rozwagą, z niezwykłym wyważeniem i taktem. Był mistrzem dyplomacji. Obce mu były spiski, intrygi i małostkowość. Wstawiał się za tymi, których niesprawiedliwie oceniono, źle potraktowano. Odwoził chorych uczniów do domu, gdy pracujący rodzice nie mogli tego zrobić. Spontanicznie oddał swój bukiet kwiatów komuś, kogo spotkała niezasłużona przykrość. Przekazał swoje wynagrodzenie na stypendium dla utalentowanej młodzieży. Miał niezwykłą zdolność sprawiania, że jego rozmówca czuł się kimś ważnym, wyjątkowym i starał się na tę ocenę zasłużyć. Dyrektor Radojewski jak nikt inny okazywał zainteresowanie i życzliwość drugiemu człowiekowi. I to człowieka właśnie widział zawsze w gąszczu przepisów, paragrafów i uchwał. Żył prawdziwie, bo swoją postawą dawał świadectwo wyznawanym zasadom i wartościom. Cenił wiedzę i rzetelną pracę. Pracował więc uczciwie, z sercem, z ogromnym zaangażowaniem – dla szkoły, uczniów, miasta i kraju. To dzięki jego determinacji gostyńskie liceum ma piękną halę sportowo-widowiskową, z której korzystają i będą korzystać kolejne pokolenia. Zdobywał wiedzę, rozwijał się, doskonalił. Kochał sport, uczył dyscypliny, wytrwałości, konsekwencji, uczciwej rywalizacji - nie tylko na boisku. Motywował do pracy, jednoczył ludzi. Mecze piłki siatkowej, turystyka rowerowa, tenis – miłość do tych dyscyplin, do aktywnego trybu życia przekazał dalej swoim uczniom. Na obozach i imprezach sportowych, które organizował, zawiązały się przyjaźnie i miłości, które trwają do dziś. To część spuścizny naszego dyrektora. Życie nie zawsze jest uczciwe. O tym też wiedział. Był jednak człowiekiem wielkiego formatu i nie pielęgnował w sobie złych myśli. Karmił tego dobrego wilka. Szczęśliwy ten, kogo uważał za przyjaciela. To zaszczyt znać takiego człowieka, uczyć się i pracować w szkole, w której był dyrektorem. Trudno pogodzić się ze smutną rzeczywistością. Kochanowski, próbując radzić sobie z rozpaczą, pisał „Czas doktór każdemu”. Ale napisał to dopiero w ostatnim, XIX trenie. Dla nas to chyba jeszcze za wcześnie. Bo za wcześnie umarł Piotr Radojewski. Powinien żyć! Powinien jeszcze wydać książkę o swych wyprawach, opublikować zdjęcia, zorganizować wystawę obrazów. Powinien z żoną podziwiać kwiaty we wspólnym ogrodzie. Powinien rozmawiać z synami i bawić się z wnukami. Powinien opowiadać przyjaciołom dowcipy o wędkarzach i powinien w auli gostyńskiego liceum przy dźwiękach muzyki z Ojca Chrzestnego dawać uczniom propozycje nie do odrzucenia – by szukali swych pasji, szlifowali talenty, by żyli pięknie, dobrze i prawdziwie. By szli do celu - zawsze po słonecznej stronie.

Karina Szymankiewicz