Nasz Tato był niesamowicie energiczną osobą, zawsze wesoły, pełen chęci do życia i walki... ponad 30 lat spędził pracując zagranicą, we Francji, Niemczech, Irlandii i Niderlandach. Na 5 tygodni przed śmiercią był w Polsce na urlopie by zobaczyć się z mamą i naszymi rodzinami. Planował wrócić na Święta Bożego Narodzenia (jak co roku), byśmy mogli się znowu wszyscy spotkać. Piątka wnuków zawsze go wyczekiwała, a on za nimi świata nie widział. Niestety, po powrocie z urlopu do pracy w Niderlandach w pierwszych dniach zachorował na COVID... ostatkiem sił wrócił do Polski, ale choroba postępowała szybko... mimo, opieki lekarskiej jego stan się pogarszał... zmarł pod respiratorem... sam.… nie mogliśmy nawet przy nim być, gdy odchodził... Zostało mu tylko 4 miesiące do emerytury... Miał wiele planów związanych z wnukami, by nadrobić czas, gdy pracował zagranicą... ale to już się nie wydarzy... Pustka, która po nim została jest nie do zapełnienia... minęło 4 miesiące od jego śmierci a my dalej nie możemy w to uwierzyć, licząc, że On wróci... Janusz/Tato/Dziadziu bardzo za Tobą tęsknimy!