Dzieciństwo spędził w Warszawie. W czasie powstania warszawskiego pomagał w budowaniu barykad. „Piątego dnia powstania cudem udało mi się przeżyć – czytamy we wspomnieniach por. Kazimierza Kocowskiego, ps. „Grom”, na stronie internetowej samorządu województwa świętokrzyskiego. – Chcieliśmy z kolegami zorganizować tzw. sztafetę – butelki napełnione benzyną mieliśmy użyć do ataku na czołgi niemieckie przejeżdżające przez ul. Towarową. Kolejno koledzy zajmowali bramy domów. Ja miałem być ostatnim w szeregu. Biegłem ulicą, nagle usłyszałem szum, krzyk i wybuch – sądzę, że był to pocisk z działa czołgowego, odłamki uderzyły mnie w głowę. Padłem i straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem, poczułem, że jestem na noszach. Usłyszałem głos kobiecy: »Leż spokojnie, jesteś ranny«. Donieśli mnie do jakiegoś polowego szpitala. Usłyszałem męski głos: »Dawać go na stół!«. Znowu straciłem przytomność. Usunięto odłamki, a głowę zszyto na okrętkę. Tam odnalazł mnie brat mojej mamy, który mnie stamtąd zabrał. Prawdopodobnie uratował mi życie, bo Wola wkrótce została opanowana przez Niemców, a wszyscy przebywający w szpitalach zostali zamordowani”. Po wojnie działał w podziemiu niepodległościowym na Dolnym Śląsku, był represjonowany przez władze komunistyczne. W połowie lat 50. zamieszkał w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie pracował w hucie. Był aktywnym działaczem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, prezesem ostrowieckiego Koła im. majora Jana Piwnika „Ponurego”, sekretarzem zarządu okręgu w Kielcach. – Niezwykle szanowany i otwarty człowiek - podkreśla Teresa Piwnik, wiceprezeska zarządu okręgu ŚZŻAK i członkini zarządu ostrowieckiego koła. – Był dla nas autorytetem, świetnie potrafił zachęcić do działania, dosłownie wydawał rozkazy. Jego opinie liczyły się, dawał nam przykład. W ostatnich latach Kazimierz Kocowski zmagał się z ciężką chorobą. 1 listopada 2020 roku trafił do szpitala, jako zakażony również koronawirusem. Jego żona Eulalia apelowała za pośrednictwem mediów, że pilnie potrzebuje osocza. Niestety, nie udało się uratować mu życia.