Znaliśmy się z Andrzejem nieomalże 50 lat. Prawie całe nasze dorosłe życie wspólnie lub osobno przepracowaliśmy w przemyśle okrętowym. Andrzej niezwykle sumienny w pracy zawodowej, równocześnie bardzo otwarty na kontakty /imprezy/ towarzyskie. Mimo niedużego mieszkania na Suchaninie wspólnie z żoną Krysią stworzyli klimat, gdzie chciało się bywać. Meloman muzyki, zebrał pokaźny zbiór płyt winylowych, które również wspólnie kupowaliśmy w zaprzyjaźnionym sklepie EMPiK na ul. Długi Targ, później Ogarna po każdej wypłacie z naszych skromnych poborów. Opowiadał jak w czasie wojny na Wołyniu, Mama Jego i Brata „wystawiała” na dwór z pajdą chleba, do czasu Jej powrotu z pracy. Przed świtem jak ptaki wyczekiwali na słońce by się w nim ogrzać. Ponoć było w nich tyle pomysłów i temperamentu, że nie można było ich zostawić samych w mieszkaniu. Niezrównany ostatni „baciar” z Wołynia, gawędziarz, opowiadacz kawałów czy „szmonces-ów”. Zawsze telefonowaliśmy do siebie z okazji Świąt czy naszych Imienin. Po raz pierwszy Andrzej nie zatelefonował do mnie na Tadeusza w październiku 2020. Moja żona Maria namawiała mnie bym do Niego zadzwonił. Odłożyłem tę czynność do 30 XI /bo to niedługo/ na Andrzeja. Mam do siebie pretensje o to zaniechanie. Teraz już nie mogę tego naprawić. Andrzej bardzo przeżył odejście Jego Krysi, a później pobyt pandemiczny w Domu Opieki. Ostatni raz rozmawialiśmy w sierpniu 2020 po Jego powrocie z Domu Opieki, który to określił jako „obóz koncentracyjny”. Ten pobyt źle na niego wpłynął. Kilka słów o niezrównanej mgr farmacji Krystynie Bajdor-Różyckiej, kier. apteki na Stogach, później Morenie. Przy udziale Andrzeja ratowała nas i nasze rodziny niedostępnymi lekarstwami, witaminami, środkami higienicznymi /era waty/, aż po płyn Lugola gdy władze ukrywały fakt wybuchu w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Te kilka słów chciałem powiedzieć nad grobem, lecz z powodów „pandemicznych”, nie mogłem tego zrobić. Przyjacielu odpoczywaj w spokoju. Tadeusz Czerep