Jolanta Brach-Czaina

Jolanta Brach-Czaina

Ur. 1937 Zm. 16.03.2021

Wspomnienie

Filozofka i nauczycielka akademicka, której esej „Szczeliny istnienia” to jedna z najważniejszych książek opublikowanych w wolnej Polsce, pomyślany został jako opowieść o zwyczajnym byciu, odpowiedź na pytanie, co to w zasadzie oznacza: istnieć. Jolanta Brach-Czaina, absolwentka warszawskiego liceum ogólnokształcącego im. Klementyny Hoffmanowej, rocznik 1955. Po maturze studiowała fizykę i filozofię na Uniwersytecie Warszawskim oraz reżyserię w Paryżu. Od 1997 roku miała tytuł profesorski. Pracowała w Uniwersytecie w Białymstoku, później – w SWPS Uniwersytecie Humanistycznospołecznym w Warszawie. Pisała o sobie: „córka Ireny, wnuczka Bronisławy, prawnuczka Ludwiki”. Skromna, światu przez lata w zasadzie nieznana filozofka z Polski na przełomie lat 80. i 90. głosiła idee prawdziwie rewolucyjne - podobnie jak jej koleżanki, myślicielki i aktywistki feministyczne z zachodniej Europy: Rosi Braidotti i Luce Irigaray. Jej wydany w roku 1992 (i wznowiony w 2018) esej „Szczeliny istnienia" to jedna z najważniejszych książek opublikowanych w wolnej Polsce. Publikacja, uznawana od lat za kultową i często nazywana „biblią feminizmu”, jest opowieścią o zwyczajnym byciu, odpowiedzią na pytanie, co to w zasadzie oznacza istnieć, żyć. W listopadzie 2014 roku w wywiadzie dla „Dużego Formatu” mówiła: - Taka jest moja filozofia. Przecież my na co dzień czytamy dużo więcej rzeczy niż książki. Sama byłam zdziwiona, kiedy odkryłam, ile jest znaczeń, ile ich fruwa wokół rzeczy, które nie są zrobione wcale po to, by coś znaczyły. Trudno nawet oddać ich skomplikowanie. Filozofia ma prawo się tym zajmować. Filozofię można odnaleźć naprawdę blisko. Mawiała, że tym, co skłoniło ją do namysłu, było krzątactwo. W „Szczelinach istnienia", książce wyróżnionej w 1994 roku nagrodą Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, pisała m.in.: „Drzwi można w jednej chwili z impetem otworzyć, a potem strzelić nimi i zamknąć z powrotem. Otwarcie egzystencjalne wymaga czasu i powolnego dojrzewania. Jest procesem. Narasta. Przygotowujemy się, przebudowujemy stopniowo, część po części, komórka po komórce, aż stajemy się zdolni do zrywu otwarcia. Czyn ostateczny poprzedzony jest długotrwałą pracą organiczną w miąższu bytowania. Czy każdy może otworzyć się na istnienie? Nie chciałabym mówić, że nie, rzecz dotyczy bowiem spraw zbyt istotnych i zbyt osobistych, by jednym nierozważnym zdaniem komukolwiek odmawiać udziału. Zresztą nie wszystko widać gołym okiem”. W pracy naukowej Jolanta Brach-Czaina zajmowała się m.in. egzystencjalnym przesłaniem poezji Mirona Białoszewskiego i Tadeusza Różewicza. W wydanych w 2003 roku „Błonach umysłu” zastanawiała się nad fizjologicznymi procesami, które stają się udziałem ludzkiego ciała, tym, co dzieje się na pograniczu choroby i śmierci, przyglądała się związkom człowieka z żywiołami - wodą i powietrzem. Pisała o dotyku, że jego „dotychczasowe zepchnięcie do kulturowego podziemia wynikać mogło z przeświadczenia, że jest on nie tylko bezużyteczny dla intelektu i ducha, lecz ponadto zagraża bardzo ważnej, krzepiącej funkcji kultury, pojmowanej jako wyobraźniowe schronienie przed udrękami, jakie gotuje namacalna rzeczywistość”. A o przyrodzie, że „przywykliśmy umieszczać ją na zewnątrz nas, gdzie może być obiektem podziwu i źródłem wzniosłości, ale nie w nas, bo udajemy, że tu jej nie ma. Jest pustka, a w niej unoszą się piękne myśli i tylko one zdają się zasługiwać na miano świata wewnętrznego. Tak to wygląda, aż do przebudzenia przez ukłucie bólu, co mogłoby nas otrzeźwić, gdyby nie fakt, że ból wzmacnia negatywny obraz tym bardziej niechcianego wnętrza. Nasza biedna tożsamość zawisa w pustce, odwodniona i bezcielesna, kurczowo przyczepiona do wytworów intelektu.” W czasach, gdy mało kto z namysłem przyglądał się istocie relacji między człowiekiem a innymi żywymi istotami, Brach-Czaina pisała (w „Szczelinach istnienia”): „Gdy nadchodzi śmierć, powinniśmy z wdzięcznością pomyśleć o tych wszystkich stworzeniach, które w ciągu życia zjedliśmy, bo były ofiarą służącą naszemu istnieniu. I powinniśmy modlić się do tych stworzeń. A następnym powiedzieć: jedzcie! To jest moje ciało i moja krew”.

Michał Nogaś

Zdjęcie profilowe: Maciej Zienkiewicz / Agencja Gazeta